Do polityków PiS zgłosiła się agencja. Ale nie taka zwykła, jakich pełno w Warszawie, lecz agencja sobowtórów. Sobowtóry zarabiają na tym, że są wykorzystywane w celach promocyjnych. W PiS nad ofertą troskliwie się pochylono. Ktoś nawet wpadł na pomysł, żeby zgłosić Jarosława Kaczyńskiego jako sobowtóra Lecha. Dochody z jego występów miałyby zasilać kasę partii. Śmiechom i żartom nie było końca. Dobra, dobra, odechce wam się śmiać, jak Jarosław się o tym dowie.
A Jarosław Kaczyński dokonał rzeczy niebywałej. Zawsze kochano go, jak pogodę w marcu, a tu nagle: bach! Stał się prawie tak popularny jak Aleksander Kwaśniewski. Tak przynajmniej wynika z rankingu CBOS. Przy okazji z rankingu wypadł drugi Kaczyński - Lech, co oczywiście PiS-owców wkurzyło. Okazało się, że wypadł, bo już nie jest politykiem ogólnokrajowym, tylko jakimś tam prowincjonalnym prezydentem Warszawy. I tu rysuje się cały polityczny geniusz Andrzeja Olechowskiego, który prezydentem stolicy nie został, ale za to został w rankingu CBOS. Ogólnokrajowy jest na maksa.
Bardzo trendy jest ostatnio propagowanie Europy. W Warszawie odbyła się - przepraszamy za sformułowanie - konwencja inaugurująca kampanię Ruchu Obywatelskiego Karta Przyszłości i Bloku Senat 2001. Obecni byli m.in. Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Buzek i Krzysztof Piesiewicz. Policja nikogo nie aresztowała. A szkoda. Takie przynudzanie powinno być karalne.
Ważna informacja dla biologów! We Wrocławiu na tamtejszym rynku zaobserwowano małe stadko młodych członków Unii Wolności. Hałasowali i agitowali za integracją europejską. Fakt ten może dziwić. O ile bowiem na dojrzałych osobników z UW można jeszcze się natknąć dość często, o tyle młode, zwłaszcza w grupie, to prawdziwa rzadkość. Na razie brak sensownego wytłumaczenia tej anomalii.
Cóż, trzeba to sobie powiedzieć: PiS-owiec Ziobro gadanego to nie ma. Oj, nie ma. Dlatego, jak ognia unikają go dziennikarze radiowi i telewizyjni (trudno bowiem coś potem sklecić z jego jąkań). Jeszcze w małych dawkach, to jakoś te jego wygibasy słowne można ścierpieć. Ale kiedy duka przez siedem godzin - jak przy okazji przesłuchania Millera - to jakby ktoś paznokciami po tablicy zgrzytał. Nic dziwnego, że Miller dostał szału.
Nie tylko on się wkurzał. Po Sali Kolumnowej przechadzał się też zirytowany Jan Maria Rokita (PO) i pod nosem złorzeczył Ziobrze, że przynudza i czas marnuje. Faktycznie, Rokita wkurzyłby Millera pewnie już w drugiej minucie przesłuchania. W tym jest dobry.
Nieprawdziwe okazały się doniesienia o komercjalizacji i schodzeniu na psy Programu Trzeciego Polskiego Radia. Bo czyż komercyjne radio zaprasza do porannej audycji Krzysztofa Piesiewicza, lidera Ruchu Społecznego? W rezultacie zaspaliś-my i spóźniliśmy się do pracy. Dziękujemy ci, Trójko!
Grzegorz Kołodko nawiedził Klub Parlamentarny Samoobrony. Spotkanie mu się podobało. Nie tylko dlatego, że jeden dziwny człowiek obcował z innymi dziwnymi ludźmi. Także dlatego, że po-żegnano go oklaskami. Tygrys na kiełkach wziął to za dobrą monetę. Niesłusznie. - My po prostu jesteśmy kulturalni - ostudził entuzjazm wicepremiera senator Dzido. Kultu co?
Niesamowitej rzeczy się dowiedzieliśmy! Ryszard Czarnecki (ZChN), który integrował nas kiedyś z Europą, ostatnio był doradcą prezydenta Włocławka do spraw Unii Europejskiej. Ale już, niestety, nie jest. Prezydent go zwolnił, bo nie miał żadnych sukcesów. Ech, martwimy się tym Czarneckim. Działał we Wrocławiu, potem we Włocławku, byle nie skończył we Włodawie.
A Jarosław Kaczyński dokonał rzeczy niebywałej. Zawsze kochano go, jak pogodę w marcu, a tu nagle: bach! Stał się prawie tak popularny jak Aleksander Kwaśniewski. Tak przynajmniej wynika z rankingu CBOS. Przy okazji z rankingu wypadł drugi Kaczyński - Lech, co oczywiście PiS-owców wkurzyło. Okazało się, że wypadł, bo już nie jest politykiem ogólnokrajowym, tylko jakimś tam prowincjonalnym prezydentem Warszawy. I tu rysuje się cały polityczny geniusz Andrzeja Olechowskiego, który prezydentem stolicy nie został, ale za to został w rankingu CBOS. Ogólnokrajowy jest na maksa.
Bardzo trendy jest ostatnio propagowanie Europy. W Warszawie odbyła się - przepraszamy za sformułowanie - konwencja inaugurująca kampanię Ruchu Obywatelskiego Karta Przyszłości i Bloku Senat 2001. Obecni byli m.in. Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Buzek i Krzysztof Piesiewicz. Policja nikogo nie aresztowała. A szkoda. Takie przynudzanie powinno być karalne.
Ważna informacja dla biologów! We Wrocławiu na tamtejszym rynku zaobserwowano małe stadko młodych członków Unii Wolności. Hałasowali i agitowali za integracją europejską. Fakt ten może dziwić. O ile bowiem na dojrzałych osobników z UW można jeszcze się natknąć dość często, o tyle młode, zwłaszcza w grupie, to prawdziwa rzadkość. Na razie brak sensownego wytłumaczenia tej anomalii.
Cóż, trzeba to sobie powiedzieć: PiS-owiec Ziobro gadanego to nie ma. Oj, nie ma. Dlatego, jak ognia unikają go dziennikarze radiowi i telewizyjni (trudno bowiem coś potem sklecić z jego jąkań). Jeszcze w małych dawkach, to jakoś te jego wygibasy słowne można ścierpieć. Ale kiedy duka przez siedem godzin - jak przy okazji przesłuchania Millera - to jakby ktoś paznokciami po tablicy zgrzytał. Nic dziwnego, że Miller dostał szału.
Nie tylko on się wkurzał. Po Sali Kolumnowej przechadzał się też zirytowany Jan Maria Rokita (PO) i pod nosem złorzeczył Ziobrze, że przynudza i czas marnuje. Faktycznie, Rokita wkurzyłby Millera pewnie już w drugiej minucie przesłuchania. W tym jest dobry.
Nieprawdziwe okazały się doniesienia o komercjalizacji i schodzeniu na psy Programu Trzeciego Polskiego Radia. Bo czyż komercyjne radio zaprasza do porannej audycji Krzysztofa Piesiewicza, lidera Ruchu Społecznego? W rezultacie zaspaliś-my i spóźniliśmy się do pracy. Dziękujemy ci, Trójko!
Grzegorz Kołodko nawiedził Klub Parlamentarny Samoobrony. Spotkanie mu się podobało. Nie tylko dlatego, że jeden dziwny człowiek obcował z innymi dziwnymi ludźmi. Także dlatego, że po-żegnano go oklaskami. Tygrys na kiełkach wziął to za dobrą monetę. Niesłusznie. - My po prostu jesteśmy kulturalni - ostudził entuzjazm wicepremiera senator Dzido. Kultu co?
Niesamowitej rzeczy się dowiedzieliśmy! Ryszard Czarnecki (ZChN), który integrował nas kiedyś z Europą, ostatnio był doradcą prezydenta Włocławka do spraw Unii Europejskiej. Ale już, niestety, nie jest. Prezydent go zwolnił, bo nie miał żadnych sukcesów. Ech, martwimy się tym Czarneckim. Działał we Wrocławiu, potem we Włocławku, byle nie skończył we Włodawie.
Więcej możesz przeczytać w 19/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.