– Trząsł się z zimna. W Tatrach temperatura w nocy spadała wtedy do minus 20 stopni, w dzień była niewiele wyższa. A on siedział od jakiegoś czasu w szałasie opatulony w stare kołdry, szmaty i plastikowe worki powiązane sznurkami. Sportowe buty zdjął, a stopy owinął odpiętym od kurtki kapturem – opowiada strażnik.
Gryzł sople
W tamten piątek Polak razem z innym strażnikiem, Józkiem Bobakiem, zjeżdżał na nartach z Kasprowego Wierchu. Ruch był nieduży, zjechali spokojnie na Halę Gąsienicową, a potem nartostradą w stronę Kopieńca. I nagle jakieś 15 metrów od szlaku Polak zauważył na śniegu świeże ślady butów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.