Latający Cyrk Monty Pythona dowodzi, że prawdziwy humor może istnieć tylko tam, gdzie można szargać świętości
Duch Monty Pythona nie umarł. Tak obwieszczają T-shirty z napisem "I`m Not Dead Yet", zaczerpniętym z piosenki radosnego chóru konających ofiar zarazy w musicalu "Monty Python`s Spamalot". Musical wyreżyserowany przez Mike`a Nicholsa ("Absolwent") w tym roku odniósł olśniewający sukces na Broadwayu i zwrócił po czterokroć zainwestowane w niego 11 mln dolarów. Zdobył 14 nominacji do prestiżowych teatralnych nagród Tony i wygrał w trzech głównych kategoriach. "Spamalot", oparty na kultowym filmie "Monty Python i święty Graal" z 1975 r., został przygotowany przez Erica Idle`a - byłego członka trupy. Sukces "Spamalotu" dowodzi, że choć 16 lat minęło od oficjalnego - spowodowanego przez śmierć Grahama Chapmana - rozwiązania komediowej spółki, pamięć o tym eksportowym brytyjskim superprodukcie jest żywa.
O swoim istnieniu - obok Idle`a - przypomina też inny dawny Python Terry Gilliam. Robi to po siedmioletniej przerwie od premiery filmu "Las Vegas parano". Gilliam firmuje aż dwie nowe produkcje: nakręcił "Braci Grimm" z Mattem Damonem i jest autorem "Tidelandu", filmu łączącego motywy "Alicji z krainy czarów" i "Lolity".
Żaden z pythonów nie odcina kuponów od legendy. John Cleese mający w dorobku komediowy serial wszech czasów "Hotel Zacisze", jest wciąż obecny w kulturze. Z kolei Terry Jones święci sukcesy jako historyk mediewista, autor książek o Chaucerze i wyprawach krzyżowych, reżyser i komentator dziennika "The Guardian". Zaś Michael Palin jest cenionym twórcą programów podróżniczych dla BBC. Wybitna osobowość, solidne wykształcenie oraz erudycja każdemu z nich zapewniłyby dostatnie życie bez Monty Pythona. Los sprawił, że suma tych osobowości złożyła się na fenomen Latającego Cyrku, który z wyciem stukasa zwalił się na Swinging London w 1969 r.
Biczowanie świętych krów
Pythoni chcieli bawić, ale nie wszystkich i nie za wszelką cenę. Latający Cyrk miał szokować i zmusić do myślenia umysły otłuszczone codzienną dietą fish and chips. Przed nimi czynił to legendarny radiowy The Goon Show z Peterem Sellersem, który stał się symbolem odradzającego się brytyjskiego humoru po II wojnie światowej. Czynili to też bracia Marx, balansując na krawędzi idiotyzmu i surrealistycznego szaleństwa.
Gdy kilku absolwentom Cambridge i Oxfordu, dobrze zadomowionym w różnych telewizyjnych show i jednemu Amerykaninowi (Gilliam) powierzono w 1969 r. realizację cyklu Monty Python`s Flying Circus, Palin nazwał to "legitymizacją anarchicznego spisku". Publiczność pierwszych programów nie wiedziała, o co chodzi i jak reagować - na przykład na skecz o Picassie malującym kolejne arcydzieło podczas przejażdżki rowerem.
Z każdym kolejnym sezonem humor Monty Pythona wyostrzał się, zanikały granice między wesołkowatością a poważną refleksją, w szczególne osłupienie wprawiał widzów przewrotny sadyzm, z jakim biczowane były wszystkie święte krowy. I to niezależnie od tego, czy paradowały w barwach brytyjskich, irlandzkich, protestanckich czy watykańskich. Kiedy po ostatniej serii w 1974 r. (już bez udziału Cleese`a) zespół ograniczył się do realizacji filmów, powstały tak bulwersujące obrazy, jak satyra na arturiańskie legendy o poszukiwaniu przez bandę średniowiecznych zakutych łbów jakiegoś kretyńskiego Graala ("Monty Python i święty Graal") czy prześmiewcza rzecz o fałszywym Mesjaszu i małostkowości sekciarskich matołków sprzed dwóch tysięcy lat jako przyczynie krwawych religijnych konfliktów ("Żywot Briana"). Ten ostatni film został uznany za ohydę i obrazę tak przez chrześcijańskich, jak i żydowskich teologów. Powstał wreszcie w 1983 r. posępny, gniewny pamflet na konflikt między chrześcijanami protestanckiej i katolickiej orientacji - z wyraźnym odniesieniem do religijnej wojny w Ulsterze ("Sens życia według Monty Pythona"). Przywołuje on satyrę Jonathana Swifta ("Podróże Guliwera") o bratobójczej wojnie między sąsiadującymi wyspami, wywołanej przez spór, czy ugotowane jajo powinno się rozbijać od grubego czy cieńszego końca. Przez długie lata film był na liście zakazanych tytułów w Irlandii. Został jednak wysłany na festiwal do Cannes jako reprezentant Wielkiej Brytanii i zdobył Nagrodę Specjalną Jury. W mowie dziękczynnej reżyser Terry Jones (w marynarce z napisem "Jedzcie więcej wieprzowiny") oznajmił, że koperta z obiecaną dla jury łapówką znajduje się w ubikacji. "Siła pythonów polegała na tym - mówi Michael Palin - że nigdy nie staraliśmy się schlebiać, ani powiększać naszej publiczności za wszelką cenę. Uważaliśmy za swoją misję nigdy nie być miękkimi".
Raj utracony
Wierutnym kłamstwem jest to, że Monty Python znalazł cały legion kontynuatorów. Owszem, dawno temu, przez krótki czas, zbliżyło się do ich ideału kilka programów - jak mówi Palin - "dla ludzi cierpiących na bezsenność, intelektualistów i włamywaczy". Ale dziś, gdy publiczności się programowo schlebia, ze schedy po Brytyjczykach co najwyżej "wyszczypuje" się jakieś neutralne i oswojone skecze o grzebanym żywcem kocie czy ministerstwie głupich kroków. Nikt jednak przez ostatnie 16 lat nie miał odwagi, by wypowiedzieć tak totalną wojnę obyczajowym, politycznym i religijnym tabu. I jeśli jest jakiś pojedynczy powód, dlaczego o Monty Pythonie się dziś pamięta, i który stanowi o ich wielkości oraz geniuszu, to jest nim tęsknota za utraconym rajem, w którym ceniło się bezkompromisowość i pogardę dla stadnej układności, zwanej dziś polityczną poprawnością.
O swoim istnieniu - obok Idle`a - przypomina też inny dawny Python Terry Gilliam. Robi to po siedmioletniej przerwie od premiery filmu "Las Vegas parano". Gilliam firmuje aż dwie nowe produkcje: nakręcił "Braci Grimm" z Mattem Damonem i jest autorem "Tidelandu", filmu łączącego motywy "Alicji z krainy czarów" i "Lolity".
Żaden z pythonów nie odcina kuponów od legendy. John Cleese mający w dorobku komediowy serial wszech czasów "Hotel Zacisze", jest wciąż obecny w kulturze. Z kolei Terry Jones święci sukcesy jako historyk mediewista, autor książek o Chaucerze i wyprawach krzyżowych, reżyser i komentator dziennika "The Guardian". Zaś Michael Palin jest cenionym twórcą programów podróżniczych dla BBC. Wybitna osobowość, solidne wykształcenie oraz erudycja każdemu z nich zapewniłyby dostatnie życie bez Monty Pythona. Los sprawił, że suma tych osobowości złożyła się na fenomen Latającego Cyrku, który z wyciem stukasa zwalił się na Swinging London w 1969 r.
Biczowanie świętych krów
Pythoni chcieli bawić, ale nie wszystkich i nie za wszelką cenę. Latający Cyrk miał szokować i zmusić do myślenia umysły otłuszczone codzienną dietą fish and chips. Przed nimi czynił to legendarny radiowy The Goon Show z Peterem Sellersem, który stał się symbolem odradzającego się brytyjskiego humoru po II wojnie światowej. Czynili to też bracia Marx, balansując na krawędzi idiotyzmu i surrealistycznego szaleństwa.
Gdy kilku absolwentom Cambridge i Oxfordu, dobrze zadomowionym w różnych telewizyjnych show i jednemu Amerykaninowi (Gilliam) powierzono w 1969 r. realizację cyklu Monty Python`s Flying Circus, Palin nazwał to "legitymizacją anarchicznego spisku". Publiczność pierwszych programów nie wiedziała, o co chodzi i jak reagować - na przykład na skecz o Picassie malującym kolejne arcydzieło podczas przejażdżki rowerem.
Z każdym kolejnym sezonem humor Monty Pythona wyostrzał się, zanikały granice między wesołkowatością a poważną refleksją, w szczególne osłupienie wprawiał widzów przewrotny sadyzm, z jakim biczowane były wszystkie święte krowy. I to niezależnie od tego, czy paradowały w barwach brytyjskich, irlandzkich, protestanckich czy watykańskich. Kiedy po ostatniej serii w 1974 r. (już bez udziału Cleese`a) zespół ograniczył się do realizacji filmów, powstały tak bulwersujące obrazy, jak satyra na arturiańskie legendy o poszukiwaniu przez bandę średniowiecznych zakutych łbów jakiegoś kretyńskiego Graala ("Monty Python i święty Graal") czy prześmiewcza rzecz o fałszywym Mesjaszu i małostkowości sekciarskich matołków sprzed dwóch tysięcy lat jako przyczynie krwawych religijnych konfliktów ("Żywot Briana"). Ten ostatni film został uznany za ohydę i obrazę tak przez chrześcijańskich, jak i żydowskich teologów. Powstał wreszcie w 1983 r. posępny, gniewny pamflet na konflikt między chrześcijanami protestanckiej i katolickiej orientacji - z wyraźnym odniesieniem do religijnej wojny w Ulsterze ("Sens życia według Monty Pythona"). Przywołuje on satyrę Jonathana Swifta ("Podróże Guliwera") o bratobójczej wojnie między sąsiadującymi wyspami, wywołanej przez spór, czy ugotowane jajo powinno się rozbijać od grubego czy cieńszego końca. Przez długie lata film był na liście zakazanych tytułów w Irlandii. Został jednak wysłany na festiwal do Cannes jako reprezentant Wielkiej Brytanii i zdobył Nagrodę Specjalną Jury. W mowie dziękczynnej reżyser Terry Jones (w marynarce z napisem "Jedzcie więcej wieprzowiny") oznajmił, że koperta z obiecaną dla jury łapówką znajduje się w ubikacji. "Siła pythonów polegała na tym - mówi Michael Palin - że nigdy nie staraliśmy się schlebiać, ani powiększać naszej publiczności za wszelką cenę. Uważaliśmy za swoją misję nigdy nie być miękkimi".
Raj utracony
Wierutnym kłamstwem jest to, że Monty Python znalazł cały legion kontynuatorów. Owszem, dawno temu, przez krótki czas, zbliżyło się do ich ideału kilka programów - jak mówi Palin - "dla ludzi cierpiących na bezsenność, intelektualistów i włamywaczy". Ale dziś, gdy publiczności się programowo schlebia, ze schedy po Brytyjczykach co najwyżej "wyszczypuje" się jakieś neutralne i oswojone skecze o grzebanym żywcem kocie czy ministerstwie głupich kroków. Nikt jednak przez ostatnie 16 lat nie miał odwagi, by wypowiedzieć tak totalną wojnę obyczajowym, politycznym i religijnym tabu. I jeśli jest jakiś pojedynczy powód, dlaczego o Monty Pythonie się dziś pamięta, i który stanowi o ich wielkości oraz geniuszu, to jest nim tęsknota za utraconym rajem, w którym ceniło się bezkompromisowość i pogardę dla stadnej układności, zwanej dziś polityczną poprawnością.
Więcej możesz przeczytać w 40/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.