Przed laty wydawało się, że kłótnie naszych polityków na medialnych arenach przekroczyły wszystkie możliwe granice. A jest inaczej.
Nic sprytniej nie przekracza granic, jak same granice. Zbigniew Ziobro, który zdaje się być w stanie ostatecznym, ośmieszył nawet publicznie jakiegoś starca za młodu torturowanego w kazamatach bezpieki.
Stalinizm co chwila dodawany jest do współczesnego koktailu. Zamiast dyskusji na ważne tematy, choćby niedoskonałej ustawy śmieciowej, zajmujemy się śmieciami przeszłości. Nie by cokolwiek wyjaśnić, ale zaciemnić. Nagle Adam Włodek, dawny mąż Szymborskiej, staje się od niej ważniejszy, błyskotliwa kariera początku roku 2013. Stalinizm znowu w modzie, bez wiedzy, jakie to było złowrogie i pokraczne zwierzę. Zwiedzałem latami jego jelito grube, nawet żołądek, który potrafił każdego strawić. Teraz ta epoka wygląda jak opuszczone podziemne labirynty pełne piszczeli. Nie mam żalu do sędziego Tulei, szczególnie że tak uderzająco jest podobny do swego brata, którego lubię. Pełen niepokoju chciałem wpaść do jego galerii, ale spotkałem zamkniętą kłódkę, chyba z powodu uderzającego podobieństwa biedak począł się ukrywać. Sędzia nieco przesadził, ale usprawiedliwiam go, miał do przekazania społeczeństwu ostrzeżenie i użył mocnej metafory. Burza po tych słowach w błysku piorunów ukazała upiorne gęby zamordystów. Nie co się stało takie straszne, ale gdzie nieuchronnie to zmierzało. Wzrusza metoda operacyjna IV RP, czyli uwodzenie kobiet przez agenta. Wyższa konieczność, czyli zagrożenie Polski przez spiski, usprawiedliwia wszelkie metody. Sekta smoleńska przełyka ropuchę bez popijania. Rozsypały nam się standardy, które zdawały się oczywiste i trwałe. Dlaczego nie tylko lekarze, także większość nas jest po stronie doktora G., chociaż branie pieniędzy w kopertach przez lekarzy po zabiegu uważamy za karygodne? Pozwoliliśmy, by ustalił się taki obyczaj.
Tuż za złym obyczajem drepce niewiedza. W „Panoramie” komentuję donosy męża Wisławy na kolegę Macieja Słomczyńskiego. Straszne i śmieszne, że ofiara w tym samym bodaj czasie też donosiła. Ważne jednak, że potem obaj się wycofali jak wypisani ze szpitala po ostrej psychozie. W dwuzdaniowym komentarzu co można powiedzieć? Patrzę, a po mnie mówi pisarz W. Twórca teraz mało znany, tak pięknie nagle przypomniany. Widać, że sam zdumiony, a to heca, oni do mnie też przyszli?! Straszna myśl, chyba sam był agentem w latach 70. i 80.? Sprawdzam: jak najbardziej! Nie mam siły dzwonić do telewizji, szydło i tak wyjdzie z worka. Wyszło, ale dopiero po kilku dniach. Dzwonią w trwodze i przepraszają, tak szczerze i gwałtownie, że serdecznie mi ich żal. Sam gapa i bez organu pamięci, jak mam się gniewać. Nie wybaczam tylko, kiedy ktoś ma złą wolę. A u nowych generacji rozsypały się wiedza i czucie przeszłości. Idę z młodym i mądrym ulicą Romualda Traugutta. Pytam, kim był ten Traugutt? Nie ma pojęcia. Tak kończy się świat. Nasz świat.
Myślę o tym, jak wszystko jakoś się łączy, jadąc samochodem ulicą Rafała Krajewskiego (stracony z Trauguttem), nie przypadkiem w nią wjechałem. Przedwojenne domy oficerskie z szarej cegły. Tuż obok cytadela, gdzie powieszono dowódców powstania. Myślę o okularach Traugutta. Tuż przed śmiercią odrzucił je, wiedział, że nie będą mu już potrzebne. Dom i mieszkanie blisko torów. (Matka widziała więc z okna oczy ludzi w wagonach wiezionych do Treblinki, były tam też oczy lekarki, siostry jej przyszłego męża, mego ojca). A tata mamy, oficer, miał bardzo blisko do pracy, w cytadeli. Wujek Staszek opowiadał mi, jak zmobilizowany do lotnictwa zajechał do dziadka. Zosia, młodsza siostra mamy, pobiegła po tatę. Kiedy szła z ojcem, widział przez okno, jak na ulicy salutowali mu starsi rangą oficerowie, miał virtuti (był tylko sierżantem, uciekł ze szkoły do legionów i już jej nie skończył). Wszedł zamaszyście i powiedział: „Będzie wojna!”. Polegnie wkrótce na przedpolach Warszawy.
Stalinizm co chwila dodawany jest do współczesnego koktailu. Zamiast dyskusji na ważne tematy, choćby niedoskonałej ustawy śmieciowej, zajmujemy się śmieciami przeszłości. Nie by cokolwiek wyjaśnić, ale zaciemnić. Nagle Adam Włodek, dawny mąż Szymborskiej, staje się od niej ważniejszy, błyskotliwa kariera początku roku 2013. Stalinizm znowu w modzie, bez wiedzy, jakie to było złowrogie i pokraczne zwierzę. Zwiedzałem latami jego jelito grube, nawet żołądek, który potrafił każdego strawić. Teraz ta epoka wygląda jak opuszczone podziemne labirynty pełne piszczeli. Nie mam żalu do sędziego Tulei, szczególnie że tak uderzająco jest podobny do swego brata, którego lubię. Pełen niepokoju chciałem wpaść do jego galerii, ale spotkałem zamkniętą kłódkę, chyba z powodu uderzającego podobieństwa biedak począł się ukrywać. Sędzia nieco przesadził, ale usprawiedliwiam go, miał do przekazania społeczeństwu ostrzeżenie i użył mocnej metafory. Burza po tych słowach w błysku piorunów ukazała upiorne gęby zamordystów. Nie co się stało takie straszne, ale gdzie nieuchronnie to zmierzało. Wzrusza metoda operacyjna IV RP, czyli uwodzenie kobiet przez agenta. Wyższa konieczność, czyli zagrożenie Polski przez spiski, usprawiedliwia wszelkie metody. Sekta smoleńska przełyka ropuchę bez popijania. Rozsypały nam się standardy, które zdawały się oczywiste i trwałe. Dlaczego nie tylko lekarze, także większość nas jest po stronie doktora G., chociaż branie pieniędzy w kopertach przez lekarzy po zabiegu uważamy za karygodne? Pozwoliliśmy, by ustalił się taki obyczaj.
Tuż za złym obyczajem drepce niewiedza. W „Panoramie” komentuję donosy męża Wisławy na kolegę Macieja Słomczyńskiego. Straszne i śmieszne, że ofiara w tym samym bodaj czasie też donosiła. Ważne jednak, że potem obaj się wycofali jak wypisani ze szpitala po ostrej psychozie. W dwuzdaniowym komentarzu co można powiedzieć? Patrzę, a po mnie mówi pisarz W. Twórca teraz mało znany, tak pięknie nagle przypomniany. Widać, że sam zdumiony, a to heca, oni do mnie też przyszli?! Straszna myśl, chyba sam był agentem w latach 70. i 80.? Sprawdzam: jak najbardziej! Nie mam siły dzwonić do telewizji, szydło i tak wyjdzie z worka. Wyszło, ale dopiero po kilku dniach. Dzwonią w trwodze i przepraszają, tak szczerze i gwałtownie, że serdecznie mi ich żal. Sam gapa i bez organu pamięci, jak mam się gniewać. Nie wybaczam tylko, kiedy ktoś ma złą wolę. A u nowych generacji rozsypały się wiedza i czucie przeszłości. Idę z młodym i mądrym ulicą Romualda Traugutta. Pytam, kim był ten Traugutt? Nie ma pojęcia. Tak kończy się świat. Nasz świat.
Myślę o tym, jak wszystko jakoś się łączy, jadąc samochodem ulicą Rafała Krajewskiego (stracony z Trauguttem), nie przypadkiem w nią wjechałem. Przedwojenne domy oficerskie z szarej cegły. Tuż obok cytadela, gdzie powieszono dowódców powstania. Myślę o okularach Traugutta. Tuż przed śmiercią odrzucił je, wiedział, że nie będą mu już potrzebne. Dom i mieszkanie blisko torów. (Matka widziała więc z okna oczy ludzi w wagonach wiezionych do Treblinki, były tam też oczy lekarki, siostry jej przyszłego męża, mego ojca). A tata mamy, oficer, miał bardzo blisko do pracy, w cytadeli. Wujek Staszek opowiadał mi, jak zmobilizowany do lotnictwa zajechał do dziadka. Zosia, młodsza siostra mamy, pobiegła po tatę. Kiedy szła z ojcem, widział przez okno, jak na ulicy salutowali mu starsi rangą oficerowie, miał virtuti (był tylko sierżantem, uciekł ze szkoły do legionów i już jej nie skończył). Wszedł zamaszyście i powiedział: „Będzie wojna!”. Polegnie wkrótce na przedpolach Warszawy.
Więcej możesz przeczytać w 3/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.