Najbogatszy Polak rzuca wyzwanie ukraińskim oligarchom
Jan Piński
Orest Sochar
Kijów
Skromne oblicze polskiej burżuazji" - pod takim tytułem ukazał się na początku kwietnia wywiad z Janem Kulczykiem w ukraińskim dzienniku "Djeło". 56-letni miliarder, wciąż pierwszy na liście najbogatszych Polaków, od prawie dwóch lat, czyli od czasu ujawnieniu afery związanej ze spotkaniem ze szpiegiem Władimirem Ałganowem w lipcu 2003 r. w Wiedniu, stara się nie gościć w polskich mediach. Buduje natomiast swój pozytywny wizerunek na Ukrainie. Nie ma miesiąca, aby któraś z gazet nie doniosła o jego biznesowych planach. Sam Kulczyk chętnie udziela wywiadów tamtejszym mediom, podkreślając zainteresowanie inwestycjami w ukraińskiej gospodarce, a jednocześnie unika konkretnych deklaracji. Kilka miesięcy temu premier Ukrainy Jurij Jechanurow ujawnił, że Kulczyk chciał kupić m.in. miliard metrów sześciennych gazu. - Potwierdzam zainteresowanie inwestycjami na Ukrainie, ale jest stanowczo za wcześnie, aby mówić o szczegółach tych przedsięwzięć - mówi "Wprost" Jan Kulczyk.
Polski patent
Jak wynika z informacji "Wprost", Kulczyk usiłuje powielić na Ukrainie swoje dwa wielkie sukcesy: prywatyzację monopolu telekomunikacyjnego i zaangażowanie w budowę autostrad. Według ukraińskich mediów, sojusznikiem Polaka w tych transakcjach jest były kremlowski oligarcha 60-letni Borys Bieriezowski. "Znamy się. Któż w Londynie nie zna Bieriezowskiego?" - mówił enigmatycznie ukraińskim dziennikarzom Kulczyk. Najważniejsze, że Kulczyk często odwiedza Ukrainę. Był na początku kwietnia, a także w maju jako przedstawiciel Polskiej Rady Biznesu (w rozmowach wziął udział również inny polski miliarder Jerzy Starak, właściciel Polpharmy), prowadził rozmowy z ukraińskimi politykami, m.in. z Wiktorem Juszczenką, który przekonywał polskich biznesmenów do inwestycji w ukraińską gospodarkę.
- Rozmawiałem z Janem Kulczykiem na temat budowy autostrad na Ukrainie - potwierdza Wiktor Bondar, p.o. minister transportu. Kulczyk zapowiadał, że inwestycje na Ukrainie uzależnia od zmiany tamtejszego prawa. Bondar już zapowiedział, że gdy tylko nowy parlament na dobre rozpocznie prace, to trafi tam rządowy projekt o partnerstwie publiczno-prywatnym. W ubiegłym tygodniu Bondar zapowiedział także rozpoczęcie prywatyzacji Ukrtelekomu. Zaproponował radzie ministrów sprzedaż 25 proc. akcji spółki za mniej więcej miliard euro. Ukrtelekom kontroluje 70 proc. rynku telefonii stacjonarnej, a także ma koncesję na telefonię UMTS.
Tandem z Bieriezowskim
"Jan Kulczyk powiedział, że chce poważnie inwestować na Krymie. Przedstawiciele Kulczyka już u nas pracują" - chwalił się we wrześniu ubiegłego roku Anatolij Matwienko, ówczesny premier autonomicznej republiki Krymu. W październiku 2005 r. Kulczyk został wybrany na szefa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Pierwsze informacje o interesach Kulczyka na Ukrainie pojawiły się jednak znacznie wcześniej, bo już na początku 2005 r., gdy cichły echa afery PKN Orlen. Wtedy Kulczyk szukał nowego miejsca do robienia interesów. Wyprzedawał jednocześnie akcje polskich firm, m.in. PKN Orlen i Warty. W czerwcu 2005 r. jeden z niezależnych portali informacyjnych opublikował list, który miał napisać Borys Bieriezowski do ówczesnej premier Ukrainy Julii Tymoszenko (rosyjski miliarder nigdy nie podważył autentyczności listu). Nawoływał w nim do rozprawy z rosyjskimi i ukraińskimi oligarchami, którzy wspierali reżim Kuczmy. Sugerował także, aby przy ponownej sprzedaży dochodowego kombinatu Kryworiżstal wziąć pod uwagę Jana Kulczyka, "mającego świetną reputację na Zachodzie i długie, solidne kontakty z prezydentem Polski Aleksandrem Kwaśniewskim". Tymoszenko nie posłuchała rad Bieriezowskiego i ponownie sprzedano Kryworiżstal na licytacji.
Jeżeli Bieriezowski rzeczywiście jest partnerem Kulczyka w interesach, to może się okazać, że po aferze z PKN Orlen miliarder będzie związany z kolejną aferą. Na początku kwietnia Bieriezowski złożył pozew do sądu w Londynie, w którym żądał od doradców prezydenta Wiktora Juszczenki - Aleksandra Trietiakowa i Dawida Żwanii - pełnego rozliczenia się z pieniędzy, które przekazał im na "rozwój demokracji" na Ukrainie. Bieriezowski twierdzi w pozwie, że przekazał 22,85 mln USD należącym do tych "czołowych ukraińskich polityków" firmom Elgrade Limited i Goldstar Agency. Ukraińskie media spekulują, że w ramach rozliczeń za pomoc "pomarańczowej rewolucji" Bieriezowski miał tanio kupić kilka państwowych firm na Ukrainie, m.in. Ukrtelekom.
Kulczyk kontraoligarchowie
W wywiadach dla ukraińskiej prasy Kulczyk stara się stworzyć wizerunek zachodniego biznesmena bez skazy. O ile w Polsce mówi się już nie o separacji, ale o rozwodzie małżeństwa Kulczyków, o tyle na Ukrainie miliarder tłumaczy prasie sekret udanego małżeństwa: "rzadko bywać w domu".
Na pierwszy rzut oka Jan Kulczyk robiący interesy z państwem nie powinien mieć szans w starciu z ukraińskimi oligarchami, którzy ogromne majątki zawdzięczają różnym formom przejmowania państwowej własności. Prywatyzacja "po ukraińsku" wygląda jednak bardzo prymitywnie przy misternych konstrukcjach Kulczyka. Gdy w 2004 r. oligarchowie z drużyny ówczesnego prezydenta Leonida Kuczmy: Wiktor Pinczuk (prywatnie zięć Kuczmy) i Renat Achmetow przejęli kombinat hutniczy Kryworiżstal, zapłacili 800 mln USD, podczas gdy jego rynkowa wartość wynosiła co najmniej 2 mld USD. Typowy biznes Kulczyka to z kolei prywatyzacja monopolu TP SA w 2000 r., w której inwestor France Tlcom zgodził się na współpracę z Kulczykiem (swoją część akcji Kulczyk kupił na kredyt). Ówczesny rząd sprzedał korzystnie monopolistę, ale zobowiązał się, że nie będzie dopuszczał przez kilka lat konkurencji do rynku. Zarobił skarb państwa, stracili klienci, którzy do dziś płacą rentę monopolową TP. Kulczyk już rozpoczął urabianie władz na Ukrainie pod swój projekt. Tłumaczy publicznie, że Ukrtelekom jest obecnie niedużo wart, i doradza rządowi, aby przed sprzedażą "dopakował" monopolistę, na przykład przez rozwój sieci GSM, a wówczas cena będzie wyższa.
Fot: M. Stelmach
Jan Piński
Orest Sochar
Kijów
Skromne oblicze polskiej burżuazji" - pod takim tytułem ukazał się na początku kwietnia wywiad z Janem Kulczykiem w ukraińskim dzienniku "Djeło". 56-letni miliarder, wciąż pierwszy na liście najbogatszych Polaków, od prawie dwóch lat, czyli od czasu ujawnieniu afery związanej ze spotkaniem ze szpiegiem Władimirem Ałganowem w lipcu 2003 r. w Wiedniu, stara się nie gościć w polskich mediach. Buduje natomiast swój pozytywny wizerunek na Ukrainie. Nie ma miesiąca, aby któraś z gazet nie doniosła o jego biznesowych planach. Sam Kulczyk chętnie udziela wywiadów tamtejszym mediom, podkreślając zainteresowanie inwestycjami w ukraińskiej gospodarce, a jednocześnie unika konkretnych deklaracji. Kilka miesięcy temu premier Ukrainy Jurij Jechanurow ujawnił, że Kulczyk chciał kupić m.in. miliard metrów sześciennych gazu. - Potwierdzam zainteresowanie inwestycjami na Ukrainie, ale jest stanowczo za wcześnie, aby mówić o szczegółach tych przedsięwzięć - mówi "Wprost" Jan Kulczyk.
Polski patent
Jak wynika z informacji "Wprost", Kulczyk usiłuje powielić na Ukrainie swoje dwa wielkie sukcesy: prywatyzację monopolu telekomunikacyjnego i zaangażowanie w budowę autostrad. Według ukraińskich mediów, sojusznikiem Polaka w tych transakcjach jest były kremlowski oligarcha 60-letni Borys Bieriezowski. "Znamy się. Któż w Londynie nie zna Bieriezowskiego?" - mówił enigmatycznie ukraińskim dziennikarzom Kulczyk. Najważniejsze, że Kulczyk często odwiedza Ukrainę. Był na początku kwietnia, a także w maju jako przedstawiciel Polskiej Rady Biznesu (w rozmowach wziął udział również inny polski miliarder Jerzy Starak, właściciel Polpharmy), prowadził rozmowy z ukraińskimi politykami, m.in. z Wiktorem Juszczenką, który przekonywał polskich biznesmenów do inwestycji w ukraińską gospodarkę.
- Rozmawiałem z Janem Kulczykiem na temat budowy autostrad na Ukrainie - potwierdza Wiktor Bondar, p.o. minister transportu. Kulczyk zapowiadał, że inwestycje na Ukrainie uzależnia od zmiany tamtejszego prawa. Bondar już zapowiedział, że gdy tylko nowy parlament na dobre rozpocznie prace, to trafi tam rządowy projekt o partnerstwie publiczno-prywatnym. W ubiegłym tygodniu Bondar zapowiedział także rozpoczęcie prywatyzacji Ukrtelekomu. Zaproponował radzie ministrów sprzedaż 25 proc. akcji spółki za mniej więcej miliard euro. Ukrtelekom kontroluje 70 proc. rynku telefonii stacjonarnej, a także ma koncesję na telefonię UMTS.
Tandem z Bieriezowskim
"Jan Kulczyk powiedział, że chce poważnie inwestować na Krymie. Przedstawiciele Kulczyka już u nas pracują" - chwalił się we wrześniu ubiegłego roku Anatolij Matwienko, ówczesny premier autonomicznej republiki Krymu. W październiku 2005 r. Kulczyk został wybrany na szefa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Pierwsze informacje o interesach Kulczyka na Ukrainie pojawiły się jednak znacznie wcześniej, bo już na początku 2005 r., gdy cichły echa afery PKN Orlen. Wtedy Kulczyk szukał nowego miejsca do robienia interesów. Wyprzedawał jednocześnie akcje polskich firm, m.in. PKN Orlen i Warty. W czerwcu 2005 r. jeden z niezależnych portali informacyjnych opublikował list, który miał napisać Borys Bieriezowski do ówczesnej premier Ukrainy Julii Tymoszenko (rosyjski miliarder nigdy nie podważył autentyczności listu). Nawoływał w nim do rozprawy z rosyjskimi i ukraińskimi oligarchami, którzy wspierali reżim Kuczmy. Sugerował także, aby przy ponownej sprzedaży dochodowego kombinatu Kryworiżstal wziąć pod uwagę Jana Kulczyka, "mającego świetną reputację na Zachodzie i długie, solidne kontakty z prezydentem Polski Aleksandrem Kwaśniewskim". Tymoszenko nie posłuchała rad Bieriezowskiego i ponownie sprzedano Kryworiżstal na licytacji.
Jeżeli Bieriezowski rzeczywiście jest partnerem Kulczyka w interesach, to może się okazać, że po aferze z PKN Orlen miliarder będzie związany z kolejną aferą. Na początku kwietnia Bieriezowski złożył pozew do sądu w Londynie, w którym żądał od doradców prezydenta Wiktora Juszczenki - Aleksandra Trietiakowa i Dawida Żwanii - pełnego rozliczenia się z pieniędzy, które przekazał im na "rozwój demokracji" na Ukrainie. Bieriezowski twierdzi w pozwie, że przekazał 22,85 mln USD należącym do tych "czołowych ukraińskich polityków" firmom Elgrade Limited i Goldstar Agency. Ukraińskie media spekulują, że w ramach rozliczeń za pomoc "pomarańczowej rewolucji" Bieriezowski miał tanio kupić kilka państwowych firm na Ukrainie, m.in. Ukrtelekom.
Kulczyk kontraoligarchowie
W wywiadach dla ukraińskiej prasy Kulczyk stara się stworzyć wizerunek zachodniego biznesmena bez skazy. O ile w Polsce mówi się już nie o separacji, ale o rozwodzie małżeństwa Kulczyków, o tyle na Ukrainie miliarder tłumaczy prasie sekret udanego małżeństwa: "rzadko bywać w domu".
Na pierwszy rzut oka Jan Kulczyk robiący interesy z państwem nie powinien mieć szans w starciu z ukraińskimi oligarchami, którzy ogromne majątki zawdzięczają różnym formom przejmowania państwowej własności. Prywatyzacja "po ukraińsku" wygląda jednak bardzo prymitywnie przy misternych konstrukcjach Kulczyka. Gdy w 2004 r. oligarchowie z drużyny ówczesnego prezydenta Leonida Kuczmy: Wiktor Pinczuk (prywatnie zięć Kuczmy) i Renat Achmetow przejęli kombinat hutniczy Kryworiżstal, zapłacili 800 mln USD, podczas gdy jego rynkowa wartość wynosiła co najmniej 2 mld USD. Typowy biznes Kulczyka to z kolei prywatyzacja monopolu TP SA w 2000 r., w której inwestor France Tlcom zgodził się na współpracę z Kulczykiem (swoją część akcji Kulczyk kupił na kredyt). Ówczesny rząd sprzedał korzystnie monopolistę, ale zobowiązał się, że nie będzie dopuszczał przez kilka lat konkurencji do rynku. Zarobił skarb państwa, stracili klienci, którzy do dziś płacą rentę monopolową TP. Kulczyk już rozpoczął urabianie władz na Ukrainie pod swój projekt. Tłumaczy publicznie, że Ukrtelekom jest obecnie niedużo wart, i doradza rządowi, aby przed sprzedażą "dopakował" monopolistę, na przykład przez rozwój sieci GSM, a wówczas cena będzie wyższa.
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.