Wszyscy się śmiali, nie dostrzegając wielkiej symboliki tej sceny. Sceny, która wryje nam się w pamięć po wsze czasy, jak przemówienie Gomułki z placu Defilad w 1956 r., Gierka do stoczniowców w 1971 r. i Jaruzelskiego do narodu z 13 grudnia 1981 r.
To moment zwrotny dla Leszka Millera, człowieka o komunistycznych korzeniach, który w wolnej Polsce był potężnym premierem. Zmiotła go afera Rywina. Gdy nikt nie dawał mu już żadnych szans, jakimś cudem został znów szefem słabnącej lewicy. Tylko co z tego, skoro urósł mu niedawno potężny lewicowy konkurent – Europa Plus Aleksandra Kwaśniewskiego. Z Kaliszem, Siwcem i Palikotem. Miller miał być przez nich połknięty i schrupany. Został nawet zaproszony na wspólny obiad, gdzie miał się stać głównym daniem. Tylko że Miller, chytry lis, zaproszenia nie przyjął. I wygrał. Tak wskazują sondaże. Na pierwszomajowej scenie stał więc prawdziwy przywódca polskiej lewicy. Na pytanie „co dalej?” usłyszeliśmy odpowiedź: populizm, populizm, populizm.
To jest właśnie polityczny pomysł przywódcy polskiej lewicy na powrót do władzy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.