Rozmowa z Jurijem Szmidtem, adwokatem Michaiła Chodorkowskiego
"Wprost": Dlaczego Michaił Chodorkowski, do niedawna najbogatszy Rosjanin, wypowiedział wojnę prezydentowi Putinowi?
Jurij Szmidt: Chodorkowskiego można porównać do radzieckiego naukowca Andrieja Sacharowa, który w ZSRR należał do elity, zarówno finansowej, jak i politycznej. Sacharow odrzucił jednak zaszczyty i poświęcił się idei walki o wolność. Władza pozbawiła go przywilejów i odizolowała od świata na zesłaniu. Podobnie postąpił Chodorkowski. Mógł się spokojnie cieszyć bogactwem, kupić wyspę, jacht albo dwa, a on z tego wszystkiego zrezygnował. W imię idei. Każdy, kto żyje w Rosji, zauważył, że nasza wolność została ograniczona, ale tylko Chodorkowski głośno to powiedział.
- I za to zasłużył na osiem lat pobytu w kolonii karnej?
- Oficjalnie nie płacił podatków. Faktycznie Chodorkowski wystąpił przeciwko polityce gospodarczej obecnej władzy. Wiedział, że autorytarny reżim nie może zapewnić naszemu krajowi ekonomicznego rozwoju. Zaczął pracować nad stworzeniem równowagi dla autorytarnej władzy i robił to otwarcie: finansował partie opozycyjne, miliony dolarów wydawał na komputeryzację wiejskich bibliotek, wiejskich szkół, na edukację wiejskich nauczycieli. Od podstaw budował w Rosji społeczeństwo obywatelskie.
- Czyli jest więźniem politycznym?
- Tak, bo więzienie to kara za budowanie fundamentów dla opozycji z prawdziwego zdarzenia, która miałaby warunki i możliwości konstruktywnego przeciwstawienia się Putinowi. Chodorkowski miał pieniądze na finansowanie tej działalności, był więc niebezpieczny dla władzy.
- Czy w tej sytuacji apelacja miała sens?
- Miała, bo ludzie może wreszcie przejrzą na oczy. Wyrok sądu apelacyjnego, podobnie jak przebieg rozprawy, to parodia praworządności. Takiego cynizmu władza nie demonstrowała nawet w czasach stalinowskich. Nie można się jednak poddawać. Kiedy spotkałem się z Michaiłem w lutym 2004 r., powiedział, że rozumie, iż wspiera go tylko 5 proc. Rosjan, a przeciwne mu jest aż 70 proc. społeczeństwa, które zawsze będzie przeciwko bogatym. On chce jednak walczyć o te 25 proc., które się waha.
- Roberta Amsterdama, zagranicznego adwokata Chodorkowskiego, wydalono z Rosji. Panu i pana kolegom grozi się odebraniem uprawnień i procesami karnymi...
- Jestem wdzięczny prokuraturze, że stawia mnie w jednym szeregu z moim klientem. Nagonka na adwokatów Chodorkowskiego, wyrzucenie z kraju jego obrońcy jeszcze czytelniej niż karykaturalny proces pokazują światu, jak w Rosji przestrzegane są prawa człowieka.
- Czy Chodorkowski ma szansę na skrócenie odsiadki?
- Kiedy kilka lat temu broniłem Aleksandra Nikitina, kapitana łodzi podwodnej niesłusznie oskarżonego w Rosji o szpiegostwo, udało mi się sprawić, że świat upomniał się o niego. Prezydent Bill Clinton wysłał mu pozdrowienia do więzienia. Parlament Europejski uchwalił rezolucję i Nikitina uniewinniono. Dziś, gdy próbuję uzyskać światowe wsparcie dla Chodorkowskiego, nikt nie chce mnie słuchać. W sprawie Nikitina przyjmowali mnie amerykańscy kongresmani. Teraz, gdy przyjeżdżam do USA, politycy nie mają dla mnie czasu.
- Chodorkowski został więc złożony przez Zachód na ołtarzu dobrych stosunków z Putinem?
- Kanclerz Schroeder, przyjaciel Putina, bohatersko milczy w sprawie Chodorkowskiego. Inni przywódcy europejscy i amerykańscy też milczą. Tak więc Chodorkowski tak długo będzie w więzieniu, jak długo świat będzie milczał.
Jurij Szmidt: Chodorkowskiego można porównać do radzieckiego naukowca Andrieja Sacharowa, który w ZSRR należał do elity, zarówno finansowej, jak i politycznej. Sacharow odrzucił jednak zaszczyty i poświęcił się idei walki o wolność. Władza pozbawiła go przywilejów i odizolowała od świata na zesłaniu. Podobnie postąpił Chodorkowski. Mógł się spokojnie cieszyć bogactwem, kupić wyspę, jacht albo dwa, a on z tego wszystkiego zrezygnował. W imię idei. Każdy, kto żyje w Rosji, zauważył, że nasza wolność została ograniczona, ale tylko Chodorkowski głośno to powiedział.
- I za to zasłużył na osiem lat pobytu w kolonii karnej?
- Oficjalnie nie płacił podatków. Faktycznie Chodorkowski wystąpił przeciwko polityce gospodarczej obecnej władzy. Wiedział, że autorytarny reżim nie może zapewnić naszemu krajowi ekonomicznego rozwoju. Zaczął pracować nad stworzeniem równowagi dla autorytarnej władzy i robił to otwarcie: finansował partie opozycyjne, miliony dolarów wydawał na komputeryzację wiejskich bibliotek, wiejskich szkół, na edukację wiejskich nauczycieli. Od podstaw budował w Rosji społeczeństwo obywatelskie.
- Czyli jest więźniem politycznym?
- Tak, bo więzienie to kara za budowanie fundamentów dla opozycji z prawdziwego zdarzenia, która miałaby warunki i możliwości konstruktywnego przeciwstawienia się Putinowi. Chodorkowski miał pieniądze na finansowanie tej działalności, był więc niebezpieczny dla władzy.
- Czy w tej sytuacji apelacja miała sens?
- Miała, bo ludzie może wreszcie przejrzą na oczy. Wyrok sądu apelacyjnego, podobnie jak przebieg rozprawy, to parodia praworządności. Takiego cynizmu władza nie demonstrowała nawet w czasach stalinowskich. Nie można się jednak poddawać. Kiedy spotkałem się z Michaiłem w lutym 2004 r., powiedział, że rozumie, iż wspiera go tylko 5 proc. Rosjan, a przeciwne mu jest aż 70 proc. społeczeństwa, które zawsze będzie przeciwko bogatym. On chce jednak walczyć o te 25 proc., które się waha.
- Roberta Amsterdama, zagranicznego adwokata Chodorkowskiego, wydalono z Rosji. Panu i pana kolegom grozi się odebraniem uprawnień i procesami karnymi...
- Jestem wdzięczny prokuraturze, że stawia mnie w jednym szeregu z moim klientem. Nagonka na adwokatów Chodorkowskiego, wyrzucenie z kraju jego obrońcy jeszcze czytelniej niż karykaturalny proces pokazują światu, jak w Rosji przestrzegane są prawa człowieka.
- Czy Chodorkowski ma szansę na skrócenie odsiadki?
- Kiedy kilka lat temu broniłem Aleksandra Nikitina, kapitana łodzi podwodnej niesłusznie oskarżonego w Rosji o szpiegostwo, udało mi się sprawić, że świat upomniał się o niego. Prezydent Bill Clinton wysłał mu pozdrowienia do więzienia. Parlament Europejski uchwalił rezolucję i Nikitina uniewinniono. Dziś, gdy próbuję uzyskać światowe wsparcie dla Chodorkowskiego, nikt nie chce mnie słuchać. W sprawie Nikitina przyjmowali mnie amerykańscy kongresmani. Teraz, gdy przyjeżdżam do USA, politycy nie mają dla mnie czasu.
- Chodorkowski został więc złożony przez Zachód na ołtarzu dobrych stosunków z Putinem?
- Kanclerz Schroeder, przyjaciel Putina, bohatersko milczy w sprawie Chodorkowskiego. Inni przywódcy europejscy i amerykańscy też milczą. Tak więc Chodorkowski tak długo będzie w więzieniu, jak długo świat będzie milczał.
Więcej możesz przeczytać w 40/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.