Neokonserwatyści - najbardziej wpływowe lobby USA Amerykańska polityka zagraniczna powinna odzwierciedlać amerykański charakter narodowy. Skromność prawdziwej siły i pokorę prawdziwej wielkości" - mówił w 1999 r. kandydat na prezydenta USA George W. Bush. Dwa lata później Bush sformułował nową doktrynę bezpieczeństwa, dopuszczającą wojnę prewencyjną i walkę przeciw państwom, które określił jako "oś zła". Wokół doktryny obronnej wykrystalizowała się koncepcja polityki zagranicznej odmienna od tej, którą głosił Bush kandydat - prasa nazywa ją "prawdziwie muskularną", ale też pełną idealizmu i romantyczną. Metamorfoza amerykańskiej dyplomacji wiąże się z wydarzeniami 11 wrześnie 2001 r., ale nie powstała nazajutrz po upadku WTC. Polityka zagraniczna Busha nawiązuje do tradycji Ronalda Reagana i ma wielu ojców. Nazywa się ich neokonserwatystami i można ich lubić lub nie, ale stanowią oni obecnie najbardziej wpływowe lobby Ameryki. O ile za lobby może uchodzić nieformalny klub wybitnych intelektualistów.
Romantyczni idealiści
Nowa polityka zagraniczna Ameryki nie jest nagłą reakcją na atak terrorystów. Poczucie zagrożenia, które ogarnęło kraj, było katalizatorem dla postulowanych od dawna zmian. Długo rozważane postulaty neokonserwatystów dotyczące stabilizacji Bliskiego Wschodu, eksportu demokracji w imię bezpieczeństwa Ameryki czy decyzji militarnych podejmowanych samodzielnie przez Waszyngton ukazały się politykom w innym świetle. Biały Dom przyjął doktrynę neokonserwatystów jak własną. Nie bez znaczenia dla popularności koncepcji jest to, że jej przedstawicielami są wiceprezydent Dick Cheney, sekretarz obrony Donald Rumsfeld i jego zastępcy Douglas Feith i Paul Wolfowitz.
Zwolennicy nurtu uważają, że następuje niezbędna zmiana w amerykańskiej polityce zagranicznej. Odchodzą zagubieni w nowych realiach dyplomaci
z czasów równowagi sił. Przychodzą wyznawcy pełnej impetu wizji demokracji dla wszystkich. Zwolennicy nazywają ich idealistami i romantykami. Krytycy zarzucają im arogancję i brak rozwagi. Tak czy inaczej, o neokonserwatystach pisać trzeba, ponieważ mają wiele do powiedzenia w Białym Domu, Pentagonie i Departamencie Stanu.
Reakcja obronna
Neokonserwatyzm to nie ruch polityczny ani frakcja Partii Republikańskiej. Początkowo był swoistą intelektualną reakcją obronną. Kiedy w latach 70. minęło zauroczenie marksizmem, a co rozsądniejsi politolodzy zaczynali dostrzegać w ZSRR "imperium zła", duża grupa lewicujących intelektualistów nawróciła się na nowe wyznanie polityczne - neokonserwatyzm, czyli swego rodzaju republikanizm świadomy polityki zagranicznej. Neokonserwatyści odrzucali typowo republikański izolacjonizm, gdyż wiedzieli, że ideologie nie znają granic. Polityka zagraniczna stała się kołem zamachowym intelektualnego prądu i spoiwem łączącym w jeden "klub" dziennikarzy, eseistów, pisarzy, filozofów oraz teoretyków i praktyków polityki.
Wśród ojców założycieli byli publicyści i pisarze: Norman Podhoretz, Irving Kristol, Samuel Huntington, Francis Fukuyama, Charles Krauthammer; politycy: ambasador USA przy ONZ w latach Reagana Jeane Kirkpatrick, Richard Perle, Donald Rumsfeld, Dick Cheney i wielu innych. Muzą neokonserwatystów była Margaret Thatcher z jej podejściem do świętych krów międzynarodowej dyplomacji (czyli ONZ i Rady Bezpieczeństwa) zwanym "no-nonsens".
W 1997 r. William Kristol, redaktor naczelny tygodnika "The Weekly Standard", założył organizację Project for the New American Century (Projekt Nowego Amerykańskiego Stulecia). Jej zadaniem było propagowanie neokonserwatyzmu i "promocja pozycji USA jako globalnego lidera" - jak stanowił dokument założycielski.
Zainicjowało to debatę o nowej polityce zagranicznej. Neokonserwatyści (neokoni) głosili ideologię czujnego, niezależnego, silnego imperium. Przewidywali problemy i konfrontacje: wzrost potęgi Chin i konieczność zmiany równowagi sił na Bliskim Wschodzie. A na te teorie nałożyło się zagrożenie międzynarodowym terroryzmem i agresją fundamentalistycznego islamu.
Po 11 września Dick Cheney, Donald Rumsfeld, jego zastępcy Paul Wolfowitz i Douglas Feith zaczęli nalegać na konsekwentną wojnę z terrorem. Decyzje podejmowane przez Departament Stanu lub szefów sztabów zapadały w gabinecie wiceprezydenta. Był to czas, w którym neokonserwatywne jastrzębie nadawały ton, podczas gdy sekretarz Colin Powell i Condoleezza Rice, doradca ds. bezpieczeństwa, pełnili w dużej mierze funkcje dekoracyjne.
Błędy taktyczne popełnione podczas wprowadzania w życie polityki demokratyzacji sprawiły, że na początku drugiej kadencji Busha Biały Dom przemówił innym tonem. Ogłoszono, że z funkcji zastępcy sekretarza obrony odejdzie Douglas Feith. Inny prominentny neokon, Paul Wolfowitz, niegdyś niemal namaszczony na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, stracił popularność i wpływy, a nowa szefowa Departamentu Stanu Condoleezza Rice zainaugurowała pracę, mówiąc: "teraz będziemy uprawiać dyplomację i realizować politykę prezydenta Busha".
Globalizm demokratyczny
Bush jest podobno rozczarowany niektórymi doradcami, ale konsekwentnie wyznaje neokonserwatyzm. Jesteśmy świadkami narodzin nowej koncepcji amerykańskiej dyplomacji, może równie trwałej jak izolacjonistyzm Monroe`a w XIX w. Doktryny nazwanej przez Krauthammera globalizmem demokratycznym. Może to wpłynąć na dalszą marginalizację ONZ i Rady Bezpieczeństwa.
Niedawno na forum Rady ds. Stosunków Zagranicznych podsekretarz Feith wyłożył nowe wytyczne neokonserwatyzmu: demokratyzacja państw, które dla reszty cywilizowanego świata mogą stanowić zagrożenie nuklearne - jak najbardziej, ale rozwiązanie problemów, jakich dostarczają Syria czy Korea Północna, powinno się odbyć drogą dyplomacji uprawianej w porozumieniu z atlantyckimi partnerami. Być może więc czołowi neokonserwatyści tracą wpływy, ale ich doktryna pozostaje osią amerykańskiej polityki, a - jak napisał Irwin Stelzer w "The Neocon Reader" - jej najbardziej znaczącym przedstawicielem jest prezydent USA.
Wciąż aktualna jest idea wojny prewencyjnej i unilateralizmu w sytuacjach koniecznych. Jak powtarza Bush, "w sprawach terroryzmu i rozprzestrzeniania broni masowego rażenia czas działa przeciwko nam i nie możemy sobie pozwolić na to, by zbyt długo czekać". Dyplomacja musi być poparta militarną przewagą. Demokracja to wciąż antidotum na niestabilność rozbójniczych państw, terroryzm i napięcia w "wybuchowych" regionach. Jej upowszechnianie to nowa wersja pax Americana i ostateczne porzucenie izolacjonizmu. Neokonserwatyści widzą szanse na globalny ład w militarnej i politycznej przewadze USA - "łagodnego imperium". Odrzucając resztki cynicznej realpolitik, proponują wizję globalnego ładu, w której przestaje obowiązywać zasada Roosevelta - "może jest to wredny dyktator i drań, ale jest to nasz drań". Nie wiadomo, ile z ich koncepcji uda się wprowadzić w życie, ale nie można odmówić neokonserwatystom śmiałej wizji - romantycznej, lecz nie pozbawionej rozwagi.
Nowa polityka zagraniczna Ameryki nie jest nagłą reakcją na atak terrorystów. Poczucie zagrożenia, które ogarnęło kraj, było katalizatorem dla postulowanych od dawna zmian. Długo rozważane postulaty neokonserwatystów dotyczące stabilizacji Bliskiego Wschodu, eksportu demokracji w imię bezpieczeństwa Ameryki czy decyzji militarnych podejmowanych samodzielnie przez Waszyngton ukazały się politykom w innym świetle. Biały Dom przyjął doktrynę neokonserwatystów jak własną. Nie bez znaczenia dla popularności koncepcji jest to, że jej przedstawicielami są wiceprezydent Dick Cheney, sekretarz obrony Donald Rumsfeld i jego zastępcy Douglas Feith i Paul Wolfowitz.
Zwolennicy nurtu uważają, że następuje niezbędna zmiana w amerykańskiej polityce zagranicznej. Odchodzą zagubieni w nowych realiach dyplomaci
z czasów równowagi sił. Przychodzą wyznawcy pełnej impetu wizji demokracji dla wszystkich. Zwolennicy nazywają ich idealistami i romantykami. Krytycy zarzucają im arogancję i brak rozwagi. Tak czy inaczej, o neokonserwatystach pisać trzeba, ponieważ mają wiele do powiedzenia w Białym Domu, Pentagonie i Departamencie Stanu.
Reakcja obronna
Neokonserwatyzm to nie ruch polityczny ani frakcja Partii Republikańskiej. Początkowo był swoistą intelektualną reakcją obronną. Kiedy w latach 70. minęło zauroczenie marksizmem, a co rozsądniejsi politolodzy zaczynali dostrzegać w ZSRR "imperium zła", duża grupa lewicujących intelektualistów nawróciła się na nowe wyznanie polityczne - neokonserwatyzm, czyli swego rodzaju republikanizm świadomy polityki zagranicznej. Neokonserwatyści odrzucali typowo republikański izolacjonizm, gdyż wiedzieli, że ideologie nie znają granic. Polityka zagraniczna stała się kołem zamachowym intelektualnego prądu i spoiwem łączącym w jeden "klub" dziennikarzy, eseistów, pisarzy, filozofów oraz teoretyków i praktyków polityki.
Wśród ojców założycieli byli publicyści i pisarze: Norman Podhoretz, Irving Kristol, Samuel Huntington, Francis Fukuyama, Charles Krauthammer; politycy: ambasador USA przy ONZ w latach Reagana Jeane Kirkpatrick, Richard Perle, Donald Rumsfeld, Dick Cheney i wielu innych. Muzą neokonserwatystów była Margaret Thatcher z jej podejściem do świętych krów międzynarodowej dyplomacji (czyli ONZ i Rady Bezpieczeństwa) zwanym "no-nonsens".
W 1997 r. William Kristol, redaktor naczelny tygodnika "The Weekly Standard", założył organizację Project for the New American Century (Projekt Nowego Amerykańskiego Stulecia). Jej zadaniem było propagowanie neokonserwatyzmu i "promocja pozycji USA jako globalnego lidera" - jak stanowił dokument założycielski.
Zainicjowało to debatę o nowej polityce zagranicznej. Neokonserwatyści (neokoni) głosili ideologię czujnego, niezależnego, silnego imperium. Przewidywali problemy i konfrontacje: wzrost potęgi Chin i konieczność zmiany równowagi sił na Bliskim Wschodzie. A na te teorie nałożyło się zagrożenie międzynarodowym terroryzmem i agresją fundamentalistycznego islamu.
Po 11 września Dick Cheney, Donald Rumsfeld, jego zastępcy Paul Wolfowitz i Douglas Feith zaczęli nalegać na konsekwentną wojnę z terrorem. Decyzje podejmowane przez Departament Stanu lub szefów sztabów zapadały w gabinecie wiceprezydenta. Był to czas, w którym neokonserwatywne jastrzębie nadawały ton, podczas gdy sekretarz Colin Powell i Condoleezza Rice, doradca ds. bezpieczeństwa, pełnili w dużej mierze funkcje dekoracyjne.
Błędy taktyczne popełnione podczas wprowadzania w życie polityki demokratyzacji sprawiły, że na początku drugiej kadencji Busha Biały Dom przemówił innym tonem. Ogłoszono, że z funkcji zastępcy sekretarza obrony odejdzie Douglas Feith. Inny prominentny neokon, Paul Wolfowitz, niegdyś niemal namaszczony na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, stracił popularność i wpływy, a nowa szefowa Departamentu Stanu Condoleezza Rice zainaugurowała pracę, mówiąc: "teraz będziemy uprawiać dyplomację i realizować politykę prezydenta Busha".
Globalizm demokratyczny
Bush jest podobno rozczarowany niektórymi doradcami, ale konsekwentnie wyznaje neokonserwatyzm. Jesteśmy świadkami narodzin nowej koncepcji amerykańskiej dyplomacji, może równie trwałej jak izolacjonistyzm Monroe`a w XIX w. Doktryny nazwanej przez Krauthammera globalizmem demokratycznym. Może to wpłynąć na dalszą marginalizację ONZ i Rady Bezpieczeństwa.
Niedawno na forum Rady ds. Stosunków Zagranicznych podsekretarz Feith wyłożył nowe wytyczne neokonserwatyzmu: demokratyzacja państw, które dla reszty cywilizowanego świata mogą stanowić zagrożenie nuklearne - jak najbardziej, ale rozwiązanie problemów, jakich dostarczają Syria czy Korea Północna, powinno się odbyć drogą dyplomacji uprawianej w porozumieniu z atlantyckimi partnerami. Być może więc czołowi neokonserwatyści tracą wpływy, ale ich doktryna pozostaje osią amerykańskiej polityki, a - jak napisał Irwin Stelzer w "The Neocon Reader" - jej najbardziej znaczącym przedstawicielem jest prezydent USA.
Wciąż aktualna jest idea wojny prewencyjnej i unilateralizmu w sytuacjach koniecznych. Jak powtarza Bush, "w sprawach terroryzmu i rozprzestrzeniania broni masowego rażenia czas działa przeciwko nam i nie możemy sobie pozwolić na to, by zbyt długo czekać". Dyplomacja musi być poparta militarną przewagą. Demokracja to wciąż antidotum na niestabilność rozbójniczych państw, terroryzm i napięcia w "wybuchowych" regionach. Jej upowszechnianie to nowa wersja pax Americana i ostateczne porzucenie izolacjonizmu. Neokonserwatyści widzą szanse na globalny ład w militarnej i politycznej przewadze USA - "łagodnego imperium". Odrzucając resztki cynicznej realpolitik, proponują wizję globalnego ładu, w której przestaje obowiązywać zasada Roosevelta - "może jest to wredny dyktator i drań, ale jest to nasz drań". Nie wiadomo, ile z ich koncepcji uda się wprowadzić w życie, ale nie można odmówić neokonserwatystom śmiałej wizji - romantycznej, lecz nie pozbawionej rozwagi.
PION WOJSKOWY |
---|
Donald Rumsfeld sekretarz obrony USA. Pracę w administracji waszyngtońskiej rozpoczął w 1958 r. Jeden z twórców koncepcji tarczy antyrakietowej Douglas Feith numer trzy w Pentagonie. Czołowy "jastrząb" w Białym Domu, był najgorliwszym orędownikiem zaatakowania Iraku Paul Wolfowitz zastępca Rumsfelda, w Pentagonie pracował w czasie prezydentury Reagana i Busha seniora. Jeden z autorów koncepcji globalnej wojny z terrorem po zamachach z 11 września Richard Perle zastępca sekretarza obrony w administracji prezydenta Ronalda Reagana, członek i były przewodniczący Rady Polityki Obronnej |
PION IDEOLOGICZNY |
---|
Norman Podhoretz były redaktor naczelny pisma "Commentary", jeden z głównych teoretyków neokonserwatystów William Kristol redaktor naczelny "The Weekly Standard", głównego organu prasowego neokonserwatystów. Zwolennik wojskowej obecności USA na Bliskim Wschodzie Jeane Kirkpatrick należy do grupy neokonserwatystów od samego początku. Autorka głoś-nej doktryny o potrzebie wspierania przez USA opozycji w krajach komunistycznych. W latach 80. była ambasadorem USA przy ONZ Irving Kristol - "ojciec chrzestny" neokonserwatystów. W młodości trockista, później publicysta m.in. "Commentary", "The National Interest", założyciel dziennika "The Public Interest" |
Więcej możesz przeczytać w 8/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.