Za model Frommowi posłużyły hitlerowskie Niemcy, ale dzisiejsi polscy obrońcy demokracji tę kalkę przekładają na obecną III RP. Dla nich na przykład program 500 plus nie jest elementem polityki prorodzinnej, którego celem jest wyrównywanie szans obywateli, ale łapówką dla obywateli, by siedzieli cicho, gdy łamana jest praworządność. Pomińmy już fakt, że taki sposób myślenia o własnym narodzie dowodzi wyjątkowej dla niego pogardy. Traktowania go jako zbiorowisko zdegenerowanych cwaniaczków, którzy za kasę zrobią wszystko.
Bardziej istotne jest, że ci „demokraci” nie dostrzegają demokratyczności tego programu. Pierwszy raz od upadku komunizmu Polacy otrzymali od władzy sygnał: dajemy wam to, co obiecaliśmy w kampanii, bo chcemy podnieść poziom waszego życia. Jest oczywiste, że bardziej aktywne w życiu publicznym są te jednostki, które mają mniejsze trudności z zapewnieniem sobie i rodzinie codziennych potrzeb. Bogatsi obywatele są bardziej zaangażowani w życie społeczne. Co więcej, po wyjściu ze sfery ubóstwa bardziej identyfikują się ze zbiorowością. Fakt, że w pierwszym tygodniu funkcjonowania programu wnioski złożyło milion obywateli, pokazuje, jak istotna jest to dla nich sprawa. Nie tylko w wymiarze materialnym, ale także kontraktu podpisanego w dniu wyborów z nową władzą.
Wielbiciele Fromma powiedzą, że rosnące sondaże PiS tylko dowodzą słuszności jego analizy. Wszak największe wsparcie otrzymają rodziny posiadające więcej niż jedno dziecko, a więc – w domyśle – najbardziej konserwatywna część społeczeństwa. Ta, która ma w sobie zaszczepiony ten konserwatywno-kapitalistyczny kod kulturowy, naturalnie ciągnąca ku autorytaryzmowi.
Tyle że w Polsce ten kod kulturowy jest inny. To lewica mordowała naszych patriotów, wysyłała na wolnościowe demonstracje czołgi oraz oddziały wojska i milicji, dusiła wolność słowa wszechobecną cenzurą. Ostoją wolności przez wieki nie byli ci, którzy próbowali zaszczepiać na naszym gruncie lewicowe utopie, ale ludzie ciężko pracujący i trzymający się tradycyjnych wartości. Właśnie dlatego w II Rzeczypospolitej polska lewica była tak mocno przywiązana do tradycji i z tego powodu tak mocno nienawidzili jej komuniści.
Jeśli więc w dzisiejszej Polsce można gdzieś znaleźć potwierdzenie teorii Fromma, to było to ostatnie osiem lat rządów. W dużej mierze opartych na totalnej propagandzie płynącej z rządowych i większości prywatnych mediów. Obywatele naszego kraju mieli wiele dowodów, że władza nie tylko ich oszukuje, ale też pozbawia perspektyw. Mimo tego popierali ją, bojąc się zmiany.
Gdy jednak ekipa PO przekroczyła masę krytyczną, została z hukiem odsunięta od władzy. Nagle przestały mieć znaczenie autostrady, stadiony i cały ten blichtr. Analiza Fromma może więc nie do końca przystaje do polskich realiów. Co zresztą powinno brzmieć jak przestroga dla obecnej władzy. Jeśli wpadnie jeszcze na kilka pomysłów podobnych do wprowadzenia karty rowerowej, to nawet 500 plus jej nie pomoże.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.