Na niecały rok przed katastrofą smoleńską – 9 czerwca 2009 r. – szef MON Bogdan Klich podjął decyzję o wydaniu tzw. „Instrukcji organizacji lotów statków powietrznych o statusie HEAD”, czyli ściśle określonych procedur przewożenia najważniejszych osób w państwie. Dokument ogłoszono w Dzienniku Urzędowym MON. Sporządzenie instrukcji poprzedziła katastrofa wojskowego samolotu CASA C-295M w Mirosławcu 23 stycznia 2008 r. Zginęły w niej 24 osoby, w tym oficerowie Sił Powietrznych i czteroosobowa załoga. Gdyby przestrzegano wytycznych instrukcji wydanej w 2009 r., lot do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. nie powinien się w ogóle odbyć.
Lotnisko zamknięte
Według obowiązującego wówczas „Regulaminu lotów lotnictwa Sił Zbrojnych RP” z 2006 r. lotnisko Smoleńsk-Siewiernyj nie widniało w rejestrze lotnisk. Według polskich przepisów było więc lotniskiem zamkniętym, na którym samolot Tu-154M o numerze bocznym 101 nie powinien lądować. Do lotu 10 kwietnia 2010 r. nie wyznaczono też dwóch samolotów, czyli według instrukcji: poza zasadniczym powinien być też zapasowy. Później tłumaczono to brakiem... drugiego samolotu. Trzecią ważną kwestią było zbagatelizowanie informacji z jesieni 2009 r. , które docierały m.in. z 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Chodziło o pilne załatwienie otrzymywania przez polskich pilotów danych meteorologicznych z rosyjskich lotnisk. Wśród nich m.in. tzw. depesz STORM, w których zawarte są dane o niebezpiecznych zjawiskach pogodowych, takich jak mgły czy burze. Jeszcze w drugiej połowie marca 2010 r. prowadzono na szczeblu wojskowym polsko-rosyjskie rozmowy na ten temat, ale nic z nich nie wyszło. W konsekwencji polscy piloci 10 kwietnia 2010 r. dysponowali mało precyzyjnymi danymi pogodowymi, a informacje z zapasowego lotniska w Witebsku były przeterminowane. Do tego dochodziła sytuacja polskiego lotnictwa wojskowego, którą Natalia Wojtanowska – autorka książki „Aspekty prawne katastrofy smoleńskiej” – określiła stanem „głębokiej zapaści”.
Dopiero ponad miesiąc po katastrofie 17 maja 2010 r. powstał raport podpisany przez gen. Krzysztofa Załęskiego (wówczas p.o. dowódcy Sił Powietrznych RP). Dotyczył stanu lotnictwa wojskowego przed katastrofą smoleńską. Podkreślano w nim, że Siły Powietrzne od dłuższego czasu borykały się z kadrową redukcją oraz oszczędnościami, które miały wpływ na działania 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Według Natalii Wojtanowskiej raport ujawnił „ogromną niezdolność i brawurę aparatu państwowego w zapewnieniu sprawnego i efektywnego funkcjonowania wojskowej jednostki odpowiedzialnej za bezpieczeństwo lotów z VIP-ami na pokładzie”.
Decyzja nr 130 i jej uzasadnienie
15 kwietnia 2010 r. minister Bogdan Klich powołał Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jej zadaniem było – jak zaznaczono w dokumencie – określić „przyczyny zdarzenia lotniczego nr 192/2010/11 zaistniałego w dniu 10 kwietnia 2010”. Katastrofę opisano w dokumencie jako „zderzenie samolotu Tu-154M nr 101 (36 SPLT w Warszawie) z ziemią podczas wykonywania zejścia do lądowania na lotnisku Smoleńsk (Federacja Rosyjska)”. Dokument ten był szeroko komentowany i analizowany przez prawników.
Nieznane jest jednak jednostronicowe uzasadnienie powołania komisji, pod którym podpisali się: wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji dr Jacek Krawczyk, dyrektor departamentu prawnego MSWiA Andrzej Rudlicki oraz dyrektor generalny kierownictwa Ministerstwa Infrastruktury Katarzyna Szarkowska. To trzecia strona dołączona do dwustronicowego dokumentu podpisanego przez szefa MON Bogdana Klicha oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera. Ostatni akapit uzasadnia powołanie komisji porozumieniem z 14 grudnia 1993 r. między MON a Ministerstwem Obrony Federacji Rosyjskiej „w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej w przestrzeni powietrznej obu państw”.
Porozumienie zawarto na pięć lat z zastrzeżeniem automatycznego przedłużania na kolejne okresy. W kwietniu 2010 r. nadal obowiązywało. Artykuł 8 porozumienia stanowił, że podczas lądowania wojskowych samolotów RP na wojskowych lotniskach w Rosji strony zobowiązywały się przekazywać sobie pełne dane o lotniskach oraz dane meteorologiczne. Gdyby Polacy i Rosjanie w celu wyjaśnienia katastrofy opierali się na porozumieniu z 1993 r., wszelkie prace byłyby „prowadzone wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie”. Takie postawienie sprawy gwarantowało nam partnerskie współdziałanie w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Stało się jednak inaczej.
Akredytowany Klich
W tym samym dniu, kiedy powołano komisję, szef MON wydał pełnomocnictwo jej przewodniczącemu – Edmundowi Klichowi. Dotyczyło ono działań w charakterze akredytowanego przedstawiciela strony polskiej przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK). Według zarządzenia Władimira Putina z 13 kwietnia 2010 r. wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej miało być prowadzone na podstawie załącznika nr 13 konwencji chicagowskiej z 7 grudnia 1944 r. Z kolei sam lot 10 kwietnia został uznany za cywilny. Rosjanie nie powoływali się na obowiązujące porozumienie z 1993 r. Najkrócej: zachowywali się tak, jakby nigdy nie zostało podpisane.
Na takie rozwiązanie miał się zgodzić polski rząd, a ustalenia miały mieć charakter ustny. Ta decyzja (niezrozumiała w kontekście uzasadnienia powołania polskiej Komisji do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej) spowodowała, że strona rosyjska stała się jedynym gospodarzem w sprawie wyjaśnienia katastrofy z prawem pełnego dysponowania dowodami, wśród nich wrakiem samolotu Tu-154M. Także przyjęcie statusu lotu cywilnego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. uwalniało Rosjan od wielu niewygodnych pytań oraz odpowiedzialności m.in. pracowników lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. W pełnomocnictwie MON dla Edmunda Klicha powoływano się na Prawo lotnicze i – podobnie jak Rosjanie – również na załącznik nr 13 do konwencji chicagowskiej. Nie wiadomo, dlaczego w dwóch dokumentach sporządzonych w MON tego samego dnia (15 kwietnia 2010 r.) w odmienny sposób interpretowano podstawy prawne badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Według mecenasa Piotra Pszczółkowskiego „przyjęcie przez polską administrację w relacjach z Rosją załącznika nr 13 do konwencji chicagowskiej, z jednoczesnym wyzbyciem się gwarancji wynikających ze stanowiącego część prawa polskiego porozumienia z 14 grudnia 1993 r., łamie polski porządek prawny, może stanowić delikt konstytucyjny lub przestępstwo nadużycia uprawnień, pociąga za sobą negatywne skutki w zakresie przebiegu badania katastrofy oraz powoduje nieskuteczność działań formalnych polskiej administracji, w szczególności nieskuteczność powołania przez ministra obrony narodowej, decyzjami z 15 i 16 kwietnia 2010 r., Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego do zbadania katastrofy smoleńskiej”.
Wyjazd do Moskwy
W piśmie Naczelnej Prokuratury Wojskowej z 19 kwietnia 2010 r. adresowanym do szefa Sztabu Kryzysowego MON można odnaleźć nazwiska osób, które – jak można się domyślać – jechały do Moskwy i Smoleńska w celu identyfikacji zwłok ofiar katastrofy. To m.in. czworo lekarzy anatomopatologów z Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, siedmiu lekarzy anatomopatologów i genetyków z policji oraz dwóch pracowników Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Z pisma nie wynika, za co dokładnie te osoby odpowiadały. Wiadomo, że nie uczestniczyły czynnie w sekcjach zwłok. Wiadomo też, że zwłoki ofiar katastrofy zostały pozamieniane. Stało się to w Moskwie, ponieważ trumny po przylocie do Polski nie były już otwierane. Stąd też w Polsce nie wykonywano ponownych badań genetycznych czy identyfikacyjnych. Jednak część rodzin ofiar zgłaszała się do przedstawicieli polskiego rządu o możliwość zapoznania się z dokumentami identyfikacyjnymi. Wynika to z notatki z posiedzenia rządowego zespołu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z 20 kwietnia 2010 r. Sporządzająca go osoba stwierdza, że dokumenty identyfikacyjne „mają nierozczytywalny charakter (wykresy, liczby). Próbki są badane na najnowocześniejszym sprzęcie, najlepszym poziomie wg metodologii. Jednocześnie próbki w Warszawie weryfikują specjaliści”. Opis jest zbyt ogólny, nie pada nazwa instytucji, które ewentualnie przeprowadzały badania identyfikacyjne w Polsce. Autorka notatki przekonuje jednak, że „wynik badań nie może budzić wątpliwości”.
Umorzone śledztwo i prywatny akt oskarżenia
W żadnym z prowadzonych śledztw nie podjęto próby wyjaśnienia kwestii zamiany zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, do której doszło jeszcze w Moskwie. Badano za to „niedopełnienie obowiązków służbowych” od września 2009 r. do kwietnia 2010 r. „przez funkcjonariuszy publicznych, niebędących żołnierzami w czynnej służbie”. Byli to m.in. urzędnicy z kancelarii premiera, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ambasady RP w Moskwie oraz z MON, którzy byli odpowiedzialni za przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. oraz wcześniejszej o trzy dni wizyty premiera Donalda Tuska. Śledztwo to umorzono 30 czerwca 2012 r.
Obszerne, liczące ponad 300 stron uzasadnienie zawiera ciekawe uwagi dotyczące wspomnianej już „Instrukcji organizacji lotów statków powietrznych o statusie HEAD” oraz statusu lotu do Smoleńska, który według prokuratury był wojskowy. Stąd też powróciła kwestia polsko-rosyjskiego porozumienia z 14 grudnia 1993 r. Mimo wielu wymienionych przez prokuratorów umarzających śledztwo uchybień i zaniedbań żaden z polskich urzędników nie usłyszał zarzutów. Umorzenie uzasadniono stwierdzeniem, że „nie doszło do popełnienia przestępstwa”, zgromadzony w śledztwie materiał dowodowy zaś „należy ocenić jako kompletny, a poczynione ustalenia jako jednoznaczne i ostateczne”.
31 marca 2016 r. przed warszawskim sądem okręgowym ruszył proces byłego szefa kancelarii premiera Tuska – Tomasza Arabskiego, dwojga jego podwładnych oraz dwóch pracowników Ambasady RP w Moskwie. Podstawą prywatnego aktu oskarżenia złożonego w 2014 r. jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego. Przewiduje on do trzech lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Prywatny akt oskarżenia został wniesiony przez krewnych kilku ofiar katastrofy smoleńskiej po tym, jak stołeczna prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. Na razie jest to jedyny proces dotyczący urzędników państwowych i ich ewentualnej odpowiedzialności związanej z katastrofą smoleńską. ■
PODCZAS PISANIA TEKSTU KORZYSTAŁEM M.IN. Z TEKSTU MECENASA PIOTRA PSZCZÓŁKOWSKIEGO „PODSTAWY PRAWNE BADANIA PRZYCZYN KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ” WYGŁOSZONEGO PODCZAS II KONFERENCJI SMOLEŃSKIEJ 22 PAŹDZIERNIKA 2013 R. I KSIĄŻKI NATALII WOJTANOWSKIEJ „ASPEKTY PRAWNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ. WYBRANE PROBLEMY”.
©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.