Ja
U pani psycholog podczas dwóch wizyt było miło i kolorowo. Pani się ładnie uśmiechała, choć głupio. Pokazywała klocki, obrazki, rebusy i układanki. Cały czas mnie obserwowała, a ja udawałam, że jestem miła. Starałam się bardzo, aby dobrze wypaść, i grzecznie odpowiadałam na pytania. Instynktownie czułam bowiem, że od tego, co powiem i zrobię, wiele zależy. Byłam cwana albo tak mi się wydawało. Między innymi zapytana o ulubione koleżanki podałam Agatkę z wakacji na wsi, z którą bawiłam się na cmentarzu, co opowiedziałam ze szczegółami, oraz mojego psa. A raczej sukę rasy pudel królewski, u której na posłaniu lubiłam spać. Zapytana, czy często z nią rozmawiam, oczywiście potwierdziłam i dodałam, że dużo się razem bawimy. Uczono mnie, że nie należy kłamać. U obcych byłam zawsze miłym, świetnie wychowanym dzieckiem, o którym inni mówili: „Jaka to miła dziewczynka!”, a moja rodzicielka kombinowała, jak zrobić, by wersja „u ludzi” przekładała się na wersję domową, bo ta druga była nie do zniesienia. Moja biedna matka, z jednej strony, miała już dość gadającego non stop dzieciaka i chyba nawet trochę cieszyła się, że pozbędzie się mnie z domu wcześniej. (…) Dupogodziny na lekcjach? To może się okazać niewykonalne. Pani psycholog nie była zadowolona. Jej ocena była ostra. Uznała, że będę miała ogromne problemy w szkole. I później też. Zobaczyła we mnie bystrego obserwatora, ale takiego, który lubi siedzieć z boku i na podstawie wniosków z obserwacji dobiera koleżanki, z którymi się bawi, gry, w które gra, i książki, które czyta. Dostrzegła, że niczego nie dam sobie narzucić. Uznała, że jestem zbyt dorosła jak na swój wiek i wyrastam na skrajną indywidualistkę. Mogę więc nie zafunkcjonować zbyt dobrze w grupie. Moja przyszłość rysowała się w czarnych barwach, bowiem miało się okazać, że będę aspołeczna. Ale generalnie jest git, bo jestem zdolnym dzieckiem i mogę iść od razu do trzeciej klasy. Czyli aspołeczna psychopatka, ale za to geniusz.
Botoks
Trucizna usztywniająca mięśnie i dająca złudzenie wiecznej młodości, ewentualnie plastikowej lalki albo egipskiej mumii w zależności od tego, co kto lubi mieć w twarzy. Oficjalnie używa go tylko jakieś dziesięć osób. Nieoficjalnie – i aby to stwierdzić, wystarczy porównać zdjęcia sprzed kilku lat i współczesne – niemal wszyscy. (…) Opowiadano mi niedawno, że Doda swoje nagle wydatne kości policzkowe usprawiedliwia publicznie tym, że tak bardzo chciała je mieć, tak sobie to wmówiła, że się samo zrobiło. Czyli siła woli w celu osiągnięcia piękna jest ogromna. Jej się sama zrobiła niemal cała nowa twarz. (…) Uwielbiam patrzeć na dziennikarki informacyjne, które bez względu na to, z jakiej są stacji, są identyczne – u wszystkich jedyną ruchomą częścią twarzy są gałki oczne. (…) Ostatnio Edyta Górniak uznała za stosowne przyznać się do poprawienia ust. Trudno, żeby tego nie zrobiła jej usta to od lat indywidualny byt, mają już swój numer PESEL i pierwsze wchodzą do pokoju, a dopiero po nich ona.
Czartoryska Anna
Tabloidowa księżniczka (jednak bez prawa do tego tytułu), która z powodu sławy i goniących ją paparazzich podobno nie może jeździć metrem. Jest kwintesencją tego, czego nie należy robić przy budowaniu wizerunku. Gdyby nie to, że była związana z Piotrem Adamczykiem, nikt by o niej długo nie słyszał. Jest bowiem dużo ładnych dziewczyn, które grają w teatrach i nawet są po szkole aktorskiej. Czartoryska pojawiła się w kronikach towarzyskich jako wielce atrakcyjna i uroczo uśmiechnięta supernowa u boku znanego aktora. To bardzo urodziwa dziewczyna, która dobrze śpiewa, nieźle gra (choć z wadą wymowy) i którą kamera lubi. Jest miła, dobrze wychowana, niby wszystko ma, ale nie eksploduje osobowością. Brzydsze i gorzej urodzone koleżanki jakoś więcej grają i są o wiele bardziej interesujące. Teraz zostanie żoną milionera, a kolorowe gazety będące pod wrażeniem stanu konta wybranka i jego rodziny zapewne mianują ją nową megagwiazdą i dodadzą jej splendoru. Nic bardziej sztucznego i wydumanego.
Dygant Agnieszka
Pamiętacie teledysk zespołu Myslovitz „Dla Ciebie”, gdzie grała ukochaną wampira? Tak, to ona! Drewniani aktorzy ze „Zmierzchu” mogliby się sporo od niej nauczyć. (…) Teraz jest dzielną, kochającą prawo i walczącą o swych klientów, nieustannie elegancką i wyprasowaną prawniczką w serialu „Prawo Agaty”. To dobrze, bo wróciła po przerwie związanej z macierzyństwem i widać, że się doskonale odnalazła, ale szkoda, że nadal nie ma dla niej ról na miarę talentu. Oby jeszcze zaśpiewała na scenie, bo robi to bardzo dobrze.
Socha Małgorzata
Bardzo popularna i bardzo średnia aktorka. (…) To bardzo miła dziewczyna, która dokonała ogromnej przemiany w swoim wyglądzie i ładnie wychodzi na zdjęciach, pięknie prezentuje się na wypasionych sesjach. Ale nic poza tym. Nie trzeba być specjalistą logopedą, by wiedzieć, że ma wadę wymowy. Nie trzeba być krytykiem, żeby jak ja – po obejrzeniu „Edukacji Rity” w Teatrze 6. Piętro – wiedzieć, że na scenie raczej występować nie powinna, bo tam boleśnie widać jej spore braki. (…) Aktorką serialową w pełnym znaczeniu tego słowa jest wybitną. Występowała niemal w każdej polskiej telenoweli. I tam jest jej miejsce, póki będzie na nią pomysł. (…) ■
„Bomba”, Karolina Korwin Piotrowska, Wydawnictwo The Facto
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.