W nosie mamy rozmowy PiS-PO, kandydatów na premierów, prezydentów etc. Niniejszym ogłaszamy, że w naszej rubryce koalicją jest już PO-PiS, a rząd, w ślad za swym premierem, przeszedł do opozycji. I w kraju takim jak Polska jest to całkowicie normalne.
Już ma. Jarosław Kaczyński ma kandydatów na premiera. I to kilku: Dorna, Marcinkiewicza, Ziobrę i Ujazdowskiego. Przepraszamy, jeśli kogoś nie wymieniliśmy, ale pałamy oburzeniem. Skoro to kandydatury Kaczyńskiego, to stanowczo żądamy wpisania na listę Jana Ferdynanda Olszewskiego!
Niestety, nie nasz faworyt Jan Ferdynand, lecz Kazimierz Marcinkiewicz ma być nowym premierem. Jarosław Kaczyński zapewnia, że nie będzie to kandydat na cztery tygodnie. Zdejmą go wcześniej?
Na poważną chorobę zapadł Donald Tusk. Nieszczęśnik ma tak dalece posunięte kłopoty z pamięcią, że nie tylko nie pamięta, jak ma na imię, i na plakatach kazał o sobie pisać per "prezydent Tusk", ale też za nic w świecie nie pamięta, jak nazywa się partia, która wygrała wybory. Na konferencji prasowej biedaczyna kilkanaście razy mówił o "partii braci Kaczyńskich" i ani razu nie wymienił nazwy Prawo i Sprawiedliwość. Czy człowiek z takimi dziurami w mózgu może pełnić poważne funkcje państwowe? Apelujemy do wszystkich jego sympatyków o przerzucenie głosów na Henrykę Bochniarz!
Inny, skądinąd bardzo sympatyczny i inteligentny poseł PO, Paweł Śpiewak też złapał potworną dolegliwość. Sami widzieliśmy, jak w telewizorze zadawano mu różne pytania, na które on zawsze odpowiadał: "Jacek Kurski...". Jak widać, nawet profesorskie głowy atakuje choroba wściekłych kur.
Innego profesora, Ireneusza Krzemińskiego, poproszono w TVN 24, by opisał niemrawą kampanię prezydencką. Krzemiński przemawiał bite kilka minut i wygłosił pean na cześć Donalda Tuska, a TVN 24 transmitowała to na żywca. Szkoda, że w imieniu kobiet polskich głosu nie zabrała Małgorzata Tusk.
Platforma wybrała ciekawych delegatów na negocjacje z PiS. Negocjują Rokita, Gronkiewicz-Waltz, Schetyna i Komorowski. Prócz tego pierwszego wszyscy żyją ostatnio z dowalania PiS-owi, a bidula Komorowski w taką antykaczyńską galopadę wpadł, że skończy u Olejniczaka. PiS nie ma za grosz poczucia humoru, bo inaczej wybrałby do rozmów Kurskiego i Kamińskiego.
Najważniejszym elementem rozmów koalicyjnych PO-PiS-u było raczenie się. Ciastkami raczył się głównie Ludwik Dorn. Ponadto Hanna Gronkiewicz-Waltz raczyła wszystkich swoim fantastycznym uśmiechem, a dwojga imion Ujazdowski raczył wszystkich swym godnym wyglądem. My poraczyliśmy się do rozpuku.
Co jakiś czas kamery prowokacyjnie pokazywały też Grzegorza Schetynę z PO, którego oblicze udowadnia, że spryt nie musi iść w parze z inteligencją. Schetyna głosu nie zabrał, bo był zajęty. Pracowicie wydłubywał sobie coś z włosów i z nosa. Zarobiony jest człowiek po łokcie.
Schetyna, człowiek przemiły, padł ofiarą pomysłów PO, by rozmowy koalicyjne były transmitowane przez telewizję. Ale my go doskonale rozumiemy. Jak człowiek posłucha czasem Jarosława Kaczyńskiego, to ma ochotę podłubać nie tylko w nosie.
Nie sądziliśmy nigdy, że dożyjemy czasów, kiedy Monika Olejnik będzie bronić Kaczyńskich. Ale dożyliśmy. Otóż kilka dni temu na antenę Radia Zet wdarł się regularny, kliniczny szaleniec, senator zresztą, ale nie Zbigniew Szaleniec z PO, lecz Stefan Niesiołowski z PO. Bluznął na Kaczyńskich takimi uczuciami koalicyjnymi, że nawet Olejnik przytkało. Szkoda, że nie przypomniała mu, jak skamlał, by go do PiS przyjęli. Cóż, wiedzieliśmy, że owady malarię roznoszą albo inne świństwa, ale nie sądziliśmy, że to takie zmiany w psychice zostawia.
Przy okazji Niesiołowski wygłosił oryginalną nawet jak na niego tezę, że "Rokita nie rządził Suchocką z tylnego siedzenia". Może i szaleniec, ale poczucie humoru go nie opuszcza.
Fot. Z. Furman, J. Marczewski, K. Pacuła
Już ma. Jarosław Kaczyński ma kandydatów na premiera. I to kilku: Dorna, Marcinkiewicza, Ziobrę i Ujazdowskiego. Przepraszamy, jeśli kogoś nie wymieniliśmy, ale pałamy oburzeniem. Skoro to kandydatury Kaczyńskiego, to stanowczo żądamy wpisania na listę Jana Ferdynanda Olszewskiego!
Niestety, nie nasz faworyt Jan Ferdynand, lecz Kazimierz Marcinkiewicz ma być nowym premierem. Jarosław Kaczyński zapewnia, że nie będzie to kandydat na cztery tygodnie. Zdejmą go wcześniej?
Na poważną chorobę zapadł Donald Tusk. Nieszczęśnik ma tak dalece posunięte kłopoty z pamięcią, że nie tylko nie pamięta, jak ma na imię, i na plakatach kazał o sobie pisać per "prezydent Tusk", ale też za nic w świecie nie pamięta, jak nazywa się partia, która wygrała wybory. Na konferencji prasowej biedaczyna kilkanaście razy mówił o "partii braci Kaczyńskich" i ani razu nie wymienił nazwy Prawo i Sprawiedliwość. Czy człowiek z takimi dziurami w mózgu może pełnić poważne funkcje państwowe? Apelujemy do wszystkich jego sympatyków o przerzucenie głosów na Henrykę Bochniarz!
Inny, skądinąd bardzo sympatyczny i inteligentny poseł PO, Paweł Śpiewak też złapał potworną dolegliwość. Sami widzieliśmy, jak w telewizorze zadawano mu różne pytania, na które on zawsze odpowiadał: "Jacek Kurski...". Jak widać, nawet profesorskie głowy atakuje choroba wściekłych kur.
Innego profesora, Ireneusza Krzemińskiego, poproszono w TVN 24, by opisał niemrawą kampanię prezydencką. Krzemiński przemawiał bite kilka minut i wygłosił pean na cześć Donalda Tuska, a TVN 24 transmitowała to na żywca. Szkoda, że w imieniu kobiet polskich głosu nie zabrała Małgorzata Tusk.
Platforma wybrała ciekawych delegatów na negocjacje z PiS. Negocjują Rokita, Gronkiewicz-Waltz, Schetyna i Komorowski. Prócz tego pierwszego wszyscy żyją ostatnio z dowalania PiS-owi, a bidula Komorowski w taką antykaczyńską galopadę wpadł, że skończy u Olejniczaka. PiS nie ma za grosz poczucia humoru, bo inaczej wybrałby do rozmów Kurskiego i Kamińskiego.
Najważniejszym elementem rozmów koalicyjnych PO-PiS-u było raczenie się. Ciastkami raczył się głównie Ludwik Dorn. Ponadto Hanna Gronkiewicz-Waltz raczyła wszystkich swoim fantastycznym uśmiechem, a dwojga imion Ujazdowski raczył wszystkich swym godnym wyglądem. My poraczyliśmy się do rozpuku.
Co jakiś czas kamery prowokacyjnie pokazywały też Grzegorza Schetynę z PO, którego oblicze udowadnia, że spryt nie musi iść w parze z inteligencją. Schetyna głosu nie zabrał, bo był zajęty. Pracowicie wydłubywał sobie coś z włosów i z nosa. Zarobiony jest człowiek po łokcie.
Schetyna, człowiek przemiły, padł ofiarą pomysłów PO, by rozmowy koalicyjne były transmitowane przez telewizję. Ale my go doskonale rozumiemy. Jak człowiek posłucha czasem Jarosława Kaczyńskiego, to ma ochotę podłubać nie tylko w nosie.
Nie sądziliśmy nigdy, że dożyjemy czasów, kiedy Monika Olejnik będzie bronić Kaczyńskich. Ale dożyliśmy. Otóż kilka dni temu na antenę Radia Zet wdarł się regularny, kliniczny szaleniec, senator zresztą, ale nie Zbigniew Szaleniec z PO, lecz Stefan Niesiołowski z PO. Bluznął na Kaczyńskich takimi uczuciami koalicyjnymi, że nawet Olejnik przytkało. Szkoda, że nie przypomniała mu, jak skamlał, by go do PiS przyjęli. Cóż, wiedzieliśmy, że owady malarię roznoszą albo inne świństwa, ale nie sądziliśmy, że to takie zmiany w psychice zostawia.
Przy okazji Niesiołowski wygłosił oryginalną nawet jak na niego tezę, że "Rokita nie rządził Suchocką z tylnego siedzenia". Może i szaleniec, ale poczucie humoru go nie opuszcza.
Fot. Z. Furman, J. Marczewski, K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 40/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.