Michael Adebolajo i Michael Adebowale musieli być na morderczym haju od rana, może od kilku dni. Gdy w środę wczesnym popołudniem pojawili się na ulicach południowo- -wschodniego Londynu, kilkaset metrów od bram koszar Woolwich, nie wiedzieli jeszcze, kogo zaatakują. Ale wiedzieli już jak i po co. Uzbrojeni w noże, tasak i pistolet chcieli zapolować na żołnierza.
Gdy dostrzegli młodzieńca w koszulce organizacji charytatywnej Help for Heroes – udzielającej wsparcia wojskowym rannym podczas działań militarnych po 11 września 2001 r. – nie wahali się ani chwili. Ofiara – zidentyfikowana później jako Lee Rigby, dobosz w wojskowej orkiestrze – nie zdążyła uskoczyć przed rozpędzonym samochodem. Żołnierz padł na ziemię, a z auta wyskoczyli dwaj czarnoskórzy napastnicy. Według świadków najpierw próbowali wciągnąć go do środka, ale chwilę później zaczęli dosłownie szlachtować na ulicy. Na ciało Rigby’ego spadał cios za ciosem. Na koniec zabójcy próbowali odciąć mu głowę, wykrzykując: „Allah akbar!”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.