Czy mówimy jeszcze po polsku?
Oczywiście, że tak. I to wieloma polszczyznami. Inaczej rozmawiam z panią, inaczej z wnuczętami i jeszcze inaczej na wykładzie. Inaczej mówił ks. prof. Józef Tischner, a inaczej mówi Jurek Owsiak. Samogłoski ą, ę – jeśli jeszcze je wymawiamy – inaczej brzmią w wykonaniu warszawiaków, a inaczej poznaniaków. Oczywiście polszczyzna jest inna niż ta sprzed 50 lat. Ale pogłoski o tym, że za chwilę wszyscy będziemy mówili po angielsku, są mocno przesadzone. Zanikają słowa niepotrzebne, bo dziś nie ma saturatorów, nie ma repasacji pończoch, zelowania butów itd. Mnie trochę żal Waldorffowego aliści i listów jednego z moich przyjaciół, który kończył je zwrotem: Księcia małżonka kordialnie ściskam. Kto dziś używa zwrotu kordialnie?
Jak pani ocenia język tak zwanych elit?
Uściślijmy, co rozumiemy pod pojęciem elity. Słowo się rozmyło, tak zresztą jak na przykład inteligencja. Bywają elity finansowe, towarzyskie, intelektualne, artystyczne, naukowe, a dzisiaj skłaniamy się do tego, że elity to celebryci. Językoznawcy mogliby wskazać elitę językową Polaków. Ona istnieje, tyle że niekoniecznie jest słyszalna, bo celebryci i tabloidy skutecznie ją przykrywają.
Są wyjątki? Są ludzie, od których możemy się uczyć?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.