Współczesne władze polityczne umieją uprawiać tylko politykę makro i tylko politykę na bieżąco – a i to kiepsko. Dlatego nie usprawiedliwiam rządów Donalda Tuska, tylko wyjaśniam, że niespecjalnie się one różnią od polityki uprawianej w innych krajach zachodnich. Co się zatem stało? Dlaczego demokracja straciła dwie cechy, którymi dysponowała w okresie powojennym, czyli samosterowność lub zdolność do autokorekty oraz silną nić porozumienia między rządzącymi a rządzonymi? Przecież protesty w sprawie ACTA odbyły się niemal wszędzie. Przecież pomysł Komisji i Parlamentu Europejskiego w tej sprawie też został cichcem przepchnięty i teraz dopiero następują próby korekty czy wycofania się.
Co więc się stało z demokratycznymi instytucjami? Otóż stało się nieszczęście polegające na tym, że politycy wszystkich krajów uznali, że najlepiej jest rządzić tak, by społeczeństwom było dobrze, a ich dalej wybierano, ale bez włączania społeczeństwa do politycznej wspólnoty. Pierwszym zastraszającym objawem tego zjawiska, jaki filozofia polityczna dostrzegła już kilka dekad temu, było i jest powodowanie się przez polityków badaniami opinii publicznej. Ale filozofowie, których nikt w dziejach nigdy nie słuchał, już na przełomie stuleci wiedzieli, że demokracja się wali, i zaczęli proponować środki naprawcze. Próżno gadać, nikt nie słucha i – o dziwo – jest tak nadal, mimo kryzysu gospodarczego, chociaż tylko polityk cymbał może sądzić, że wybrnie bez uruchomienia żywej demokracji. Oni jednak wciąż wolą ją uśmiercać, bo tak jest łatwiej rządzić.
Referendum jest instrumentem demokratycznym, ale tylko w wyjątkowych przypadkach ma sens i zawsze jest na granicy populizmu. Jak wcielić do wspólnoty politycznej oburzonych wszystkich odmian? Trzeba posłuchać, o co im chodzi, i od razu uznać, że w zasadzie mają rację Jak zatem wcielić do wspólnoty politycznej oburzonych wszystkich odmian, którzy dlatego tak protestują, że nie stworzono im innej możliwości dialogu? Trzeba najpierw posłuchać, o co im chodzi, i od razu uznać, że w zasadzie mają rację. Bo zawsze mają, tylko nie zawsze potrafią ją roztropnie wyrazić. Po wielkich protestach w Hiszpanii wybuchła dyskusja – wśród filozofów, a nie wśród polityków – czy nie jest to może forma powrotu do wymarzonej przez wszystkich idei republikańskiej demokracji, czyli takiej, w uproszczeniu, w której większość obywateli bierze udział w podejmowaniu decyzji politycznych (taka była demokracja ateńska). Protestujący mają rację, gdyż naruszono ich prawa polityczne, i to w sposób brutalny. Mają rację, kiedy próbuje się ograniczyć wolność internetu, nawet jeżeli są argumenty za jej pewnymi ograniczeniami, i mają rację, kiedy domagają się opodatkowania spekulantów. Spekulanci, o ile działają legalnie, mogą spekulować, ale muszą płacić podatki od operacji finansowych. Komisja Europejska nie może się na to zdecydować.
Przyznanie racji protestującym to jednak tylko pierwszy krok. Trzeba im pomóc, to znaczy przełożyć język oburzenia na język reform, i to reform radykalnych. Jest wiele projektów włączenia rozmaitych zainteresowanych i dynamicznych środowisk do procesu politycznego, ale politycy ich nie znają. Wartością jest już to, że komuś się chce dniami czy tygodniami protestować. Pomysły konstruktywne polegają na tak zwanej interakcyjności, czyli na tym, że politycy przyjmują argumenty oburzonych, myślą nad nimi, a potem wracają do oburzonych, którzy stają się bardziej oświeceni. Wiemy przecież, że nie uzdrowi się sytuacji banków, jeżeli pozbawi się ich prezesów horrendalnych premii, ale może jakiś nadzór nad bankami jest potrzebny. Pamiętajmy, że nawet Adam Smith uznawał liczne wyjątki od w pełni wolnej konkurencji.
Oburzeni zatem, już oświeceni przez polityków, tworzą własne organizacje i instytucje, które polityków kontrolują za obopólną zgodą. Przecież wiemy doskonale, że rzadka kontrola wyborcza nie jest dostateczna. Politycy zaczynają rozmawiać już nie z protestującym tłumem, ale z rozsądnymi ludźmi. Jedni i drudzy czynią więc postęp i są bliżej siebie. Zapewne dałem nieco upust marzeniom, ale bez myślenia o kształcie demokracji po kryzysie czeka nas następny kryzys. I to poważniejszy, bo polityczny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.