Rajd po krainie marzeń
Przeciętny samochód jeżdżący po polskich drogach ma mniej więcej osiem lat i jest wart w porywach do 15 tys. zł. Ani to dużo, ani mało. Na tyle nas stać i już. Ponieważ są jednak święta, możemy na chwilę przenieść się w świat nieco mniej realny. Oto trzy samochody, których łączna wartość przekracza 1,3 mln zł – Audi Q7, Volvo XC90 i hybrydowe BMW X5. Jakby dokładnie policzyć, to pewnie pod maską koni mają niewiele mniej. Nie będziemy ich jednak liczyć – uwierzcie mi, że w tych autach problem braku mocy nie istnieje. Zresztą w ogóle o niewielu problemach można mówić. Przyspieszają do setki w kilka sekund, regulowane zawieszenie można dostosować do trybu jazdy i nawierzchni w taki sposób, że nierówności przestają przeszkadzać. Interface jest tak przejrzysty, że nie trzeba się właściwie uczyć jego obsługi – wystarczy trochę intuicji. Wszystkie są tak obszerne, że nawet po rozłożeniu trzeciego rzędu siedzeń pozostaje sporo miejsca na bagaże. No i jadąc każdym z tych aut, wzbudza się zawiść innych kierowców, co znacznie utrudnia włączanie się do ruchu.
Gdy więc jest kolejka do jakiegoś zjazdu, nie ma co liczyć, że ktoś okaże się uprzejmy i wpuści nas przed siebie. Trzeba być przygotowanym na wcinanie się na siłę, co jeszcze wzmaga poczucie niechęci. Gdy już jest jasne, że są to auta, do których właściwie nie można się przyczepić, to przejdźmy do szczegółów. Najdroższe spośród tej trójki jest Audi Q7. Nie ma się zresztą co dziwić – jest wyposażone w najwięcej bajerów. Siedem trybów jazdy – od off road po sport. Nocą możemy włączyć system wychwytywania przechodniów – kamera łapie ich szybciej niż nasze oko, a więc najpierw widzimy ich na wyświetlaczu, a dopiero później przed maską. Pozwala to oszczędzić na długotrwałych procesach za potrącenie pieszego. Siedzenia w Q7 bardzo miło masują też plecy kierowcy i pasażera, co jest przyjemne nie tylko w długich trasach. No i to wyciszenie. Nawet przy jeździe 200 km/h można swobodnie rozmawiać. Volvo XC90 jest nieco głośniejsze, ale konstruktorzy postanowili to zrekompensować nagłośnieniem. Słuchając muzyki, można sobie wybrać studio, scenę lub salę filharmonii w Göteborgu. Fanaberia? Pewnie, ale efekt jest niesamowity. Przyjemność słuchania muzyki klasycznej w akustyce filharmonii jest nieoceniona. Volvo ma też bardziej dopracowaną linię, przez co robi milsze wrażenie.
Niewątpliwą zaletą hybrydowego BMW X5 jest oszczędność. Jeśli naładujemy akumulatory z gniazdka, ten ogromny samochód na setkę pali w mieście niespełna pięć litrów. Oczywiście dla kogoś, kto wydaje na auto ponad 400 tys. zł, nie musi to mieć wielkiego znaczenia, ale robi wrażenie. Gdy pracuje silnik elektryczny, samochód jeździ bezszelestnie, więc i w środku jest idealnie cicho. Gdy jednak włącza się silnik spalinowy, robi się głośniej. Nie na tyle jednak, by konieczne było mówienie podniesionym głosem. Po jeździe tymi samochodami można powiedzieć, że w dzisiejszym świecie miarą luksusu jest cisza. ■
©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.