Nie wiem, czy „Smoleńsk” Antoniego Krauzego będzie dobrym filmem, czy złym. Nikt tego nie może wiedzieć, nim ten film nie powstanie. Wiem jednak na pewno, że powstać powinien. A powinien, bo chce tego reżyser. I to reżyser na ogół – jeśli się nie mylę – decyduje o tym, czy chce, czy nie chce nakręcić filmu i o czym. Zaskakują mnie więc wszelkie uwagi, że może za wcześnie, że katastrofa dzieli Polaków, że pachnie polityczną propagandą. Artysta ma być reglamentowany? Uwarunkowany zewnętrznie, ograniczony opinią społeczną, może jakąś polityczną poprawnością? Pachnie cenzurą prewencyjną i PRL. Poza tym Smoleńsk realnie dzieli Polaków i nie zapowiada się, że to się zmieni. Więc na co miałby czekać reżyser? Czyż nie jest to najlepszy czas, żeby przedstawić swoją wizję tej historii? Oczywiście premiera zbiegnie się najprawdopodobniej z okresem wyborczym. I znów zapytam: no i co z tego? To jest tylko kino i aż kino.
Więcej możesz przeczytać w 3/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.