Pendolino dojeżdża od tygodnia do Rzeszowa, a mieszkańcy Przemyśla i Jarosławia żądają wydłużenia trasy – można by powiedzieć – „dla państwa sędziów ze stolycy”. Tymczasem trzeba się przesiąść do czegoś wolniejszego i już za półtorej godziny jesteśmy w Przemyślu w trybunale. W jeden dzień trudno będzie obrócić z Warszawy, chyba że samolotem do Jasionki. Karlsruhe – przygraniczne powiatowe miasto w Badenii, gdzie siedzibę ma niemiecki trybunał – to, swoją drogą, także ponad pięć godzin pociągiem lub siedem samochodem z Berlina. Może więc jednak lepiej na początek wybrać jakieś miasto z uniwersyteckim Wydziałem Prawa z szybszym dojazdem do stolicy, powiedzmy Łódź lub Poznań? A jeśli już sędziowie mają jeździć daleko, to trzeba jak w Niemczech dla towarzystwa zarządzić też przeprowadzkę Sądu Najwyższego i, powiedzmy, NSA.
Kwestia wyjazdu trybunału wychynęła trochę niezręcznie jako pomysł na jego „karne” przeniesienie z Warszawy. W innych okolicznościach trzeba by taki pomysł potraktować jako przywilej odsapnięcia od polityków, szczególnie po traumach ostatnich tygodni. Choć, naturalnie, w Przemyślu marszałek Kuchciński i prezes Rzepliński i tak na mur-beton spotkają się w Rynku.
Polski sąd konstytucyjny należy do nielicznych, które wybierane są w całości przez parlament. Ustawodawcy nawet w niespokojnych dla polskiej polityki latach 90. nie przyszło do głowy, że jakaś partia może rządzić dłużej niż dwie kadencje, a i w ciągu dwóch może w zasadzie wybrać do trybunału tylko swoich kandydatów. W każdym razie gdy PO zaczęła gmerać przy TK, okazało się, że dla polskiego sądu konstytucyjnego Wersal się skończył definitywnie. Nowa władza zaczęła naprawiać sytuację tak, jak uważała za stosowne. I dzisiaj każde dzidzi widzi, że czas na nowy kształt trybunału. We Francji na przykład swoje prawo do udziału w jego pracach mają byli prezydenci. Sarkozy permanentnie ignoruje posiedzenia, Chirac jest chory, a dziewięćdziesięciolatek Valéry Giscard d’Estaing, owszem, bywa na posiedzeniach, jednak potem opowiada, jak się nudzi w trybunale. We Włoszech obie izby parlamentu wybierają sędziów większością 3/5 głosów, swoich nominatów dodaje samorząd sędziów. Gdyby włoski parlament nie wybrał ostatnio sędziów trybunału w 32. głosowaniu, by zapełnić wakaty, prezydent republiki miałby prawo rozwiązać… parlament.
W naszych warunkach swoich kandydatów powinno zgłaszać zgromadzenie profesorów prawa polskich uniwersytetów, swoich reprezentantów powinien mieć prezydent. Trybunał w dotychczasowym kształcie nie przeszedł próby, bo był zaprojektowany na inne czasy, a dzisiaj polityka jest o wiele ostrzejsza niż przed laty. Nie ma co obrażać się na rzeczywistość. Już na koniec: choćby Ministerstwo Edukacji zarządziło dodatkowe lekcje o trybunale, a sam TK wydał sto tomów o własnej roli, nic by to nie dało w opowiedzeniu Polakom, po co jest trybunał i jak ważna jest konstytucja w porównaniu z obecnym kryzysem! Wesołych świąt i spokojnego Nowego Roku. ■
* Historyk, publicysta, pracuje w ISP PAN
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.