ludzkość od jej zarania. W 430 r. p.n.e. zaraza uśmierciła jedną czwartą ateńskiej armii. Podczas pierwszego wielkiego ataku dżumy wymarła jedna trzecia Europy. Zarazy przywleczone do Nowego Świata przez konkwistadorów pomogły im w podboju Meksyku i Peru, kolonizacji Brazylii przez Portugalczyków, w osadnictwie Francuzów i Anglików w Ameryce Północnej czy zasiedlaniu przez Europejczyków Australii. Choć większość najgroźniejszych wirusów została już pokonana, jeszcze kilka lat temu w nagłówkach informowano o cholerze w Ruandzie, "bakteriach zjadających ciało" w Wielkiej Brytanii i opornych na antybiotyki odmianach gruźlicy. Mimo wszystkich odkryć naukowych ludzkość nie może się ich pozbyć i nie może przestać się ich bać. Jeszcze dwa wieki temu w Europie pandemie zbierały śmiertelne żniwo co 10-15 lat.
Ratuj się, kto w Boga wierzy! W 1664 r. dzięki informacjom kupców w Londynie buchnęła wieść o zarazie w Holandii. W mieście długo jednak panował spokój. "Pogłoski ucichły - pisze Daniel Defoe. - Ludzie zaczęli puszczać je w niepamięć jako przedmiot mało nas dotyczący i - jak ufaliśmy - nieprawdziwy, aż dopiero pod sam koniec listopada, a może nawet na początku grudnia 1664 r., dwóch ludzi, rzekomo Francuzów, zmarło na zarazę przy ulicy Long Acre". O zarazie jako temacie tabu pisze Jean Delumeau. Epidemia cholery była w Paryżu w 1832 r. tabu tak długo, jak długo mieszkańcy miasta nad Sekwaną nie zobaczyli pierwszych trupów. Jedynym skutecznym lekarstwem przeciw dżumie była ucieczka. Paryska Sorbona radziła w 1348 r.: "Wyjeżdżać szybko, odjechać daleko i prosto przed siebie". Daniel Defoe powiada, że główne hasło w "dniach pomoru" brzmiało: "Ratuj się, kto w Boga wierzy!". Exodus niejednokrotnie zaczynał się od najzamożniejszych, oni dawali sygnał do ucieczki. O Marsylii w 1720 r. czytamy: "Jak tylko zauważono, że wyprowadzają się niektóre osoby wyższego stanu, mnóstwo mieszczan i innych mieszkańców poszło w ich ślady". Wielu jednak nie miało gdzie się udać, inni do ostatniej chwili wierzyli, że nic się nie wydarzy, aż przychodził moment, gdy miasto zamykano kordonem sanitarnym i izolowano od świata. Wówczas zaczynało się gorączkowe, ale całkowicie bezskuteczne szukanie cudownych sposobów na ratowanie życia.
Konie, które leczą Gdy wybuchał pomór, na ulicach pojawiało się nagle mnóstwo handlarzy, a wszyscy sprzedawali niezawodne specyfiki chroniące przed dżumą. Ogłaszali się wcześniej nikomu nie znani lekarze, posiadający ogromne doświadczenie w walce z chorobą. "Wybitny lekarz holenderski, świeżo przybyły z Holandii, gdzie spędził cały okres wielkiej zarazy panującej w ubiegłym roku w Amsterdamie i wyleczył niezliczone mnóstwo osób, już dotkniętych zarazą morową" - głosił jeden z anonsów. Świetnie sprzedawały się talizmany. W Londynie popularne były amulety z wypisanym zaklęciem "abrakadabra". Chorobę miały też odstraszać zaklęcia. Jak twierdzą Jacques Ruffin i Jean Charles Sourna, międzynarodowa kariera życzenia "na zdrowie", wypowiadanego, gdy ktoś kicha, rozpoczęła się z powodu epidemii dżumy. Kichanie stanowiło bowiem jeden z pierwszych objawów choroby. Rady dla chorych były często niezmiernie oryginalne. Pojawił się pogląd, że powietrze oczyszcza z zarazy koński oddech i zapach nawozu, więc zarażonych przenoszono do stajni. Z tego samego względu czasami zalecano trzymanie w domu, gdzie panowała choroba, śmierdzącego kozła. Medycy zalecali podtrzymywanie stosunków małżeńskich podczas zarazy, aby zalegające w męskim organizmie nasienie nie gniło. Piotr Umiastowski pisał o stosowaniu "porządnej miłości małżeńskiej ku chwale Panu Bogu". Radził, by Wenery zażywać 6-7 godzin po jedzeniu, ale roztropnie, "nie bestialsko jako koń albo muł, jako bezrozumni niektórzy czynią". Inni lekarze byli przeciwnego zdania, zalecając wstrzemięźliwość. W ogóle recepty i rady przeczyły sobie wzajemnie. Gabriel García Márquez pisze o odstraszaniu zarazy za pomocą salw armatnich, a to ze względu na rzekomo zbawienny wpływ dymu prochowego na czystość powietrza. Andrzej Karpiński wspomina o pomysłach przepędzania przez ulice stada bydła, którego ryk miał oczyścić zepsute powietrze. Podobny skutek miały wywierać zbiorowe śpiewy. Były jednak i poważniejsze w skutkach działania. Aby zapobiec roznoszeniu epidemii, wybijano zwierzęta. W Londynie w 1665 r. zabito 40 tys. psów i 200 tys. kotów.
Używajcie życia Reakcją na chorobę stawało się używanie życia. Już w czasach starożytnych pisał Tukidydes: "Dawniej oddawano się użyciu po kryjomu, teraz jawnie korzystano z chwili, widząc, jak szybko umierają bogacze, a ich majątki przejmują biedni". Podobnymi pobudkami kierowali się bohaterowie "Dekameronu" Boccaccia. Siedem młodych mieszkanek Florencji i pozostali przy życiu trzej ich kochankowie, którzy uszli z miasta ogarniętego przez zarazę, oddawali się miłości, przyjemnościom i zabawie. W relacji z Genewy z 1530 r. czytamy: "W czasie gdy szalała dżuma, widziałem pod oknami ciągnione na wózku ciała sześciu czy siedmiu zmarłych. Jednocześnie jednak można było zobaczyć pląsające dziewczęta. Bywało, że wśród tańca i śpiewów jedną wstrząsała nagle gorączka, tak iż trzeba było zanieść ją do domu, a następnego dnia odprowadzić na cmentarz, co nie przeszkadzało pozostałym tańczyć i bawić się dalej". Zresztą medycyna utrzymywała, że lękający się i strapieni pierwsi padają ofiarą zakażenia. Władze pruskie zalecały Wielkopolanom w obliczu epidemii cholery w 1831 r.: "Należy żyć zdrowo, unikać nadmiernego fizycznego wysiłku, nie poddawać się gwałtownym emocjom - strachowi, smutkowi, panice, trzeba starać się o pozytywne uczucia - wesołości, pogody, zaufania, co zwiększy odporność ".
Dobroczyńcy i złodzieje Zaraza stwarzała idealne warunki działania złodziejom. Rabunkiem zajmowali się nierzadko sami grabarze, obdzierając zwłoki z kosztowności. "Prawda to, żem pierścionki z trupów zdejmował i koszule" - przyznawał się w 1711 r. przed sądem jeden z nich. Grabarz Bieniasz w 1589 r., nie mogąc się doczekać na zdobycie łupu, "pomagał" nawet chorym, przyspieszając ich zgon. Na obszarach dotkniętych dżumą powstawały bandy rabujące dwory. Dlatego zamożniejsi zatrudniali ludzi, by pilnowali ich dobytku. Zapis z 1653 r. mówi: "Najmowała pani Jackowa Garbarka chłopów, którzy koło kamienice w nocy wartowali z muszkietami". Obok lęku, paniki i niegodziwości pojawiało się bohaterstwo. W czasie morów nierzadkie były przykłady wspierania chorych przez zamożnych darczyńców. Krakowska patrycjuszka Barbara Langówna w 1613 r. karmiła u siebie w domu biedaków, "sama potrawy podawała, krajała i jednej, która rąk nie miała, w usta kładła i jak dziecię karmiła". Szczególną rolę w obliczu masowej śmierci odgrywała opieka duszpasterska. Tą w Rzeczypospolitej wyróżnili się jezuici, wielu z nich oddało życie podczas pełnienia obowiązków.
Skąd te pomory Historycy nie są zgodni, czy zarazy nie były celowo rozprzestrzeniane (byłyby to pierwsze formy bioterroryzmu). Tukidydes, opowiadając o epidemii, która zaatakowała Grecję w czasie wojny peloponeskiej (V wiek p.n.e.), pisał, że mówiono wówczas, iż to Peloponezyjczycy zatruli greckie studnie. W średniowieczu niewątpliwie najczęściej o powodowanie moru oskarżano Żydów. Stało się to powodem wielu pogromów i mordów tysięcy ludzi tej nacji. Oskarżenia przybierały niekiedy osobliwą formę. Niejaki Sebastian Miczyński twierdził, że "wynajmują oni (Żydzi) człowieka, wlewającego w ucho wisielca mleko kobiety chrześcijańskiej, co powoduje mór". Współcześni historycy nie wierzą w dawne opowieści o celowym rozsiewaniu zarazy. Widzą w nich raczej poszukiwanie kozła ofiarnego. Oskarżeniom Żydów przeciwstawiał się też Kościół. Papież Klemens VI w bulli z 1348 r. potępił prześladowców Izraelitów, wskazując, że padają oni ofiarą moru jak wszyscy pozostali. Głównym powodem masowych epidemii w minionych stuleciach były klęski nieurodzaju i głód, prowadzące do osłabienia odporności organizmu. W naszych sytych czasach jesteśmy wolni od tych zagrożeń, ale pojawiły się nowe niebezpieczeństwa, o czym przekonują AIDS i SARS. Stajemy wobec nich często tak bezradni jak nasi pradziadowie. I jak oni szukamy winnych.
Dariusz Łukasiewicz
Plagi ludzkości |
---|
AIDS Zespół nabytego niedoboru odporności, choroba przenoszona przez krew i spermę. Pierwsze jej przypadki odnotowano w 1981 r. w USA. Do dzisiaj HIV zakaziło się 60 mln osób. Cholera Do XIX w. uważana za chorobę egzotyczną, w 1830 r. pojawiła się w Moskwie, przeszła przez Warszawę i Berlin, by w 1832 r. pojawić się w Paryżu. Ostatni raz we Francji epidemia cholery wybuchła w 1884 r. Dżuma Choroba przenoszona przez szczury, pochłonęła najwięcej ofiar. Ostatnia wielka europejska epidemia dżumy wybuchła w Marsylii w 1720 r. W 1896 r. dżuma zabiła w Indiach około 6 mln osób. Gruźlica Znał ją już Hipokrates, stała się chorobą wielkich przemysłowych miast XIX w. i ubogich robotniczych dzielnic. Ospa Choroba opanowana dzięki szczepionce Jennera pod koniec XVIII w. Jej epidemie powracały jeszcze lokalnie, na przykład w Polsce w 1963 r. Trąd Znany już w starożytności w Azji. Apogeum występowania w Europie choroba osiągnęła w średniowieczu. Chorych wykluczano z życia, pozbawiano praw i zamykano w izolowanych leprozoriach. Trąd ustąpił w XVI stuleciu. Tyfus plamisty Siał śmierć przede wszystkim w XX w., szczególnie w okresie I i II wojny światowej. W komunistycznej Rosji tylko w latach 1917-1921 pochłonął 3 mln ofiar. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.