Nominacje do Oscarów świadczą o rosnącej roli kina w amerykańskiej debacie publicznej.
Lincoln”, „Operacja Argo”, „Wróg numer jeden”, „Życie Pi”. Z punktu widzenia kinomanów tegoroczne przewidywalne nominacje to nuda. Największe szanse na wyróżnienia mają głośne produkcje uznanych reżyserów, ale w dobrym tonie wśród akademików jest dostrzec niezależny film, jak „Bestie z południowych krain” (4 nominacje w najważniejszych kategoriach) Benha Zeitlina, albo arcydzieło z Europy – „Miłość” Michaela Hanekego (5 nominacji). Cieszy, że na liście wyróżnionych znalazł się wybitny polski operator Janusz Kamiński, autor zdjęć do „Lincolna”. Aplauz wywołały nominacje dla Daniela Daya-Lewisa za kreację 16. prezydenta USA oraz dla odtwórców głównych ról w „Mistrzu” Paula Thomasa Andersona – Philipa Seymoura Hoffmana i Joaquina Phoeniksa. Wśród aktorek nominowane są artystki czterech pokoleń – najmłodsza to dziewięcioletnia Quvenzhané Wallis z „Bestii…”, najstarsza – urodzona w 1927 r. Emmanuelle Riva, która w „Miłości” zagrała kobietę po dwóch wylewach, powoli żegnającą się z życiem. Jednak zeszłotygodniowa ceremonia była ciekawa z socjologicznego punktu widzenia. Poza „Życiem Pi” (11 nominacji) ulubieńca Akademii Anga Lee niemal nie dostrzeżono hitów oderwanych od realiów.
Więcej możesz przeczytać w 3/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.