Kiedy polski rząd ustami kolejnych ministrów zapewnia, że nie ma mowy o budowie nowej rosyjskiej rury przez Polskę – w Petersburgu prezes jednej z gazowych spółek podpisuje w tej sprawie „techniczne” memorandum z rosyjskim Gazpromem. Negocjowane przez wiele miesięcy. Jakby pod prąd rządowej strategii energetycznej i polityki wschodniej. Premier Donald Tusk robi zdziwioną minę, bo nic o tym nie wie. Kiedy ochłonie z wściekłości i zdumienia, zarządza wielkie rządowe śledztwo.
Jak mogło do tego dojść? Jasne jest jedno – każdy z bohaterów tej historii ma swoją wersję i od kilku dni robi wszystko, by udowodnić: „to nie ja jestem sprawcą gazowego zamieszania”. Wersję oficjalną, rządową na pilne polecenie Tuska ustala właśnie minister spraw wewnętrznych. To dowód na to, że szef rządu uznał sprawę za poważną. Bartłomiej Sienkiewicz ma świadomość tego, że dostał zadanie ciężkiej politycznej wagi. Odwołuje wyjazd do Smoleńska, ważne spotkania. Kogo uzna za winnego? Ministra skarbu, który nie panuje nad tym, co robią spółki? Wicepremiera, który nie rozumie, co się do niego mówi? A może szefów spółek, którzy negocjowali z Rosjanami? W resortach skarbu i gospodarki alert, w spółkach popłoch. Zwłaszcza w dwóch: PGNiG, gdzie rządzi Grażyna Piotrowska-Oliwa, i EuRoPol Gazie, którego prezesem jest Mirosław Dobrut (48 proc. ma tam PGNiG, a 48 proc. rosyjski Gazprom. Piotrowska-Oliwa jest wiceszefową rady nadzorczej tej spółki).
Żeby zrozumieć, jak mogło do tego dojść, odbyliśmy dziesiątki rozmów, przejrzeliśmy dokumenty, zestawiliśmy daty, wypowiedzi i fakty. Wyłania się z nich obraz bałaganu i kompletnego chaosu na rządowym zapleczu. Czy jest coś więcej? Zacznijmy od końca.
Dotarliśmy do treści słynnego memorandum. To kilka stron papieru, które realnie nie mają większego znaczenia, ale którym rosyjska oprawa nadała wyjątkowego politycznego blasku.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.