Niech zawsze, kiedy rządzący ugrzęzną w aferach, ludzie zsyłają ich do politycznego piekła
Kształt nowego parlamentu nie potwierdza kasandrycznych sądów formułowanych na temat stanu naszej demokracji. Owszem, niepokoi niska frekwencja wyborcza, ale poza tym niedobrym sygnałem wynik wyborów mieści się w przyzwoitych ramach demokratycznej normy.
Nie może przecież dziwić klęska lewicy. Sama sobie na nią zasłużyła, całkowicie zawodząc zaufanie wyborców. Kiedy patrzy się na dorobek niechlubnej pamięci ekipy Millera, trudno nie podzielić przekonania, że nigdy wcześniej nie było w Polsce tyle arogancji rządzących, tyle prywaty i afer. I co najgorsze, winowajcy nie okazują najmniejszej skruchy. Widać to najlepiej w zachowaniach i wypowiedziach głównego grabarza dobrych notowań SLD - Leszka Millera. Nie ma on sobie nic do zarzucenia, włącznie z najgłośniejszą aferą Rywina, którą ciągle, wbrew najbardziej oczywistym faktom, uznaje za wymysł swoich politycznych przeciwników.
Czyż można się dziwić, że ludzie zdegustowani taką postawą poszukali lekarstwa na prawicy? Przecież dokładnie tak samo zachowali się przed czterema laty. Widząc brud na rękach prawicy spod znaku AWS, zwrócili się ku lewicy, wierząc, że ta przyniesie nową jakość w rządzeniu państwem. Nawet skala zjawiska była podobna. Obrzydzenie do prawicy dało w 2001 r. ponad 40-procentowy sukces wyborczy koalicji SLD-UP. Dzisiaj znacznie silniej działająca motywacja pomnożyła wyniki PiS i PO zaledwie o 10 proc. Niech zawsze, kiedy rządzący ugrzęzną w aferach, ludzie zsyłają ich do politycznego piekła.
O zdrowym demokratycznym duchu zdecydowanej większości Polaków świadczy też skromny w porównaniu z przedwyborczymi apetytami wynik populistów. Ludzie nie dali wiary Andrzejowi Lepperowi, zachwalającemu zbiór demagogicznych obietnic niczym cudowną jarmarczną maść na bóle głowy, odciski i szczury. Klęskę poniósł też Roman Giertych, specjalista od gładkich słów i kanciastych uczynków, wsławiony ostatnio iście kuglarskim połączeniem oficjalnej wrogości do Unii Europejskiej z zatrudnieniem na jej koszt niemal połowy rodziny.
Dotkliwa porażka populistów dobrze rokuje polskiej demokracji. Nie jest ona zagrożona, skoro ludzie nie dają wiary politycznym iluzjonistom, lecz szukają nadziei w alternatywnych programach politycznych.
Z tej obserwacji płynie też pozytywny wniosek dla przechodzącej przez opozycyjny czyściec lewicy. Jeśli zrozumie ona błędy, jakie w kończącej się kadencji popełniła ekipa Millera, jeśli dokona konsekwentnego z nimi rozrachunku, jeśli kontynuować będzie zapoczątkowaną już zmianę pokoleniową, to za cztery lata stanie się autentyczną alternatywą dla wszystkich zawiedzionych bilansem rządów prawicy. Oby tylko do naprawy lewicowego zegarka nie zabrali się ci, którzy go zepsuli!
Fot. Z. Furman
Nie może przecież dziwić klęska lewicy. Sama sobie na nią zasłużyła, całkowicie zawodząc zaufanie wyborców. Kiedy patrzy się na dorobek niechlubnej pamięci ekipy Millera, trudno nie podzielić przekonania, że nigdy wcześniej nie było w Polsce tyle arogancji rządzących, tyle prywaty i afer. I co najgorsze, winowajcy nie okazują najmniejszej skruchy. Widać to najlepiej w zachowaniach i wypowiedziach głównego grabarza dobrych notowań SLD - Leszka Millera. Nie ma on sobie nic do zarzucenia, włącznie z najgłośniejszą aferą Rywina, którą ciągle, wbrew najbardziej oczywistym faktom, uznaje za wymysł swoich politycznych przeciwników.
Czyż można się dziwić, że ludzie zdegustowani taką postawą poszukali lekarstwa na prawicy? Przecież dokładnie tak samo zachowali się przed czterema laty. Widząc brud na rękach prawicy spod znaku AWS, zwrócili się ku lewicy, wierząc, że ta przyniesie nową jakość w rządzeniu państwem. Nawet skala zjawiska była podobna. Obrzydzenie do prawicy dało w 2001 r. ponad 40-procentowy sukces wyborczy koalicji SLD-UP. Dzisiaj znacznie silniej działająca motywacja pomnożyła wyniki PiS i PO zaledwie o 10 proc. Niech zawsze, kiedy rządzący ugrzęzną w aferach, ludzie zsyłają ich do politycznego piekła.
O zdrowym demokratycznym duchu zdecydowanej większości Polaków świadczy też skromny w porównaniu z przedwyborczymi apetytami wynik populistów. Ludzie nie dali wiary Andrzejowi Lepperowi, zachwalającemu zbiór demagogicznych obietnic niczym cudowną jarmarczną maść na bóle głowy, odciski i szczury. Klęskę poniósł też Roman Giertych, specjalista od gładkich słów i kanciastych uczynków, wsławiony ostatnio iście kuglarskim połączeniem oficjalnej wrogości do Unii Europejskiej z zatrudnieniem na jej koszt niemal połowy rodziny.
Dotkliwa porażka populistów dobrze rokuje polskiej demokracji. Nie jest ona zagrożona, skoro ludzie nie dają wiary politycznym iluzjonistom, lecz szukają nadziei w alternatywnych programach politycznych.
Z tej obserwacji płynie też pozytywny wniosek dla przechodzącej przez opozycyjny czyściec lewicy. Jeśli zrozumie ona błędy, jakie w kończącej się kadencji popełniła ekipa Millera, jeśli dokona konsekwentnego z nimi rozrachunku, jeśli kontynuować będzie zapoczątkowaną już zmianę pokoleniową, to za cztery lata stanie się autentyczną alternatywą dla wszystkich zawiedzionych bilansem rządów prawicy. Oby tylko do naprawy lewicowego zegarka nie zabrali się ci, którzy go zepsuli!
Fot. Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 40/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.