Minęły dwa tygodnie, minister Sławomir Nowak nawet nie musiał się tłumaczyć. Premier go rozgrzeszył. Na jakiej podstawie? Nie wiadomo. Wobec ministra padły poważne zarzuty. Żadna ze służb, które mają dbać o transparentność władzy, nic dotąd nie zrobiła. Centralne Biuro Antykorupcyjne milczy. Nagłaśnia za to korupcję działacza PSL, marszałka województwa podkarpackiego. Marszałek nie płacił m.in. za wycieczki. W sumie przedsiębiorca zasponsorował mu podróże za 10 tys. zł. Inny wydał 1,5 tys. zł na obiady i hotel.
Minister Nowak bawił się za darmo w ekskluzywnym klubie Privé, gdzie wynajęcie stolika w strefie VIP kosztowało najmarniej 12 tys. zł. Żadnych podobieństw? Nie twierdzimy, że minister Nowak popełnił przestępstwo, ale ewidentnie ustawił się ponad prawem. Bo standardy dla urzędników rządowych i ministrów są podwyższone. Minister może mniej, bo jest w państwowej służbie. I musi więcej: wypełniać rejestry korzyści majątkowych, składać majątkowe oświadczenia. Musi pilnować swojej reputacji. Minister Nowak po prostu tego nie robił. Premier zapowiedział najpierw, że wyjaśni sprawę do spodu, ale zadowolił się ustnymi wyjaśnieniami Nowaka. Wszyscy z nich kpią. Skoro kpią z Nowaka, to i z premiera. Nie pojmuję, skąd u Tuska tyle skłonności do masochizmu. A Nowak, jak nowobogacki w polityce, coraz bardziej butny i arogancki. Z nonszalancją wyznaje, że zamieniał się zegarkiem tylko raz. I znowu kręci. Bo uważa, że prawo go nie obowiązuje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.