Widmo, widmo eurowzroczności krąży nad EuropąEurowzroczność, czyli zabójcza krótkowzroczność, od lat nęka Unię Europejską. UE rozwija się znacznie wolniej niż USA, bo Europejczycy nie potrafią w porę dostrzec tego, co naprawdę ważne, a co dostrzegają Amerykanie. Europejczycy nie widzą przede wszystkim tego, że nie opłaca się być zaskakiwanym. Nie opłaca się być zaskakiwanym przez dekoniunkturę, lepiej jej przeciwdziałać, tnąc podatki, rozbijając monopole i redukując liczbę zasiłkobiorców. Nie opłaca się być zaskakiwanym przez terrorystów i terrorystyczne reżimy, lepiej uprzedzić ich atak.
Epidemia szczególnie groźnej odmiany eurowzroczności - euroślepoty - ogarnęła niedawno przywódców i wielu obywateli Francji, Niemiec, Belgii i Luksemburga, którzy w iście samobójczym odruchu postanowili na złość Ameryce wydłubać sobie oczy. Najpierw odmówili udziału w wojnie przeciw reżimowi Husajna, a teraz zaczęli straszyć utworzeniem wspólnych sił zbrojnych, co de facto pogrzebałoby NATO. Z przebiegu ostatniego szczytu euroślepców można na szczęście wywnioskować, że istnieje jeszcze nadzieja na częściowe odzyskanie przez nich wzroku. Zebrani w Brukseli liderzy Niemiec, Francji, Belgii i Luksemburga dostrzegli bowiem wreszcie, iż NATO składa się ze Stanów Zjednoczonych i 18 karzełków, które wydają na obronę połowę tego co USA, a dysponują armiami wartymi w sumie ledwie jedną dziesiątą amerykańskiej mocy bojowej (vide: "Siły ślamazarnego reagowania").
Amerykańskie okulary korekcyjne przydałyby się jednak pilnie nie tylko prezydentowi Chiracowi, kanclerzowi Schröderowi i premierowi Verhofstadtowi, ale też większości polskich polityków, w tym prezydentowi Kwaśniewskiemu i premierowi Millerowi. O ile bowiem w sprawach zagranicznych - integracji Polski z Unią Europejską, wojny z terroryzmem i sporu euroatlantyckiego - od dawna dowodzimy swej daleko-, czyli amerykowzroczności, o tyle w sprawach wewnętrznych cierpimy na zaawansowaną i wciąż postępującą eurowzroczność.
Oto bowiem nasi krótkowzroczni politycy co roku topią dziesiątki miliardów złotych w nierentownych firmach, kupując sobie za nasze pieniądze spokojne trwanie na urzędach. W ten sposób w ostatnich kilkunastu latach wyrzucili w błoto ponad 250 mld zł (62 mld dolarów), umacniając przekonanie Polaków, że z samego faktu urodzenia się obywatelem RP wynika prawo do otrzymywania zasiłku, renty albo emerytury. A tych, którzy jeszcze pracują na utrzymanie Ogólnopolskiego Zakładu Opieki Aspołecznej, dobijają niesłychanie wysokimi podatkami i parapodatkami, zupełnie nie zawracając sobie głowy przyszłością (vide: "Haracz stagnacji").
Amerykańskie okulary przydałyby się przede wszystkim Leszkowi Millerowi, który okazuje się szczególnie dotkliwie dotknięty krótkowidztwem. Niezawiadomienie prokuratury o korupcyjnej propozycji złożonej Agorze przez Rywina już zawiodło premiera przed oblicze sejmowej komisji śledczej. Ofiarą krótkowzroczności Millera pada też SLD i rząd, których notowania spadają na łeb, na szyję, a może paść cała Polska - jeśli millerowzroczność negatywnie zaważy na wyniku referendum europejskiego. I żadna kosmetyka w tym wypadku nie pomoże, tym bardziej że kosmetyki są znacznie bardziej szkodliwe, niż się do niedawna wydawało - jak dowodzi Zbigniew Wojtasiński, autor "Jadowitych kosmetyków", cover story tego numeru "Wprost". Co więc zamiast henny, szminki i pudru?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.