Kilka dni temu poznaliśmy bliżej posła Jerzego Rębka z Radzynia Podlaskiego. W Sejmie pierwszą kadencję. Wykształcenie wyższe prawnicze zdobył dekadę temu, na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Zatem jeśli poseł Rębek mówi: „Biorę odpowiedzialność za swoje słowa”, potraktujmy to poważnie.
A słowa posła z sejmowej trybuny, którymi zwrócił się do dzieciaków siedzących na sejmowej galerii, zabrzmiały tak: „Przecież wiemy o tym, że in vitro to zabójstwo wielu istnień ludzkich. Niech to usłyszy również najmłodsze pokolenie. Tak, żeby siostrzyczka lub braciszek narodziły się z in vitro, kilkoro spośród nich musi umrzeć”. Wyobraźmy sobie taką scenę: ukochane dziecko rodziców, poczęte metodą in vitro, wraca do domu i pyta: „Mamo, tato, czy zabiliście mi braciszków i siostrzyczki?”.
Nie wiem, jak poseł Rębek rozmawia ze swoimi dziećmi, jeśli je ma. Może powinien się tym zająć jakiś psycholog dziecięcy. Ale poseł Rębek nie ma żadnego prawa fundować dzieciom innych rodziców, bez pytania ich o zgodę – prostackiego kaznodziejstwa. Zwłaszcza prawa moralnego, a przecież poseł obecnie reprezentuje partię, która kilka lat temu szła do wyborów z hasłem rewolucji moralnej. Ale poseł Rębek to nie tylko wstyd dla PiS, PO i SP (należał do wszystkich tych ugrupowań). To wstyd dla Sejmu. A także dla Radzynia Podlaskiego, gdzie był przez całe lata wójtem, a potem… inspektorem ds. oświatowych (sic!). Może będą o tym pamiętać rodzice dzieci w okręgu, z którego poseł Rębek postanowi startować w kolejnych wyborach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.