"Róbmy swoje” – zaśpiewał kiedyś Wojciech Młynarski. Była tam i zwrotka o mnie, ale jak dziś patrzę, powinno być wiele zwrotek o nas z lat 80. i 90. Kiedyś przywództwo, odwaga, wizja wyznaczały miejsce jednostek i było nas wielu i wiele. Mężczyzn i kobiet. A może kobiet i mężczyzn… Gdzie to nam poginęło? Gdzie dziś ludzie z ambicjami, cechami, które pozwalały zmieniać świat? Dlaczego kiedyś potrafiliśmy, a dziś nam nie wychodzi i dryfujemy, nie dokonując zmian?
Nie chcę pisać o dzisiejszych sprawach. Ostatnio wygwizdany przez postępowe środowiska poprawne politycznie, przez nie, poniekąd, jestem zaproszony (i zaproszenie przyjąłem) na kongres lewicy. Z drugiej strony zbieram wiele pochwał od środowisk konserwatywnych i od Kościoła za to, co mówię, i za to, że mam odwagę mówić. Stary Wałęsa się nie zmienia i nie zamierzam grać w jakieś koniunkturalne sojusze. Ja swoje zrobiłem, ale i Ojczyźnie nie odmówię, więc jeśli będzie trzeba, to jestem i mogę rozmawiać o wizji Polski i Europy. Wierzę w ludzi i w proporcjonalną demokrację. Taki jestem i się nie zmienię.
Nie chcę też pisać o mgłach w umysłach polskich polityków. Trzy lata minęły od tragedii pod Smoleńskiem i „Wieczny odpoczynek” odmawiam za wszystkich Zmarłych. Wobec Boga jesteśmy równi i przykro mi, że w taki sposób i w imię polityki odeszli. Zapalam świeczkę i grać Ich śmiercią nie będę. 10 kwietnia byłem we Francji, gdzie namawiałem do odwiedzenia naszego kraju i mówiłem, że to ziemia, która zachwyci niejednego Francuza gościnnością i pięknem. Staram się robić swoje, tak jak potrafię i czynię od lat.
Dziś, rozpoczynając ten tydzień, mam w pamięci dwie osoby, które poznałem w czasie burzliwego przełomu i odzyskiwania wolności. Obie je właśnie żegnamy. Polkę, a zarazem amerykańską miliarderkę oraz Brytyjkę – Lady Premier Zjednoczonego Królestwa, obie zafascynowane polską „Solidarnością”, obie odwiedziły i wspierały nasz kraj w gorącej końcówce lat 80.
W poniedziałek we Wrocławiu żegnamy Panią Barbarę. Barbarę Piasecką-Johnson witaliśmy w Gdańsku jak postać z innego świata. My szarzy, ona wielka dama z Ameryki. Dziś żałuję, że mimo chęci załatwienia spraw dla Polski tak podzieliły nas wtedy kwoty, które miały lub nie miały pójść na gdańską stocznię. To była wielka patriotka, artystka – znawczyni kultury. Dziś wiem, że ten nasz zachwyt jej ofertą zainwestowania w gdańską kolebkę „Solidarności” – Stocznię – trzeba było rozumieć inaczej. Dziś też słyszę sprzeczne oceny audytów, które wtedy zleciła. Żałuję naszego pośpiechu, bo pewnie – z perspektywy czasu – Pani Barbara właśnie, z jej uczuciem i patriotyzmem, była jedyną osobą, która uratowałaby to tak ważne dla nas miejsce. To, co na zawsze zapamiętałem, to emocje, uczucie, chęć pomocy i działania. Zawsze doceniałem, że wtedy, kiedy potrzeba było wiary w odradzającą się Polskę, była z nami. Choć potem ją zawiedliśmy i nasze drogi już prawie się nie splatały, oddaję jej dzisiaj hołd, bo wiem, jak ważna była wtedy jej rola. Pani Barbaro, dziękuję!
W środę w Londynie w ostatnią drogę odprowadzimy Margaret Thatcher. Żelazna Dama pamiętała o Polakach i z czasów naszych wspólnych wysiłków wojennych, i później, gdy byliśmy sojusznikami w walce z komunizmem. Mimo że porządkując swoje podwórko, walczyła ze związkami zawodowymi, to polską „Solidarność” ceniła jako ruch wolnościowy i rozumiała naszą specyfikę. Zawsze słuchała argumentów, kierowała się zdrowym rozsądkiem i prostą, ludzką kalkulacją. Była uczciwa i realizowała postawione sobie cele. Taką ją pamiętam – z klasą i dystansem, ale bliską i otwartą. Odegrała ważną rolę w historii, rozumiejąc wspólnotę demokracji i racje Zachodu. Szanując demokrację, realizowała cele strategiczne państwa i świata zachodniej cywilizacji. Miała odwagę i bezkompromisowo załatwiała sprawy szersze, co doprowadziło do tego, że w końcówce i pani Thatcher rodacy podziękowali. Mówią, że była kolejnym premierem na czas przemian dla Wielkiej Brytanii. Ja widzę jej rolę szerzej – jako naszego sojusznika w przełamaniu podziałów politycznych świata zimnej wojny. I za to Margaret Thatcher dziękuję. Niech pozostaną w naszej pamięci i nas inspirują. „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie”, a my róbmy swoje!
Nie chcę też pisać o mgłach w umysłach polskich polityków. Trzy lata minęły od tragedii pod Smoleńskiem i „Wieczny odpoczynek” odmawiam za wszystkich Zmarłych. Wobec Boga jesteśmy równi i przykro mi, że w taki sposób i w imię polityki odeszli. Zapalam świeczkę i grać Ich śmiercią nie będę. 10 kwietnia byłem we Francji, gdzie namawiałem do odwiedzenia naszego kraju i mówiłem, że to ziemia, która zachwyci niejednego Francuza gościnnością i pięknem. Staram się robić swoje, tak jak potrafię i czynię od lat.
Dziś, rozpoczynając ten tydzień, mam w pamięci dwie osoby, które poznałem w czasie burzliwego przełomu i odzyskiwania wolności. Obie je właśnie żegnamy. Polkę, a zarazem amerykańską miliarderkę oraz Brytyjkę – Lady Premier Zjednoczonego Królestwa, obie zafascynowane polską „Solidarnością”, obie odwiedziły i wspierały nasz kraj w gorącej końcówce lat 80.
W poniedziałek we Wrocławiu żegnamy Panią Barbarę. Barbarę Piasecką-Johnson witaliśmy w Gdańsku jak postać z innego świata. My szarzy, ona wielka dama z Ameryki. Dziś żałuję, że mimo chęci załatwienia spraw dla Polski tak podzieliły nas wtedy kwoty, które miały lub nie miały pójść na gdańską stocznię. To była wielka patriotka, artystka – znawczyni kultury. Dziś wiem, że ten nasz zachwyt jej ofertą zainwestowania w gdańską kolebkę „Solidarności” – Stocznię – trzeba było rozumieć inaczej. Dziś też słyszę sprzeczne oceny audytów, które wtedy zleciła. Żałuję naszego pośpiechu, bo pewnie – z perspektywy czasu – Pani Barbara właśnie, z jej uczuciem i patriotyzmem, była jedyną osobą, która uratowałaby to tak ważne dla nas miejsce. To, co na zawsze zapamiętałem, to emocje, uczucie, chęć pomocy i działania. Zawsze doceniałem, że wtedy, kiedy potrzeba było wiary w odradzającą się Polskę, była z nami. Choć potem ją zawiedliśmy i nasze drogi już prawie się nie splatały, oddaję jej dzisiaj hołd, bo wiem, jak ważna była wtedy jej rola. Pani Barbaro, dziękuję!
W środę w Londynie w ostatnią drogę odprowadzimy Margaret Thatcher. Żelazna Dama pamiętała o Polakach i z czasów naszych wspólnych wysiłków wojennych, i później, gdy byliśmy sojusznikami w walce z komunizmem. Mimo że porządkując swoje podwórko, walczyła ze związkami zawodowymi, to polską „Solidarność” ceniła jako ruch wolnościowy i rozumiała naszą specyfikę. Zawsze słuchała argumentów, kierowała się zdrowym rozsądkiem i prostą, ludzką kalkulacją. Była uczciwa i realizowała postawione sobie cele. Taką ją pamiętam – z klasą i dystansem, ale bliską i otwartą. Odegrała ważną rolę w historii, rozumiejąc wspólnotę demokracji i racje Zachodu. Szanując demokrację, realizowała cele strategiczne państwa i świata zachodniej cywilizacji. Miała odwagę i bezkompromisowo załatwiała sprawy szersze, co doprowadziło do tego, że w końcówce i pani Thatcher rodacy podziękowali. Mówią, że była kolejnym premierem na czas przemian dla Wielkiej Brytanii. Ja widzę jej rolę szerzej – jako naszego sojusznika w przełamaniu podziałów politycznych świata zimnej wojny. I za to Margaret Thatcher dziękuję. Niech pozostaną w naszej pamięci i nas inspirują. „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie”, a my róbmy swoje!
Więcej możesz przeczytać w 16/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.