Ma 43 lata i lekko posiwiałe włosy. Wydaje się szczuplejszy niż kilka lat temu, jest mniej „przystojny", ale za to bardziej interesujący. Wkroczył w wiek, który daje aktorowi mnóstwo możliwości. Samoświadomość i doświadczenie (i zawodowe, i osobiste) sprawiają, że byłby dzisiaj idealnym kandydatem do ról dramatycznych. Tym bardziej że zawsze miał żyłkę do tworzenia postaci rozdartych, tajemniczych, nieoczywistych. Próbkę jego możliwości można zobaczyć w debiutanckim filmie Barbary Białowąs „Big Love”. Epizodyczna rola psychologa, który po latach wraca do niewyjaśnionej sprawy morderstwa, zapada w pamięć.
Aktorstwo jest wymagające
To jego powrót po latach. W 2007 r., w przerwie zdjęć do ostatniego, 13. odcinka serialu „Determinator" realizowanego dla TVP aktor zasłabł. A po odzyskaniu świadomości nie bardzo wiedział, gdzie jest. Tabloidy ogłosiły, że Robert Gonera cierpi na chorobę psychiczną. – Tam nie stało się nic wielkiego. To był efekt przepracowania. Braku higieny psychicznej, o co w warunkach stwarzanych aktorom i przy stu dniach zdjęciowych łatwo – tłumaczy dziś aktor.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.