Skrajna prawica jeszcze nie dostrzegła, że najbliżej jest jej do skrajnej lewicy
Wypada zacząć od podziękowania. Podziękowania dla polskiego i zagranicznego biznesu za brak nerwowych reakcji na wygłupy facetów uzurpujących sobie prawo do miana polskich polityków. Ludzie biznesu chyba słusznie sądzą, że eksponowani w mediach polscy naśladowcy Savonaroli to efemerydy mało reprezentatywne dla coraz trzeźwiejszego polskiego społeczeństwa. Domorośli inkwizytorzy prezentują się, oczywiście, jako nieskalane najmniejszą skazą czyściochy. Tyle że łatwość, z jaką wypowiadają posądzenia i insynuacje, nie pozwala ich za takich uznać.
Komisje czyściochów
Pisałem już wielokrotnie, że polskie prawo, a zwłaszcza jego egzekucja, to najsłabsze punkty naszego gmachu państwowego; że nie mamy żadnej polityki penitencjarnej. Ale, na miły Bóg, droga naprawy nie wiedzie przez sejmowe komisje śledcze, uprawiające gierki polityczne. Grzech komisji śledczych polega na tym, że rzekomo w imieniu prawa postawiły się ponad państwem, które pod hasłem walki z nadużyciami jest generalnie oczerniane. Głoszona z niezmierną łatwością negacja dorobku III Rzeczypospolitej prowadzi przecież do zaniku społecznego zaufania do państwa, do jego organów, nie tylko do tych źle pracujących. Sejmowe komisje śledcze dotychczas niszczą, a nie budują. A mogłyby zrobić bardzo wiele dobrego, inspirując mądre poczynania legislacyjne, porządkujące polskie prawo i zasady funkcjonowania aparatu państwowego.
Brońmy III Rzeczypospolitej
Niestety, działania niektórych znanych aż nadto dobrze członków sejmowych komisji śledczych wskazują na to, że ich program IV Rzeczypospolitej jest programem destrukcji, a nie konstrukcji, nie jest programem naprawy. Z różnych wypowiedzi jego gwiazdorów już widać, co groziłoby nam po ewentualnym zwycięstwie wyborczym "prawdziwych Polaków". Byłyby to przede wszystkim rządy mniejszości, bo nawet wielu głosujących "za" nie zostałoby uznanych przez prowodyrów za godnych tego miana. Groziłby nam powrót do gospodarki etatystyczno-populistycznej, opartej na decyzjach jedynie słusznych przywódców. Oczywiście, wstrzymano by, a nawet cofnięto, tam gdzie byłoby to możliwe, prywatyzację państwowych molochów, do których już dziś dopłacamy dziesiątki miliardów złotych rocznie. Kurs walutowy i stopy procentowe ustalałaby władza, a nie jakiś niezależny bank centralny. Gospodarka rynkowa jest podejrzana, a miarodajna jest przecież wola załóg, których los gospodarki jako całości zupełnie nie obchodzi. Tym, którzy mają duże pieniądze, już dziś daje się do zrozumienia, że dorobili się ich nieuczciwie. W Polsce "prawdziwych Polaków" posiadacze wielkich kapitałów nie będą mieli czego szukać! Zresztą już dziś wielu z nich woli naszych sąsiadów. Propozycją wprowadzenia 50-procentowej stawki podatku dochodowego przypomniano nam, że zamożność nie jest mile widziana.
Anty- i alterglobaliści w Polsce liczą na sukces sobie podobnych, na zbudowanie społeczeństwa opartego na równości w biedzie, oczywiście z wyjątkiem grupki "równiejszych". Ich nadzieją są zawsze autokraci otwierający drogę totalitaryzmowi. Mechanizm kształtowania się reżimów totalitarnych jest nam doskonale znany z bardzo współczesnej autopsji. Czyżby nasza skrajna prawica jeszcze nie dostrzegała, że najbliżej jej do skrajnej lewicy? Jedni i drudzy chcą za wszelką cenę zdobyć władzę i przymusowo uszczęśliwiać ludzkość. To, że hasła nieco się różnią, nie ma w praktyce żadnego znaczenia. Totalitaryzm zawsze grozi niewolą.
Polacy nie są jeszcze społeczeństwem dobrze zabezpieczonym przed groźbą autokracji i totalitaryzmu. Wprawdzie sondaże opinii publicznej dowodzą, że skrajności są marginesem, ale to margines niemały i hałaśliwy, liczący na efekty demagogii. Choć nie sądzę, by nasz przemiły kolega Tymiński mógł powtórzyć sukces sprzed 15 lat, jestem jednak przeciw niedocenianiu marginesu grożącego destabilizacją kraju.
Polsce potrzeba mądrego, nowoczesnego, wykształconego centrum. Centrum, które nie boi się wyzwań współczesnego świata i gospodarki rynkowej, które umie reagować na zło, bronić tego, co dobre, i budować przyszłość. Program (czy taki w ogóle jest?) budowy IV Rzeczypospolitej na gruzach trzeciej tego nie obiecuje. Trzeba leczyć tę trzecią, doceniając jej osiągnięcia. Dlatego więcej Balcerowiczów i Kulczyków, a mniej Macierewiczów i Giertychów.
Więcej możesz przeczytać w 25/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.