Kolejni ministrowie finansów nie reagowali na informacje o wpływach mafii w resorcie
Kolejni ministrowie finansów nie reagowali na informacje o wpływach mafii w resorcie
Grzegorz Indulski
Jarosław Jakimczyk
To więcej niż zbrodnia, to błąd - stwierdził Boulay de la Meurthe po straceniu księcia d'Enghien przez Napoleona I. Podobny błąd popełniali kolejni szefowie Ministerstwa Finansów. Od lat otrzymywali sygnały, że urzędnicy ministerstwa pisali rozporządzenia podatkowe na zamówienie mafii paliwowej, umarzali wielomilionowe zobowiązania podatkowe, sprzyjali mafii hazardowej. Pisaliśmy o tym w artykule "Ministerstwo finansów mafii" (nr 21/2006) po aresztowaniu urzędników resortu finansów. Teraz okazuje się, że sprawa ma międzynarodowy zasięg. W śledztwo są zaangażowane policje, prokuratury i wywiady skarbowe z Niemiec, Polski, Litwy, Łotwy i USA
Nietykalni
Kontrolerzy ministerstwa już kilka lat temu alarmowali kolejnych ministrów finansów rządów Leszka Millera i Marka Belki o faktach, które dziś są przyczyną śledztwa i spektakularnych zatrzymań skorumpowanych urzędników. W grudniu 2003 r. kontroler Ministerstwa Finansów Zdzisław Kukawski pisał do wicepremiera Jerzego Hausnera o "niewłaściwym rozliczeniu pana Henryka Stokłosy z budżetem państwa wskutek wielu naruszeń wskazujących na popełnienie przez niego wielu przestępstw skarbowych, a także przez ówczesne kierownictwo Departamentu Kontroli Skarbowej, Departamentu Podatków Bezpośrednich". Kukawski informował też swoich przełożonych o podejrzanych umorzeniach podatkowych dla firm z branży hazardowej, takich jak Progaz Queen's Casino czy Bingo (dziś również jest to przedmiotem śledztwa). Sygnalizował jednocześnie, że w firmach hazardowych zatrudniani są członkowie rodzin urzędników Ministerstwa Finansów.
Kontrolerzy resortu finansów alarmowali ministrów o przestępstwach paliwowych znacznie wcześniej, nim ruszyły śledztwa w sprawie mafii paliwowej. Oto na przykład fragment listu do byłego wicepremiera i ministra finansów Grzegorza Kołodki: "W związku z wypowiedzią Pana Premiera, podaną w 'Rzeczpospolitej', że "nic o mafii paliwowej nie wie", byłem tą wypowiedzią poruszony, co nie oznacza, że nie mam zaufania do jej prawdziwości. Moje zdziwienie wynika stąd, że w październiku 2001 koordynowałem kontrolę Urzędu Skarbowego w Płocku (...). Już wówczas wstępne ustalenia kontroli wskazywały na ślad afery paliwowej [kontrolerzy odkryli, że Trans Sad, należąca do barona mafii paliwowej Arkadiusza Grochulskiego, zalega wobec fiskusa z zapłatą ponad 70 mln zł]. Ustalenia tej kontroli uprawniały do wyciągnięcia takiego wniosku. O powyższym poinformowałem dyrektor Biura Kontroli Resortowej, UOP, dyrektora departamentu ceł i prezesa GUC".
Urzędnicy resortu finansów tłumaczą, że autorzy listów byli skonfliktowani z innymi urzędnikami, czego efektem były "donosy". Tyle że w tych "donosach" pisano m.in. o sprawach, które dziś są przedmiotem śledztw. Warto w tym kontekście przytoczyć pismo z grudnia 2002 r. ówczesnego wiceministra finansów Marka Ociepki, adresowane do skarżącego się kontrolera. "W związku ze skargami kierowanymi na piśmie i ustnie do kierownictwa Ministerstwa Finansów, a także do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów uprzejmie informuję, że przeprowadzone przeze mnie ustalenia nie potwierdziły ich zasadności. W sprawach podejrzewanych przez Pana afer należy zgłosić zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do właściwej prokuratury" - napisał Ociepka.
Doniesienia o patologiach w resorcie finansów oraz o spółkach mafii paliwowej trafiały m.in. do Igora Chalupca, w latach 2003-2004 generalnego inspektora informacji finansowej, obecnie prezesa PKN Orlen. Zawsze w wypadku wszelkich faktów lub podejrzeń o bezprawnych działaniach ściśle współpracujemy z organami ścigania i dalej tak będzie. Natomiast jako były generalny inspektor informacji finansowej nie mam prawa udzielania informacji na temat swej działalności - takie stanowisko przekazał "Wprost" Igor Chalupec.
Pranie oleju
Z dowodów zebranych w prowadzonym obecnie śledztwie wynika, że Ministerstwo Finansów wydawało kolejne rozporządzenia w sprawie stawek podatku akcyzowego na oleje sprowadzane z zagranicy na zamówienie jednej firmy - Ekoenergii. I tylko ona z nowych przepisów skorzystała. Zarobione nielegalnie pieniądze, idące w setki milionów złotych, przetransferowano do spółek w rajach podatkowych. Parokrotne apele Urzędu Kontroli Skarbowej w Poznaniu, by Ministerstwo Finansów zmieniło te przepisy, pozostawały bez odpowiedzi. - Wszystko wskazuje na to, że właściciele Ekoenergii kupili te rozporządzenia i to badamy w toku śledztwa - mówi oficer CBŚ. Wiceminister finansów Paweł Banaś, który powołał w tej sprawie specjalną grupę śledczą, przyznaje, że wątek korupcji w procesie legislacyjnym jest poważnie brany pod uwagę.
W styczniu 2004 r. kaliski oddział Centralnego Biura Śledczego wszczął śledztwo w sprawie prania pieniędzy przez poznańską spółkę Ekoenergia, działającą później pod nazwą Baco Petrel. Firma ta była kluczowym ogniwem sieci spółek zarejestrowanych w USA, na Łotwie i w Niemczech, handlujących olejami opałowymi. W tej sprawie trzynastu osobom już postawiono zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i prania pieniędzy. - Udowodniliśmy i zarzucamy im wypranie 90 mln zł i sprowadzenie nielegalnie oleju opałowego, który potem został sprzedany jako olej napędowy - mówi "Wprost" Janusz Walczak, rzecznik prokuratury w Kaliszu.
Na trop procederu prania pieniędzy śledczy wpadli po tym, jak otrzymali sygnał, że w oddziałach kilku banków, m.in. Pekao SA, BZ WBK i Kredyt Banku, różne osoby próbowały dokonać wpłat gotówkowych na konto Ekoenergii. Wpłacający podawali fikcyjne dane. Z analizy rachunków firmy wynikało, że tylko w 2003 r. wytransferowała ona do zagranicznych spółek ponad 111 mln zł. Pieniądze te pochodziły z handlu i nielegalnej produkcji paliw. Ostatnio firmie zajęto majątek wart 20 mln zł oraz samolot. Świadkowie potwierdzili, że spółka miesięcznie zarabiała na czysto 4-5 mln zł. A proceder trwał od 2001 r. Obciążające zeznania złożył m.in. obywatel Niemiec mieszkający w USA Stanisław Krzysztof Giszczak. Swego czasu był znanym biznesmenem, współwłaścicielem Banku Wschodniego, towarzystw ubezpieczeniowych i firm leasingowych. O Giszczaku stało się głośno w 2004 r., gdy został porwany. Odzyskał wolność po wpłaceniu przez rodzinę 250 tys. euro okupu (ponad 1 mln zł). Bandyci, próbując wydobyć z niego informacje o zagranicznych rachunkach, połamali mu nogi.
Międzynarodowa siatka
Zyski z nielegalnej produkcji i handlu paliwami szefowie Ekoenergii transferowali do specjalnie w tym celu utworzonych spółek, na przykład w USA - Certol na Florydzie, Nafta Trading w Oklahoma City i Heisler.
Tropy zaprowadziły śledczych także na Litwę, gdzie przesłuchano kilku pracowników rafinerii Możejki. Ekoenergia i kooperujące z nią spółki - według relacji jednego z dyrektorów rafinerii Gedyminasa Grygolaitisa - kupowały na Litwie na wielką skalę paliwo lotnicze. Według polskich prokuratorów, służyło ono do uszlachetniania blendowanych olejów na Łotwie, gdzie działały siostrzane firmy Ekoenergii, na przykład Ekoimpeks. W lutym 2006 r. wszczęto śledztwo na Łotwie - dotyczy ono korumpowania przez współpracujące z Ekoenergią spółki funkcjonariuszy łotewskiej służby celnej. Polskie śledztwo stało się też przyczyną wszczęcia postępowania w Niemczech i USA.
Na zlecenie mafii
Według informacji "Wprost", służby kontrolne Ministerstwa Finansów sprawdzają obecnie, jaka była geneza nowelizacji przepisów o kontroli skarbowej, wprowadzonej latem ubiegłego roku. Nowelizacja na kilka miesięcy uniemożliwiła urzędom kontroli skarbowej wykorzystywanie jako dowodów informacji z nie zakończonych prawomocnie postępowań karnych. Innymi słowy, jeśli prokuratorzy dysponowaliby sfałszowaną fakturą, to po nowelizacji przepisów kontrolerzy skarbowi nie mogli wykorzystać tej faktury jako dowodu w swoim jednocześnie prowadzonym postępowaniu. Ta kuriozalna nowelizacja bardzo utrudniła walkę z mafią paliwową, bowiem większość prokuratorskich postępowań w sprawie mafii nie jest zakończona prawomocnymi wyrokami. Nowelizacja wygląda, jakby była napisana pod dyktando adwokatów paliwowych baronów. Za tą poprawką opowiadał się m.in. poseł PSL Jan Kubik, który w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza był generalnym inspektorem kontroli skarbowej.
Mafią w resorcie finansów zajęli się dopiero minister sprawiedliwości Zbig-niew Ziobro i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Szkoda, że nie zajął się tym nikt wcześniej. A może właśnie o to chodziło.
Ilustracja: D. Krupa
Fot: K. Mikuła
Grzegorz Indulski
Jarosław Jakimczyk
To więcej niż zbrodnia, to błąd - stwierdził Boulay de la Meurthe po straceniu księcia d'Enghien przez Napoleona I. Podobny błąd popełniali kolejni szefowie Ministerstwa Finansów. Od lat otrzymywali sygnały, że urzędnicy ministerstwa pisali rozporządzenia podatkowe na zamówienie mafii paliwowej, umarzali wielomilionowe zobowiązania podatkowe, sprzyjali mafii hazardowej. Pisaliśmy o tym w artykule "Ministerstwo finansów mafii" (nr 21/2006) po aresztowaniu urzędników resortu finansów. Teraz okazuje się, że sprawa ma międzynarodowy zasięg. W śledztwo są zaangażowane policje, prokuratury i wywiady skarbowe z Niemiec, Polski, Litwy, Łotwy i USA
Nietykalni
Kontrolerzy ministerstwa już kilka lat temu alarmowali kolejnych ministrów finansów rządów Leszka Millera i Marka Belki o faktach, które dziś są przyczyną śledztwa i spektakularnych zatrzymań skorumpowanych urzędników. W grudniu 2003 r. kontroler Ministerstwa Finansów Zdzisław Kukawski pisał do wicepremiera Jerzego Hausnera o "niewłaściwym rozliczeniu pana Henryka Stokłosy z budżetem państwa wskutek wielu naruszeń wskazujących na popełnienie przez niego wielu przestępstw skarbowych, a także przez ówczesne kierownictwo Departamentu Kontroli Skarbowej, Departamentu Podatków Bezpośrednich". Kukawski informował też swoich przełożonych o podejrzanych umorzeniach podatkowych dla firm z branży hazardowej, takich jak Progaz Queen's Casino czy Bingo (dziś również jest to przedmiotem śledztwa). Sygnalizował jednocześnie, że w firmach hazardowych zatrudniani są członkowie rodzin urzędników Ministerstwa Finansów.
Kontrolerzy resortu finansów alarmowali ministrów o przestępstwach paliwowych znacznie wcześniej, nim ruszyły śledztwa w sprawie mafii paliwowej. Oto na przykład fragment listu do byłego wicepremiera i ministra finansów Grzegorza Kołodki: "W związku z wypowiedzią Pana Premiera, podaną w 'Rzeczpospolitej', że "nic o mafii paliwowej nie wie", byłem tą wypowiedzią poruszony, co nie oznacza, że nie mam zaufania do jej prawdziwości. Moje zdziwienie wynika stąd, że w październiku 2001 koordynowałem kontrolę Urzędu Skarbowego w Płocku (...). Już wówczas wstępne ustalenia kontroli wskazywały na ślad afery paliwowej [kontrolerzy odkryli, że Trans Sad, należąca do barona mafii paliwowej Arkadiusza Grochulskiego, zalega wobec fiskusa z zapłatą ponad 70 mln zł]. Ustalenia tej kontroli uprawniały do wyciągnięcia takiego wniosku. O powyższym poinformowałem dyrektor Biura Kontroli Resortowej, UOP, dyrektora departamentu ceł i prezesa GUC".
Urzędnicy resortu finansów tłumaczą, że autorzy listów byli skonfliktowani z innymi urzędnikami, czego efektem były "donosy". Tyle że w tych "donosach" pisano m.in. o sprawach, które dziś są przedmiotem śledztw. Warto w tym kontekście przytoczyć pismo z grudnia 2002 r. ówczesnego wiceministra finansów Marka Ociepki, adresowane do skarżącego się kontrolera. "W związku ze skargami kierowanymi na piśmie i ustnie do kierownictwa Ministerstwa Finansów, a także do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów uprzejmie informuję, że przeprowadzone przeze mnie ustalenia nie potwierdziły ich zasadności. W sprawach podejrzewanych przez Pana afer należy zgłosić zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do właściwej prokuratury" - napisał Ociepka.
Doniesienia o patologiach w resorcie finansów oraz o spółkach mafii paliwowej trafiały m.in. do Igora Chalupca, w latach 2003-2004 generalnego inspektora informacji finansowej, obecnie prezesa PKN Orlen. Zawsze w wypadku wszelkich faktów lub podejrzeń o bezprawnych działaniach ściśle współpracujemy z organami ścigania i dalej tak będzie. Natomiast jako były generalny inspektor informacji finansowej nie mam prawa udzielania informacji na temat swej działalności - takie stanowisko przekazał "Wprost" Igor Chalupec.
Pranie oleju
Z dowodów zebranych w prowadzonym obecnie śledztwie wynika, że Ministerstwo Finansów wydawało kolejne rozporządzenia w sprawie stawek podatku akcyzowego na oleje sprowadzane z zagranicy na zamówienie jednej firmy - Ekoenergii. I tylko ona z nowych przepisów skorzystała. Zarobione nielegalnie pieniądze, idące w setki milionów złotych, przetransferowano do spółek w rajach podatkowych. Parokrotne apele Urzędu Kontroli Skarbowej w Poznaniu, by Ministerstwo Finansów zmieniło te przepisy, pozostawały bez odpowiedzi. - Wszystko wskazuje na to, że właściciele Ekoenergii kupili te rozporządzenia i to badamy w toku śledztwa - mówi oficer CBŚ. Wiceminister finansów Paweł Banaś, który powołał w tej sprawie specjalną grupę śledczą, przyznaje, że wątek korupcji w procesie legislacyjnym jest poważnie brany pod uwagę.
W styczniu 2004 r. kaliski oddział Centralnego Biura Śledczego wszczął śledztwo w sprawie prania pieniędzy przez poznańską spółkę Ekoenergia, działającą później pod nazwą Baco Petrel. Firma ta była kluczowym ogniwem sieci spółek zarejestrowanych w USA, na Łotwie i w Niemczech, handlujących olejami opałowymi. W tej sprawie trzynastu osobom już postawiono zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i prania pieniędzy. - Udowodniliśmy i zarzucamy im wypranie 90 mln zł i sprowadzenie nielegalnie oleju opałowego, który potem został sprzedany jako olej napędowy - mówi "Wprost" Janusz Walczak, rzecznik prokuratury w Kaliszu.
Na trop procederu prania pieniędzy śledczy wpadli po tym, jak otrzymali sygnał, że w oddziałach kilku banków, m.in. Pekao SA, BZ WBK i Kredyt Banku, różne osoby próbowały dokonać wpłat gotówkowych na konto Ekoenergii. Wpłacający podawali fikcyjne dane. Z analizy rachunków firmy wynikało, że tylko w 2003 r. wytransferowała ona do zagranicznych spółek ponad 111 mln zł. Pieniądze te pochodziły z handlu i nielegalnej produkcji paliw. Ostatnio firmie zajęto majątek wart 20 mln zł oraz samolot. Świadkowie potwierdzili, że spółka miesięcznie zarabiała na czysto 4-5 mln zł. A proceder trwał od 2001 r. Obciążające zeznania złożył m.in. obywatel Niemiec mieszkający w USA Stanisław Krzysztof Giszczak. Swego czasu był znanym biznesmenem, współwłaścicielem Banku Wschodniego, towarzystw ubezpieczeniowych i firm leasingowych. O Giszczaku stało się głośno w 2004 r., gdy został porwany. Odzyskał wolność po wpłaceniu przez rodzinę 250 tys. euro okupu (ponad 1 mln zł). Bandyci, próbując wydobyć z niego informacje o zagranicznych rachunkach, połamali mu nogi.
Międzynarodowa siatka
Były wicepremier Grzegorz Kołodko i były minister Jerzy Hausner wiedzieli o patologiach w resorcie finansów i przestępstwach paliwowych. Kołodko był informowany o aferze paliwowej znacznie wcześniej, nim ruszyły śledztwa w tej sprawie |
Tropy zaprowadziły śledczych także na Litwę, gdzie przesłuchano kilku pracowników rafinerii Możejki. Ekoenergia i kooperujące z nią spółki - według relacji jednego z dyrektorów rafinerii Gedyminasa Grygolaitisa - kupowały na Litwie na wielką skalę paliwo lotnicze. Według polskich prokuratorów, służyło ono do uszlachetniania blendowanych olejów na Łotwie, gdzie działały siostrzane firmy Ekoenergii, na przykład Ekoimpeks. W lutym 2006 r. wszczęto śledztwo na Łotwie - dotyczy ono korumpowania przez współpracujące z Ekoenergią spółki funkcjonariuszy łotewskiej służby celnej. Polskie śledztwo stało się też przyczyną wszczęcia postępowania w Niemczech i USA.
Na zlecenie mafii
Według informacji "Wprost", służby kontrolne Ministerstwa Finansów sprawdzają obecnie, jaka była geneza nowelizacji przepisów o kontroli skarbowej, wprowadzonej latem ubiegłego roku. Nowelizacja na kilka miesięcy uniemożliwiła urzędom kontroli skarbowej wykorzystywanie jako dowodów informacji z nie zakończonych prawomocnie postępowań karnych. Innymi słowy, jeśli prokuratorzy dysponowaliby sfałszowaną fakturą, to po nowelizacji przepisów kontrolerzy skarbowi nie mogli wykorzystać tej faktury jako dowodu w swoim jednocześnie prowadzonym postępowaniu. Ta kuriozalna nowelizacja bardzo utrudniła walkę z mafią paliwową, bowiem większość prokuratorskich postępowań w sprawie mafii nie jest zakończona prawomocnymi wyrokami. Nowelizacja wygląda, jakby była napisana pod dyktando adwokatów paliwowych baronów. Za tą poprawką opowiadał się m.in. poseł PSL Jan Kubik, który w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza był generalnym inspektorem kontroli skarbowej.
Mafią w resorcie finansów zajęli się dopiero minister sprawiedliwości Zbig-niew Ziobro i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Szkoda, że nie zajął się tym nikt wcześniej. A może właśnie o to chodziło.
Ilustracja: D. Krupa
Fot: K. Mikuła
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.