Listy od czytelników
Deja vu
1 maja około 11.40 przyleciałem do Warszawy. Po wyjściu z samolotu znalazłem się w sali odpraw paszportowych. Ludzie wypełniali ją szczelnie. Oczywiście połowa okienek odprawy była nie obsadzona, z wyjątkiem jednej budki, w której w dwu sąsiadujących okienkach urzędowali dwaj przedstawiciele straży granicznej. Jeden z nich miał maskę chirurgiczną na twarzy i odprawiał pasażerów z "trefnych" (nękanych przez SARS) krajów. W tłumie zbitym jak śledzie w beczce byli bowiem pasażerowie z Toronto. Jak wiadomo, Toronto zostało umieszczone na liście WHO wśród "trefnych" miast. Oczywiście już nie jest, ale o tym ekspert od gazmasek w porcie lotniczym Okęcie nie wiedział. Od czasu do czasu piskliwy głos nawoływał przez megafon, aby pasażerowie z Toronto zgłosili się do "zakaźnego" okienka. Przez tłum, potykając się o torby, paczki i pasażerów z krajów "bezpiecznych", przemieszczali się ciut nieświeży (po wielu godzinach lotu i licznych darmowych drinkach) potencjalni nosiciele "wirusa roku".
Kiedy po godzinie stania w tym zbitym tłumie znalazłem się w sali bagażowej lotniska, nie za bardzo mnie już zdziwiło, że nikt nie wiedział, gdzie znajdują się moje bagaże, a w hali odbioru bagażu nie ma osoby odpowiedzialnej za działanie transporterów bagażu. W końcu jednak bagaże się znalazły i szczęśliwie dotarłem do domu. (Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, dlaczego moja firma taksówkowa musi mnie pobierać z pasa trzeciego przed "przylotami", bo pas pierwszy jest zastrzeżony dla panów z firmy taksówkowej, której trzy pierwsze litery w nazwie to MAF). Odzyskawszy nieco sił, włączyłem telewizor. Przemawiał Edward Gierek (w programie II TVP). I wtedy wszystko zrozumiałem.
ŁUKASZ A. TURSKI
Plan katastrofy
Cieszę się, że ujawniliście w artykule "Plan katastrofy" (nr 13) trochę szczegółów ściśle tajnego programu ministra Kołodki. Jestem twórcą, dlatego szczególnie istotne było dla mnie ujawnienie zamiaru likwidacji prawa twórców do odliczania od podatku kosztów uzyskania przychodu. Jak piszą autorzy artykułu, spowoduje to podwyżkę podatków z tytułu korzystania z praw autorskich o 70-80 proc. Pozwolę sobie sprostować tę informację. Według moich obliczeń, dla przychodów mieszczących się w pierwszym progu podatkowym, czyli 37 924 zł, będzie to wzrost o 100 proc., natomiast w wypadku przychodów obłożonych najwyższą stawką podatkową, czyli 74 048 zł, będzie to już wzrost podatku o 270 proc.
Nie rozumiem, dlaczego zamierza się odebrać twórcom prawo do pomniejszenia aktualnie uzyskiwanych przychodów o wcześniej poniesione koszty. W żaden sposób nie można utożsamiać tego prawa z ulgą podatkową. Jest to jedynie prawne uznanie przez państwo faktycznie poniesionych przez twórców kosztów. Przypomnę, że prawo twórców do zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodów obowiązuje w Polsce od 50 lat. Z tego wynika, że do czasów ministra Kołodki urzędnicy państwowi nie widzieli potrzeby "łupienia" twórców, zapewne rozumieli, że ich dorobek powiększa ogólnonarodowe dobra kultury i nauki.
TOMASZ TRZCIŃSKI
Cywilizacja barbarzyńców
Ubolewam, że na jednym z etapów pracy redakcyjnej z mojego artykułu "Cywilizacja barbarzyńców" (nr 17) zniknęła informacja na temat głównego źródła, z którego korzystałem podczas jego pisania ("British Archaeology"). Niedopilnowanie, by informacja na temat źródeł znalazła się w ostatniej wersji tekstu, to poważne uchybienie, za które ponoszę pełną odpowiedzialność, mimo iż nie było ono wyrazem złej woli, lecz raczej błędem w sztuce. Niedopatrzenie tego rodzaju zdarzyło mi się po raz pierwszy i jest mi niezmiernie przykro, że do niego doszło.
Paweł Górecki
Kult bezdzietności
Odpowiedź na pytanie "dlaczego coraz więcej rodzin preferuje bezdzietność" ("Kult bezdzietności", nr 15) jest prosta: ponieważ takie zachowanie jest przez społeczeństwo premiowane materialnie, a zaradność materialna jest ceniona wyżej od prokreacyjnej. Zachodzące w ciążę kobiety są najczęściej pomijane przy awansach i podwyżkach - nawet jeśli ciąża nie ma wpływu na ich pracę - a po urlopie macierzyńskim (nie wspominając o wychowawczym, bo mało osób może sobie na niego pozwolić) zazwyczaj nie mają gdzie wracać. Żyjemy w kulturze paternalistycznej, w której zachowania nie dające prymatu mężczyźnie są rzadkością. Dodatkowo natura urządziła to tak, że choć tylko kobiety mogą rodzić, to nie pozbawiła ich ani potrzeby jedzenia, ani potrzeby akceptacji i uznania, ani mózgu. Kobiety chcą i umieją uczestniczyć w tworzeniu świata nie tylko jako maszynki do rodzenia dzieci. Niestety, bardzo często muszą wybierać - albo dziecko, albo kariera.
JOANNA MALWIŃSKA
Agonia metropolii
Opisana w artykule "Agonia metropolii" (nr 15) ICN Polfa Rzeszów SA jest firmą od samego początku swojego istnienia ulokowaną prawnie w Rzeszowie. Tam mieści się główny zakład produkcyjny, w którym zatrudnionych jest ponad 500 osób z 700-osobowej załogi. W skład firmy wchodzi biuro marketingu i sprzedaży ulokowane w Warszawie oraz zakład produkcyjny w stolicy. Nie zmienia to jednak faktu, że Rzeszów był i nadal jest - wbrew informacji zawartej w artykule - siedzibą ICN Polfa Rzeszów SA.
ADAM KOROLCZUK
Human Resources & Administration Director
Pieniądze i pojednanie
W gazetach ciągle pisze się o bezprawnym wykorzystaniu pieniędzy Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Jestem jedną z tych, których brutalnie wysiedlono i wywieziono na przymusowe roboty do Niemiec. Miałam wtedy niecałe 18 lat, a mój brat był młodszy o pięć lat, czyli miał zaledwie 13 lat. Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie powstała dziesięć lat temu, lecz pierwsze pieniądze otrzymaliśmy od niej we wrześniu 2001 r. Dostałam 2566 zł, brat - nie wiem ile, ale też niedużo. A przecież chociaż miał tylko 13 lat, pracował jak dorosły robotnik.
Zarząd fundacji, oprócz wysokich pensji, przyznawał sobie "nagrody" kwartalne wynoszące około 100 tys. zł, w sumie członkowie zarządu dostali po około 300 tys. zł rocznie. "Nagroda" Jana Parysa za ostatni kwartał wynosiła prawie 90 tys. zł. Jak to można porównać z tym, co otrzymali ci, którzy pracowali niewolniczo? Słowo "złodziejstwo" brzmi zbyt łagodnie wobec takiego postępowania. Panowie Parys, Turczyński, Pająk nie są jednak przypadkowymi ludźmi z ulicy, zostali przecież przez kogoś rekomendowani. Dlaczego ci, którzy polecali członków zarządu, milczą i nie wstydzą się tego, iż ich popierali? Wyznaczyli im wysokie pensje i niezbyt absorbujące zadania.
Jeden z wielkich Polaków powiedział: "Upaść może naród wielki, zginąć tylko nikczemny". Czyżby nasz naród, który wydał wielu zacnych i szlachetnych ludzi, miał zginąć jako nikczemny?
M. H. DOŁOMISIEWICZ
Kult bezdzietności
Odpowiedź na pytanie "dlaczego coraz więcej rodzin preferuje bezdzietność" ("Kult bezdzietności", nr 15) jest prosta: ponieważ takie zachowanie jest przez społeczeństwo premiowane materialnie, a zaradność materialna jest ceniona wyżej od prokreacyjnej. Zachodzące w ciążę kobiety są najczęściej pomijane przy awansach i podwyżkach - nawet jeśli ciąża nie ma wpływu na ich pracę - a po urlopie macierzyńskim (nie wspominając o wychowawczym, bo mało osób może sobie na niego pozwolić) zazwyczaj nie mają gdzie wracać. Żyjemy w kulturze paternalistycznej, w której zachowania nie dające prymatu mężczyźnie są rzadkością. Dodatkowo natura urządziła to tak, że choć tylko kobiety mogą rodzić, to nie pozbawiła ich ani potrzeby jedzenia, ani potrzeby akceptacji i uznania, ani mózgu. Kobiety chcą i umieją uczestniczyć w tworzeniu świata nie tylko jako maszynki do rodzenia dzieci. Niestety, bardzo często muszą wybierać - albo dziecko, albo kariera. Najwyraźniejszym chyba przykładem jest Japonia, w której kobiety pracują do zamążpójścia i ani dnia dłużej - oczywiście z nielicznymi wyjątkami.
JOANNA MALWIŃSKA
Agonia metropolii
Opisana w artykule "Agonia metropolii" (nr 15) ICN Polfa Rzeszów SA jest firmą od samego początku swojego istnienia ulokowaną prawnie w Rzeszowie. Tam mieści się główny zakład produkcyjny, w którym zatrudnionych jest ponad 500 osób z 700-osobowej załogi. W skład firmy wchodzi biuro marketingu i sprzedaży ulokowane w Warszawie oraz zakład produkcyjny w stolicy. Nie zmienia to jednak faktu, że Rzeszów był i nadal jest - wbrew informacji zawartej w artykule - siedzibą ICN Polfa Rzeszów SA.
ADAM KOROLCZUK
Human Resources & Administration Director
Korporacenizm
Studenci prawa świetnie wiedzą, że na egzaminach na aplikacje prawnicze dzieci członków korporacji osiągają zadziwiająco dobre wyniki ("Korporacenizm", nr 14). Sama znam studentów będących dziećmi adwokatów czy radców prawnych, nie wyróżniających się niczym na studiach, ale całkowicie spokojnych o własną przyszłość w zawodzie. To korporacje decydują, kto stanie się członkiem ich "elitarnego" towarzystwa. Warto przyjrzeć się bliżej ich argumentom:
- "Dopuszczanie do wykonywania zawodu to tradycja wywodząca się ze średniowiecza". Owszem, już średniowieczne cechy przyjmowały w swój skład głównie własne dzieci, co powodowało konflikty społeczne i hamowało rozwój cywilizacyjny.
- "Musi istnieć nadzór na poziomie usług świadczonych przez zawodowych prawników". Tak, ale nadzór korporacji powinien się ograniczać do kwestii merytorycznych. Egzaminy na aplikacje może przeprowadzać obiektywna komisja państwowa.
- "Korporacje powinny mieć prawo decydowania o tym, kto będzie ich członkiem, bo po to są między innymi tworzone". Czyli korporacje są celem samym w sobie. Najprostszym rozwiązaniem tej retorycznej zawiłości byłaby likwidacja korporacji.
- "Między prawnikami nie ma i nie może być konkurencji. Nie może być przecież tak, że kolega podbiera koledze klientów". Argument wyjątkowo bezczelny. Podczas gdy w polskiej gospodarce ludzie coraz silniej konkurują o każdą złotówkę, zawodowi prawnicy mają pozostawać ponad tą "szarą masą". Przecież konkurencja to nieodłączny element wolnego rynku!
Prawda wygląda tak, iż wąska grupa zawodowa zdobyła monopol w pewnej dziedzinie gospodarki i zazdrośnie strzeże uzyskanych przywilejów. Jej ofiarami są rzesze absolwentów, często bardziej profesjonalnych niż zawodowi prawnicy. Sytuację można określić wręcz jako terroryzm w majestacie prawa. Nie słychać poważniejszych protestów, bo każdy niedoszły prawnik woli cicho siedzieć, licząc na cień szansy, niż narażać się korporacji. Patologiczna sytuacja będzie musiała się w przyszłości, wzorem zachodnich krajów, zmienić. Konkurencja jest bowiem niezbędnym bodźcem rozwoju, a zasady etyki muszą być szczególnie szanowane właśnie w środowisku prawników.
KATARZYNA WILECKA
studentka prawa
Kult bezdzietności
Po przeczytaniu artykułu "Kult bezdzietności" (nr 15) przypomniałam sobie pytanie, które rok temu zadała mi moja lekarka ginekolog - "A dzieci to kiedy niby pani chce mieć? Najważniejsza jest kariera?". Otóż w moim wypadku o karierze raczej nie można mówić. Mam trzydzieści lat i jestem nauczycielką. Nie jestem bezdzietna z wyboru, bo ja takiego wyboru po prostu nie mam. Nie zamierzam uszczęśliwiać świata dzieckiem, dla którego nie będę miała czasu, bo będę pracowała na jego utrzymanie na trzech etatach (o ile w dobie rosnącego bezrobocia będę miała szczęście posiadania tych trzech etatów). Nie mówiąc już o tym, że na ekstrawagancję (a w tej sytuacji bezmyślność, samolubstwo i głupotę) samotnego macierzyństwa z wyboru, tylko dlatego, że "kobieta powinna urodzić dziecko", nigdy się nie zdecyduję. Od momentu poczęcia ponoszę przez najbliższych dwadzieścia lat odpowiedzialność za los człowieka, który pojawi się dzięki mnie na świecie! Co mu mogę zaoferować? Miłość? W takich warunkach? Bez mieszkania? Jakichkolwiek oszczędności? Żyjąc samej z dnia na dzień? W dzisiejszych czasach brak dzieci to najczęściej nie kult bezdzietności, ale wymuszona sytuacją społeczną bolesna decyzja.
EWA KALWICKA
Agent nr 1
Były prezes PZU Jan Monkiewicz, bohater artykułu "Agent nr 1" (nr 16), nie wymyślił niczego nowego - poszedł drogą przetartą przez korporacje zawodowe. Uzyskał wpływ na obsadę stanowisk, szermując wzniosłymi argumentami o wyeliminowaniu z rynku niewłaściwych ludzi (oczywiście dla dobra klienta), podniesieniu wiarygodności i poziomu usług. Następnie, naśladując korporację adwokacką, forsującą obowiązek zatrudniania adwokatów w postępowaniach w trybie administracyjno-odwoławczym, usiłował wprowadzić obowiązek ubezpieczania mieszkań. Skorzystał też z pomysłu korporacji sędziów, którzy zażądali (i dostali) od każdego sporządzonego bilansu rocznego spółki handlowej 30 zł na rzecz sądu gospodarczego, i wprowadził opłatę od polis OC w skromniejszej wprawdzie kwocie, ale samochodów jest więcej niż spółek. Do zagospodarowania zostały jeszcze pomysły korporacji notariuszy i radców prawnych, które to korporacje przy współudziale sądów gospodarczych "wyjęły" z kieszeni przedsiębiorców prawie pół miliarda USD.
Jeżeli kogoś bulwersuje wtrącanie się KNUiFE do zarządzania prywatnymi spółkami, to proszę pamiętać, że korporacje narzucają spółkom cenniki, zakaz reklamy, a nawet liczbę i wielkość tabliczek informacyjnych. A jeśli chodzi o narzucanie przez szefa KNUiFE ludzi do rad nadzorczych, to też normalka. Dzisiaj - podobnie jak za czasów PRL - mamy bowiem do czynienia z reglamentacją na skalę masową, tylko innego rodzaju. W PRL pracy było pod dostatkiem, a dóbr konsumpcyjnych deficyt - reglamentowano więc dobra. Dzisiaj mamy dóbr konsumpcyjnych pod dostatkiem, ale reglamentuje się deficytowe posady.
TADEUSZ GRABIEC
1 maja około 11.40 przyleciałem do Warszawy. Po wyjściu z samolotu znalazłem się w sali odpraw paszportowych. Ludzie wypełniali ją szczelnie. Oczywiście połowa okienek odprawy była nie obsadzona, z wyjątkiem jednej budki, w której w dwu sąsiadujących okienkach urzędowali dwaj przedstawiciele straży granicznej. Jeden z nich miał maskę chirurgiczną na twarzy i odprawiał pasażerów z "trefnych" (nękanych przez SARS) krajów. W tłumie zbitym jak śledzie w beczce byli bowiem pasażerowie z Toronto. Jak wiadomo, Toronto zostało umieszczone na liście WHO wśród "trefnych" miast. Oczywiście już nie jest, ale o tym ekspert od gazmasek w porcie lotniczym Okęcie nie wiedział. Od czasu do czasu piskliwy głos nawoływał przez megafon, aby pasażerowie z Toronto zgłosili się do "zakaźnego" okienka. Przez tłum, potykając się o torby, paczki i pasażerów z krajów "bezpiecznych", przemieszczali się ciut nieświeży (po wielu godzinach lotu i licznych darmowych drinkach) potencjalni nosiciele "wirusa roku".
Kiedy po godzinie stania w tym zbitym tłumie znalazłem się w sali bagażowej lotniska, nie za bardzo mnie już zdziwiło, że nikt nie wiedział, gdzie znajdują się moje bagaże, a w hali odbioru bagażu nie ma osoby odpowiedzialnej za działanie transporterów bagażu. W końcu jednak bagaże się znalazły i szczęśliwie dotarłem do domu. (Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, dlaczego moja firma taksówkowa musi mnie pobierać z pasa trzeciego przed "przylotami", bo pas pierwszy jest zastrzeżony dla panów z firmy taksówkowej, której trzy pierwsze litery w nazwie to MAF). Odzyskawszy nieco sił, włączyłem telewizor. Przemawiał Edward Gierek (w programie II TVP). I wtedy wszystko zrozumiałem.
ŁUKASZ A. TURSKI
Plan katastrofy
Cieszę się, że ujawniliście w artykule "Plan katastrofy" (nr 13) trochę szczegółów ściśle tajnego programu ministra Kołodki. Jestem twórcą, dlatego szczególnie istotne było dla mnie ujawnienie zamiaru likwidacji prawa twórców do odliczania od podatku kosztów uzyskania przychodu. Jak piszą autorzy artykułu, spowoduje to podwyżkę podatków z tytułu korzystania z praw autorskich o 70-80 proc. Pozwolę sobie sprostować tę informację. Według moich obliczeń, dla przychodów mieszczących się w pierwszym progu podatkowym, czyli 37 924 zł, będzie to wzrost o 100 proc., natomiast w wypadku przychodów obłożonych najwyższą stawką podatkową, czyli 74 048 zł, będzie to już wzrost podatku o 270 proc.
Nie rozumiem, dlaczego zamierza się odebrać twórcom prawo do pomniejszenia aktualnie uzyskiwanych przychodów o wcześniej poniesione koszty. W żaden sposób nie można utożsamiać tego prawa z ulgą podatkową. Jest to jedynie prawne uznanie przez państwo faktycznie poniesionych przez twórców kosztów. Przypomnę, że prawo twórców do zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodów obowiązuje w Polsce od 50 lat. Z tego wynika, że do czasów ministra Kołodki urzędnicy państwowi nie widzieli potrzeby "łupienia" twórców, zapewne rozumieli, że ich dorobek powiększa ogólnonarodowe dobra kultury i nauki.
TOMASZ TRZCIŃSKI
Cywilizacja barbarzyńców
Ubolewam, że na jednym z etapów pracy redakcyjnej z mojego artykułu "Cywilizacja barbarzyńców" (nr 17) zniknęła informacja na temat głównego źródła, z którego korzystałem podczas jego pisania ("British Archaeology"). Niedopilnowanie, by informacja na temat źródeł znalazła się w ostatniej wersji tekstu, to poważne uchybienie, za które ponoszę pełną odpowiedzialność, mimo iż nie było ono wyrazem złej woli, lecz raczej błędem w sztuce. Niedopatrzenie tego rodzaju zdarzyło mi się po raz pierwszy i jest mi niezmiernie przykro, że do niego doszło.
Paweł Górecki
Kult bezdzietności
Odpowiedź na pytanie "dlaczego coraz więcej rodzin preferuje bezdzietność" ("Kult bezdzietności", nr 15) jest prosta: ponieważ takie zachowanie jest przez społeczeństwo premiowane materialnie, a zaradność materialna jest ceniona wyżej od prokreacyjnej. Zachodzące w ciążę kobiety są najczęściej pomijane przy awansach i podwyżkach - nawet jeśli ciąża nie ma wpływu na ich pracę - a po urlopie macierzyńskim (nie wspominając o wychowawczym, bo mało osób może sobie na niego pozwolić) zazwyczaj nie mają gdzie wracać. Żyjemy w kulturze paternalistycznej, w której zachowania nie dające prymatu mężczyźnie są rzadkością. Dodatkowo natura urządziła to tak, że choć tylko kobiety mogą rodzić, to nie pozbawiła ich ani potrzeby jedzenia, ani potrzeby akceptacji i uznania, ani mózgu. Kobiety chcą i umieją uczestniczyć w tworzeniu świata nie tylko jako maszynki do rodzenia dzieci. Niestety, bardzo często muszą wybierać - albo dziecko, albo kariera.
JOANNA MALWIŃSKA
Agonia metropolii
Opisana w artykule "Agonia metropolii" (nr 15) ICN Polfa Rzeszów SA jest firmą od samego początku swojego istnienia ulokowaną prawnie w Rzeszowie. Tam mieści się główny zakład produkcyjny, w którym zatrudnionych jest ponad 500 osób z 700-osobowej załogi. W skład firmy wchodzi biuro marketingu i sprzedaży ulokowane w Warszawie oraz zakład produkcyjny w stolicy. Nie zmienia to jednak faktu, że Rzeszów był i nadal jest - wbrew informacji zawartej w artykule - siedzibą ICN Polfa Rzeszów SA.
ADAM KOROLCZUK
Human Resources & Administration Director
Pieniądze i pojednanie
W gazetach ciągle pisze się o bezprawnym wykorzystaniu pieniędzy Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Jestem jedną z tych, których brutalnie wysiedlono i wywieziono na przymusowe roboty do Niemiec. Miałam wtedy niecałe 18 lat, a mój brat był młodszy o pięć lat, czyli miał zaledwie 13 lat. Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie powstała dziesięć lat temu, lecz pierwsze pieniądze otrzymaliśmy od niej we wrześniu 2001 r. Dostałam 2566 zł, brat - nie wiem ile, ale też niedużo. A przecież chociaż miał tylko 13 lat, pracował jak dorosły robotnik.
Zarząd fundacji, oprócz wysokich pensji, przyznawał sobie "nagrody" kwartalne wynoszące około 100 tys. zł, w sumie członkowie zarządu dostali po około 300 tys. zł rocznie. "Nagroda" Jana Parysa za ostatni kwartał wynosiła prawie 90 tys. zł. Jak to można porównać z tym, co otrzymali ci, którzy pracowali niewolniczo? Słowo "złodziejstwo" brzmi zbyt łagodnie wobec takiego postępowania. Panowie Parys, Turczyński, Pająk nie są jednak przypadkowymi ludźmi z ulicy, zostali przecież przez kogoś rekomendowani. Dlaczego ci, którzy polecali członków zarządu, milczą i nie wstydzą się tego, iż ich popierali? Wyznaczyli im wysokie pensje i niezbyt absorbujące zadania.
Jeden z wielkich Polaków powiedział: "Upaść może naród wielki, zginąć tylko nikczemny". Czyżby nasz naród, który wydał wielu zacnych i szlachetnych ludzi, miał zginąć jako nikczemny?
M. H. DOŁOMISIEWICZ
Kult bezdzietności
Odpowiedź na pytanie "dlaczego coraz więcej rodzin preferuje bezdzietność" ("Kult bezdzietności", nr 15) jest prosta: ponieważ takie zachowanie jest przez społeczeństwo premiowane materialnie, a zaradność materialna jest ceniona wyżej od prokreacyjnej. Zachodzące w ciążę kobiety są najczęściej pomijane przy awansach i podwyżkach - nawet jeśli ciąża nie ma wpływu na ich pracę - a po urlopie macierzyńskim (nie wspominając o wychowawczym, bo mało osób może sobie na niego pozwolić) zazwyczaj nie mają gdzie wracać. Żyjemy w kulturze paternalistycznej, w której zachowania nie dające prymatu mężczyźnie są rzadkością. Dodatkowo natura urządziła to tak, że choć tylko kobiety mogą rodzić, to nie pozbawiła ich ani potrzeby jedzenia, ani potrzeby akceptacji i uznania, ani mózgu. Kobiety chcą i umieją uczestniczyć w tworzeniu świata nie tylko jako maszynki do rodzenia dzieci. Niestety, bardzo często muszą wybierać - albo dziecko, albo kariera. Najwyraźniejszym chyba przykładem jest Japonia, w której kobiety pracują do zamążpójścia i ani dnia dłużej - oczywiście z nielicznymi wyjątkami.
JOANNA MALWIŃSKA
Agonia metropolii
Opisana w artykule "Agonia metropolii" (nr 15) ICN Polfa Rzeszów SA jest firmą od samego początku swojego istnienia ulokowaną prawnie w Rzeszowie. Tam mieści się główny zakład produkcyjny, w którym zatrudnionych jest ponad 500 osób z 700-osobowej załogi. W skład firmy wchodzi biuro marketingu i sprzedaży ulokowane w Warszawie oraz zakład produkcyjny w stolicy. Nie zmienia to jednak faktu, że Rzeszów był i nadal jest - wbrew informacji zawartej w artykule - siedzibą ICN Polfa Rzeszów SA.
ADAM KOROLCZUK
Human Resources & Administration Director
Korporacenizm
Studenci prawa świetnie wiedzą, że na egzaminach na aplikacje prawnicze dzieci członków korporacji osiągają zadziwiająco dobre wyniki ("Korporacenizm", nr 14). Sama znam studentów będących dziećmi adwokatów czy radców prawnych, nie wyróżniających się niczym na studiach, ale całkowicie spokojnych o własną przyszłość w zawodzie. To korporacje decydują, kto stanie się członkiem ich "elitarnego" towarzystwa. Warto przyjrzeć się bliżej ich argumentom:
- "Dopuszczanie do wykonywania zawodu to tradycja wywodząca się ze średniowiecza". Owszem, już średniowieczne cechy przyjmowały w swój skład głównie własne dzieci, co powodowało konflikty społeczne i hamowało rozwój cywilizacyjny.
- "Musi istnieć nadzór na poziomie usług świadczonych przez zawodowych prawników". Tak, ale nadzór korporacji powinien się ograniczać do kwestii merytorycznych. Egzaminy na aplikacje może przeprowadzać obiektywna komisja państwowa.
- "Korporacje powinny mieć prawo decydowania o tym, kto będzie ich członkiem, bo po to są między innymi tworzone". Czyli korporacje są celem samym w sobie. Najprostszym rozwiązaniem tej retorycznej zawiłości byłaby likwidacja korporacji.
- "Między prawnikami nie ma i nie może być konkurencji. Nie może być przecież tak, że kolega podbiera koledze klientów". Argument wyjątkowo bezczelny. Podczas gdy w polskiej gospodarce ludzie coraz silniej konkurują o każdą złotówkę, zawodowi prawnicy mają pozostawać ponad tą "szarą masą". Przecież konkurencja to nieodłączny element wolnego rynku!
Prawda wygląda tak, iż wąska grupa zawodowa zdobyła monopol w pewnej dziedzinie gospodarki i zazdrośnie strzeże uzyskanych przywilejów. Jej ofiarami są rzesze absolwentów, często bardziej profesjonalnych niż zawodowi prawnicy. Sytuację można określić wręcz jako terroryzm w majestacie prawa. Nie słychać poważniejszych protestów, bo każdy niedoszły prawnik woli cicho siedzieć, licząc na cień szansy, niż narażać się korporacji. Patologiczna sytuacja będzie musiała się w przyszłości, wzorem zachodnich krajów, zmienić. Konkurencja jest bowiem niezbędnym bodźcem rozwoju, a zasady etyki muszą być szczególnie szanowane właśnie w środowisku prawników.
KATARZYNA WILECKA
studentka prawa
Kult bezdzietności
Po przeczytaniu artykułu "Kult bezdzietności" (nr 15) przypomniałam sobie pytanie, które rok temu zadała mi moja lekarka ginekolog - "A dzieci to kiedy niby pani chce mieć? Najważniejsza jest kariera?". Otóż w moim wypadku o karierze raczej nie można mówić. Mam trzydzieści lat i jestem nauczycielką. Nie jestem bezdzietna z wyboru, bo ja takiego wyboru po prostu nie mam. Nie zamierzam uszczęśliwiać świata dzieckiem, dla którego nie będę miała czasu, bo będę pracowała na jego utrzymanie na trzech etatach (o ile w dobie rosnącego bezrobocia będę miała szczęście posiadania tych trzech etatów). Nie mówiąc już o tym, że na ekstrawagancję (a w tej sytuacji bezmyślność, samolubstwo i głupotę) samotnego macierzyństwa z wyboru, tylko dlatego, że "kobieta powinna urodzić dziecko", nigdy się nie zdecyduję. Od momentu poczęcia ponoszę przez najbliższych dwadzieścia lat odpowiedzialność za los człowieka, który pojawi się dzięki mnie na świecie! Co mu mogę zaoferować? Miłość? W takich warunkach? Bez mieszkania? Jakichkolwiek oszczędności? Żyjąc samej z dnia na dzień? W dzisiejszych czasach brak dzieci to najczęściej nie kult bezdzietności, ale wymuszona sytuacją społeczną bolesna decyzja.
EWA KALWICKA
Agent nr 1
Były prezes PZU Jan Monkiewicz, bohater artykułu "Agent nr 1" (nr 16), nie wymyślił niczego nowego - poszedł drogą przetartą przez korporacje zawodowe. Uzyskał wpływ na obsadę stanowisk, szermując wzniosłymi argumentami o wyeliminowaniu z rynku niewłaściwych ludzi (oczywiście dla dobra klienta), podniesieniu wiarygodności i poziomu usług. Następnie, naśladując korporację adwokacką, forsującą obowiązek zatrudniania adwokatów w postępowaniach w trybie administracyjno-odwoławczym, usiłował wprowadzić obowiązek ubezpieczania mieszkań. Skorzystał też z pomysłu korporacji sędziów, którzy zażądali (i dostali) od każdego sporządzonego bilansu rocznego spółki handlowej 30 zł na rzecz sądu gospodarczego, i wprowadził opłatę od polis OC w skromniejszej wprawdzie kwocie, ale samochodów jest więcej niż spółek. Do zagospodarowania zostały jeszcze pomysły korporacji notariuszy i radców prawnych, które to korporacje przy współudziale sądów gospodarczych "wyjęły" z kieszeni przedsiębiorców prawie pół miliarda USD.
Jeżeli kogoś bulwersuje wtrącanie się KNUiFE do zarządzania prywatnymi spółkami, to proszę pamiętać, że korporacje narzucają spółkom cenniki, zakaz reklamy, a nawet liczbę i wielkość tabliczek informacyjnych. A jeśli chodzi o narzucanie przez szefa KNUiFE ludzi do rad nadzorczych, to też normalka. Dzisiaj - podobnie jak za czasów PRL - mamy bowiem do czynienia z reglamentacją na skalę masową, tylko innego rodzaju. W PRL pracy było pod dostatkiem, a dóbr konsumpcyjnych deficyt - reglamentowano więc dobra. Dzisiaj mamy dóbr konsumpcyjnych pod dostatkiem, ale reglamentuje się deficytowe posady.
TADEUSZ GRABIEC
Więcej możesz przeczytać w 19/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.