Michał Majewski: Ilu szefów więziennictwa pani przeżyła?
Luiza Sałapa: Teraz mam dziewiątego.
Najtrudniejszy moment?
W 2007 r., gdy w Sieradzu nasz funkcjonariusz z wieży ostrzelał konwój z aresztantem. Zabił trzech policjantów. Szokujące. Długo nie dawałam sobie rady z odpowiedzią na pytanie, dlaczego to się stało.
Dlaczego?
Bycie strażnikiem to najbardziej stresująca profesja. Taka jest moja opinia i wnioski z brytyjskich badań.
Jaki jest powód pani rezygnacji?
Od czterech lat łączę funkcję dyrektora biura penitencjarnego i rzecznika. Mam świadomość niedoskonałości sytuacji. Zawsze byłam na każdy telefon dziennikarzy. Od 12 lat spędzam urlop z non stop włączonym aparatem. Kiedyś musiałam schodzić z Kasprowego, bo na dole czekały ekipy telewizyjne. Pamięta pan, jak powiesił się Sasza, domniemany zabójca ministra Jacka Dębskiego?
2002 r., głośna sprawa!
Byłam na urlopie, zawsze takie rzeczy się działy, gdy byłam na urlopie. Zrobiłam śniadanie. I już nie zjadłam. Zaczęły się lawinowe telefony. Ruszyłam do Warszawy, gnałam na złamanie karku, udzielając jednocześnie wywiadów. Musiałam się zatrzymać, bo padł mi telefon. Ładowałam go na stacji benzynowej. Siedząc w kucki obok chłodziarki z lodami, wchodziłam na żywo do programów telewizyjnych. Pan za kasą na stacji bardzo się przejął. Energicznie uciszał wszystkich wchodzących do sklepu.
Jakie są polskie więzienia? Takie jak w „Symetrii” Niewolskiego?
Problemem jest przeludnienie. Od 12 lat bez przerwy tłumaczę się z przeludnienia. Nie tłumaczą się sędziowie, prokuratorzy. A przecież to nie my decydujemy o tym, że skazanych jest tak wielu!
Ilu mamy więźniów?
85 tys., ponad 40 tys. osób czeka, by odbyć karę.
Sporo! Może nie trzeba wsadzać wszystkich alimenciarzy za kraty?
To już nie jest sprawa więziennictwa, lecz polityki karnej państwa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.