Wojna to koszmar. Prowadzi albo do śmierci, albo do psychiatryka – mówi Grażyna Jagielska, żona Wojciecha Jagielskiego. Na wojny jeździł jej mąż, Ale to ona musi się teraz leczyć z wojennej traumy. Rozmawia Magdalena Rigamonti
„Wprost”: Wojciech Jagielski, pani mąż, korespondent wojenny, 53 razy na wojnie. Zgadza się?
Grażyna Jagielska: Zgadza. I ja razem z nim. Przez 20 lat. Ciało w domu, a umysł na wojnie. W Czeczenii, Gruzji, w RPA, w Afganistanie, Kongu, Somalii… Mogę wymieniać dalej.
Mąż już nie jeździ. Przestał cztery lata temu.
Ale ja, jakaś część mnie ciągle siedzi bez ruchu na podłodze w kuchni i czeka na telefon i na głos w słuchawce: Bardzo mi przykro, ale pani mąż nie żyje, został zastrzelony.
Przez panią nie jeździ.
Ale ja na nim nie wymogłam tej decyzji, nie zakazałam mu wyjazdów.
Jednak widział, co się z panią dzieje. Napisała pani o tym książkę „Miłość z kamienia”, która właśnie się ukazała.
Na początku chciałam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pozwoliłam sobie coś takiego zrobić, tak się dać skrzywdzić...
Czyli ofiara męża – korespondenta wojennego?
Szybko się okazało, że jestem nie tylko współodpowiedzialna za to, co się w naszym życiu działo przez 20 lat, ale także jestem osobą dopingującą Wojtka, a nawet siłą sprawczą. I wie pani, że nie zdawałam sobie sprawy, że ja go do wyjazdów na wojnę zachęcałam, czyli gdzieś w głębi duszy musiało mi się podobać to, co on robi. Twierdzi, że to dzięki mnie pojechał na pierwszą wojnę do Gruzji. Próbował się z niej wymigać, zwlekał, bagatelizował, a ja mu powiedziałam, że musi dokonać wyboru: zajmować się tym rejonem świata i pojechać albo zrezygnować z takiego dziennikarstwa. Pojechał. A ja w ogóle tego nie pamiętam.
Grażyna Jagielska: Zgadza. I ja razem z nim. Przez 20 lat. Ciało w domu, a umysł na wojnie. W Czeczenii, Gruzji, w RPA, w Afganistanie, Kongu, Somalii… Mogę wymieniać dalej.
Mąż już nie jeździ. Przestał cztery lata temu.
Ale ja, jakaś część mnie ciągle siedzi bez ruchu na podłodze w kuchni i czeka na telefon i na głos w słuchawce: Bardzo mi przykro, ale pani mąż nie żyje, został zastrzelony.
Przez panią nie jeździ.
Ale ja na nim nie wymogłam tej decyzji, nie zakazałam mu wyjazdów.
Jednak widział, co się z panią dzieje. Napisała pani o tym książkę „Miłość z kamienia”, która właśnie się ukazała.
Na początku chciałam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pozwoliłam sobie coś takiego zrobić, tak się dać skrzywdzić...
Czyli ofiara męża – korespondenta wojennego?
Szybko się okazało, że jestem nie tylko współodpowiedzialna za to, co się w naszym życiu działo przez 20 lat, ale także jestem osobą dopingującą Wojtka, a nawet siłą sprawczą. I wie pani, że nie zdawałam sobie sprawy, że ja go do wyjazdów na wojnę zachęcałam, czyli gdzieś w głębi duszy musiało mi się podobać to, co on robi. Twierdzi, że to dzięki mnie pojechał na pierwszą wojnę do Gruzji. Próbował się z niej wymigać, zwlekał, bagatelizował, a ja mu powiedziałam, że musi dokonać wyboru: zajmować się tym rejonem świata i pojechać albo zrezygnować z takiego dziennikarstwa. Pojechał. A ja w ogóle tego nie pamiętam.
Więcej możesz przeczytać w 3/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.