Aktor Larry Hagman, muzyk Nick Ashford. Byli moimi przyjaciółmi. Mieli ten sam rodzaj raka co ja. W tym samym czasie. Obaj odeszli. Ja żyję. I czuję, jakby róże pachniały dwa razy silniej niż kiedyś – mówi mi Michael Douglas. Spotykam się z wybitnym aktorem w bungalowie na jednym ze wzgórz nad Antibes, na których położony jest ekskluzywny Hôtel du Cap-Eden-Roc. Jest drobny, ma twarz bardzo szczupłą, pełną zmarszczek, bladą. Ale oczy są młode, błękitne, pełne życia. – Jasne, że jestem teraz pazerny na świat. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek snuł tyle planów. Po raz pierwszy mam przed sobą cztery projekty filmowe jednocześnie – śmieje się. A zaraz później dorzuca: – Najczęściej docenia się to, co się traci. Chorując, cholernie tęskniłem za pracą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.