Piotr Rodzik: Skąd w pana życiu pomysł na bieganie?
Henryk Szost: Zainteresowanie przejąłem po wujku, który kiedyś nawet zdobywał medale. Zacząłem brać udział w biegach szkolnych i ulicznych. Później były biegi narciarskie, górskie, na bieżni, w końcu wróciłem na ulicę i zacząłem uprawiać biegi długie.
Nie jest pan typem zawodnika, który lubi wysiłek. Czy naprawdę osoba, dla której bieganie nie jest całym życiem, może przebiec maraton najszybciej z Europejczyków?
Jak widać – może. Potwierdzam, nie jestem fanatykiem biegania ani nigdy nie będę. Po prostu nie jestem typem człowieka, który bez biegania nie mógłby żyć. Równie dobrze mógłbym robić coś innego. Oczywiście lubię biegać, sprawia mi to przyjemność. Jednak to normalna praca.
Skoro dla pana bieganie nie jest sposobem na życie, to skąd pan brał motywację do ciężkiego treningu?
Taki mam charakter. Jeżeli podejmuję decyzję, że będę coś robił, w tym wypadku wyczynowo uprawiał sport, to robię wszystko, aby się wywiązać ze swoich zadań. Na pewno mam też trochę talentu. Bez niego nie osiągałbym tak dobrych wyników.
Ma pan 31 lat. Do jakiego wieku może się pan rozwijać jako biegacz?
To zależy, czy nogi, kolana i stawy wytrzymają przeciążenia, które występują podczas treningu. Przebiegnięcie samego dystansu oczywiście boli, ale najcięższa jest codzienna praca. Maratończycy biegają skutecznie do 36. roku życia. Dużą rolę odgrywa doświadczenie.
Wyobraża pan sobie siebie w Rio walczącego z Afrykanami o medale?
Zawodnicy z Afryki są lepiej przystosowani do biegania. Mają lepszą sylwetkę, żyją na dużo wyższych wysokościach, co już im pomaga. Wiadomo, że walka z najszybszymi biegaczami, takimi, którzy pokonują 42 km w dwie godziny i trzy, cztery minuty, jest ciężka. Rywalizację jednak oczywiście sobie wyobrażam. Gdyby tak nie było, tobym nie trenował.
Biegi nie są dyscypliną sportu, z której można żyć.
Moje zarobki w porównaniu z piłkarzami, którzy grzeją ławę w ekstraklasie, są nieporównywalnie niższe. Choć mamy piłkę na żenującym poziomie, to jest ona na tyle medialna, że sponsorzy lgną do tego sportu. Tu nie chodzi tylko o mnie. Myślę, że piłkarze zarabiają dużo więcej niż na przykład kulomiot Tomek Majewski.
Problem finansowy pewnie jeszcze bardziej dotyka pana kolegów, którzy nie są tak utytułowani.
Wielu zawodników kończyło karierę, gdyż nie miało za co żyć. Powiedzmy, że można zarobić na biegu ulicznym tysiąc złotych, ale przyjeżdża do Polski coraz więcej Kenijczyków, którzy odbierają pieniądze Polakom. W Europie coraz więcej zawodników z Kenii czy Etiopii jest naturalizowanych. Niedługo w maratonie na mistrzostwach Europy pierwsza dziesiątka będzie pochodziła z Afryki.
Powiedział pan kiedyś, że każdy prawdziwy facet powinien przynajmniej raz w życiu przebiec maraton.
Powiedziałem to trochę na wyrost. Maraton jest dystansem, na którym można się sprawdzić i dotrzeć do skraju swoich możliwości. Każdemu proponuję, żeby przebiegł taki dystans. Trzeba się jednak odpowiednio przygotować. Im lepiej będziemy trenowali – bo tu nie chodzi tylko o przebyte kilometry – tym mniej będzie nas to kosztowało fizycznie w czasie biegu. Jest wielu trenerów w Polsce. Wystarczy pójść, zapytać, albo poszukać w internecie, gdzie są plany treningowe.
Na koniec jeszcze jedno pytanie: czy biali potrafią biegać?
Oczywiście, że potrafią!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.