Im więcej równości, tym więcej nagości
Michał Zaczyński
Ten strój to apoteoza nędzy pod przykrywką luksusu - tak mówiono o małej czarnej Coco Chanel. Kostium bikini został natomiast potępiony przez Watykan, a jego noszenie zakazane prawnie m.in. w Hiszpanii i we Włoszech. Z kolei stringi początkowo uznano za naj-obrzydliwszy wynalazek mody XX wieku. Minimalistyczne stroje długo czekały na społeczną aprobatę. Dziś jednak cały świat hucznie obchodzi potrójny jubileusz - mija właśnie 80 lat od wynalezienia małej czarnej, 60 lat od wymyślenia bikini i dziesięciolecie podboju Europy przez stringi. Cathe-rine Zeta-Jones nosząca małą czarną, Cameron Diaz opalająca się w bikini czy Madonna tańcząca w stringach nie zawdzięczają jednak możliwości pokazywania się w tych strojach projektantom wynalazcom, lecz społecznym przesileniom, takim jak emancypacja, baby-boom, rewolucja seksualna czy globalizacja. To w takich chwilach moda się radykalizuje i - paradoksalnie - stwarza większą wolność wyboru.
Esencja wygody
- Stworzyłam dzieło nieśmiertelne - mówiła w 1926 r. Coco Chanel, gdy pierwsza zaprezentowała światu sięgającą do kolan prostą sukienkę z czarnego dżerseju, z długimi rękawami, nazwaną małą czarną. Chanel nie myliła się. W 2006 r. na całym świecie obchodzono jubileusz 80-lecia tego wydarzenia. Trzydziestu brytyjskich projektantów, z Paulem Smithem i Betty Jackson na czele, przedstawiło na gali w Manchesterze własne wersje małej czarnej. W Stanach Zjednoczonych na podobnej imprezie swoje małe czarne pokazali m.in. Oscar de la Renta i Diane von Furstenberg. Małe czarne mogą być wytworne - jak u Karla Lagerfelda, u którego ta suknia była finałową kreacją zeszłorocznego jesiennego pokazu. Mogą też być przełomowe - jak u Donny Karan, która swój sukces zawdzięcza m.in. temu, iż na pokazie debiutanckiej kolekcji w 1985 r. złożyła hołd wynalazkowi Chanel. Przede wszystkim jednak mała czarna to esencja uniwersalności. - Założysz do niej marynarkę i masz strój do pracy, założysz perły i idziesz na koktajl, narzucisz płaszcz - i możesz iść na zakupy - zachęcali sprzedawcy. Ta praktyczność przemówiła do kobiecej wyobraźni i przesądziła o wielkiej popularności sukienki. Mała czarna to dziś dwie trzecie wartości sprzedaży sukienek takich marek, jak Nine West czy Jones New York, a pokazują się w niej Christina Aguillera, Catherina Zeta Jones czy Angelina Jolie.
Długą listę sławnych zwolenniczek ma obchodzący właśnie 60. urodziny dwuczęściowy kostium plażowy bikini, wynaleziony przez Louisa Rearda. W czarnym bikini prezentuje się Charlize Theron, w błękitnym pływa Sienna Miller, a bikini ozdobione żółtymi frędzlami preferuje Scarlett Johansson. Nic dziwnego, że trzy na cztery sprzedawane modele kostiumów kąpielowych na świecie (na rynku wartym 1,3 mld dolarów rocznie) to właśnie bikini. Ich sukces tkwi także w użyteczności (można je potraktować jak bieliznę); a w swej zabudowanej wersji tuszuje nadwagę (w przeciwieństwie do kostiumu jednoczęściowego).
Trzeci tegoroczny jubilat, stringi, dziesięć lat temu zadebiutował na europejskich plażach. Dzięki stringom kobiety mogą mieć równomiernie opalone ciało i nosić modne obcisłe spodnie, pod którymi zwykłe majtki zawsze się odznaczały. Fankami stringów, które stanowią 30 proc. sprzedaży majtek, są m.in. Demi Moore (lubi stringi biodrówki marki Le Mystre), Julianne Moore i Cindy Crawford (noszą stringi Hanky Panky) czy Nicole Kidman i Madonna (lubujące się w kusych majteczkach Dolce & Gabbany).
Niedożywione telegrafistki
Początki kariery małej czarnej, bikini i stringów, mimo że dziś stanowią one kanon damskiej garderoby, nie były olśniewające. Wręcz przeciwnie, każda z tych rzeczy czekała na dobre czasy, by się spotkać ze społeczną akceptacją. W małej czarnej Chanel początkowo chodziły jedynie przedstawicielki paryskich elit, o których Paul Poiret, konkurent Chanel, mówił, że wyglądają jak niedożywione telegrafistki. W latach 30. mała czarna zyskała jednak popularność wśród klasy średniej, a szczyt tej popularności przypadł na lata 50., kiedy Audrey Hepburn wystąpiła w małej czarnej w filmach "Sabrina" i "Śniadanie u Tiffany'ego".
Prezentacja bikini w 1946 r. do dziś należy do największych skandali w historii ubioru - przez wiele miesięcy nie można było znaleźć modelki, która zgodziłaby się zaprezentować ten strój. Pierwsza odważyła się striptizerka z Casino de Paris. Bikini spodobało się mężczyznom i w ciągu miesiąca striptizerka otrzymała prawie 50 tysięcy propozycji małżeństwa. "Porządne" kobiety nie uznały jednak dwuczęściowego kostiumu. Bikini musiało poczekać do połowy lat 60. i eksplozji kultury hippisowskiej. No i musiały ten strój zacząć nosić gwiazdy filmu: Brigitte Bardot wystąpiła w bikini w obrazie "I Bóg stworzył kobietę", a Ursula Andress w "Dr No". Ta ostatnia twierdzi zresztą, że to bikini uczyniło ją sławną, a nie na odwrót. Najdłużej na akceptację czekały stringi - pierwsze pojawiły się już w 1939 r. podczas Wystawy Światowej w Nowym Jorku (po to, by nieco przykryć roznegliżowane tancerki), ale dopiero w latach 70. kobiety włożyły je w Brazylii, a w połowie lat 90. w Europie.
Stringi wolności
Mała czarna wpisała się w nurt emancypacji kobiet, które w czasie I wojny światowej zastępowały mężczyzn na budowach czy w firmach. Uznały, że skoro przejęły "męskie" zajęcia, należy im się dostęp do "męskiego" wypoczynku, jak sport. To doprowadziło do uproszczenia stroju i włożenia przez kobiety także spodni. Pojawienie się bikini w powojennej rzeczywistości Zachodu wynikało z ekonomicznej konieczności - należało wymyślić coś, na co zużyje się mało materiału (pierwsze bikini uszyto z materiału wielkości 60 cm2). Louis Reard chwalił się nawet, że bikini nie jest prawdziwe, jeśli nie da się go przewlec przez obrączkę.
Dwuczęściowy kostium zdobył popularność w latach 60., bo wpisał się w wolnościowe postulaty baby-boomersów. O ile w latach 20. stawiano na równość płci, o tyle w latach 60. na równość obywatelską. Skoro nagle można było paradować topless, wyznawać filozofię make love not war, a sfera seksualna nie podlegała już ocenom moralnym, bikini stało się niewinną częścią garderoby.
Trzecia fala demokratyzacji mody, tym razem pod znakiem stringów, miała związek z globalizacją i kulturą obrazkową. Dopiero wówczas na tak dużą skalę uwolniono modę zarówno od konwenansów (już można było zakładać trampki do eleganckiego kostiumu czy dresy do marynarki), jak i od zbędnych warstw materiału, co miało związek z kultem ciała i modą na wysportowaną sylwetkę, wcześniej kojarzoną z klasą robotniczą. Stringi okazały się idealnym strojem podkreślającym taką sylwetkę.
Kostium Jedi
Mała czarna, bikini i stringi nie przyjęły jeszcze swej ostatecznej formy. Zgrzebna mała czarna z lat 20. w kolejnych dekadach traciła na długości, by się stać mini. Sukience obcinano rękawy, potem pogłębiano jej dekolt, a gdy nie można było pogłębić go bardziej, odsłonięto plecy. Z kolei w najnowszych kolekcjach, na przykład Calvina Kleina, sukienka ma przezroczysty top.
Przezroczystych materiałów użyto i w stringach, które dziś stanowią mikroskopijny trójkącik podtrzymywany przez niewidoczne tasiemki. Kurczyło się bikini, by się stać stringami z kusym biustonoszem bez ramiączek. W latach 80. projektanci, inspirowani Madonną, usztywniali bikini metalowymi zwojami. Karierę zrobiło złote bikini, jakie w "Powrocie Jedi" George'a Lucasa nosiła Carrie Fisher. Trwały też prace nad nowymi wersjami. Monokini, wymyślone już w 1964 r., jest zresztą i dziś zbyt odważne. Skąpe majtki z cienkimi szelkami, podtrzymującymi je na ramionach, muszą jeszcze poczekać na swoje czasy. Historia mody wskazuje, że i te czasy nadejdą.
Współpraca: Magdalena Rychter
Michał Zaczyński
Ten strój to apoteoza nędzy pod przykrywką luksusu - tak mówiono o małej czarnej Coco Chanel. Kostium bikini został natomiast potępiony przez Watykan, a jego noszenie zakazane prawnie m.in. w Hiszpanii i we Włoszech. Z kolei stringi początkowo uznano za naj-obrzydliwszy wynalazek mody XX wieku. Minimalistyczne stroje długo czekały na społeczną aprobatę. Dziś jednak cały świat hucznie obchodzi potrójny jubileusz - mija właśnie 80 lat od wynalezienia małej czarnej, 60 lat od wymyślenia bikini i dziesięciolecie podboju Europy przez stringi. Cathe-rine Zeta-Jones nosząca małą czarną, Cameron Diaz opalająca się w bikini czy Madonna tańcząca w stringach nie zawdzięczają jednak możliwości pokazywania się w tych strojach projektantom wynalazcom, lecz społecznym przesileniom, takim jak emancypacja, baby-boom, rewolucja seksualna czy globalizacja. To w takich chwilach moda się radykalizuje i - paradoksalnie - stwarza większą wolność wyboru.
Esencja wygody
- Stworzyłam dzieło nieśmiertelne - mówiła w 1926 r. Coco Chanel, gdy pierwsza zaprezentowała światu sięgającą do kolan prostą sukienkę z czarnego dżerseju, z długimi rękawami, nazwaną małą czarną. Chanel nie myliła się. W 2006 r. na całym świecie obchodzono jubileusz 80-lecia tego wydarzenia. Trzydziestu brytyjskich projektantów, z Paulem Smithem i Betty Jackson na czele, przedstawiło na gali w Manchesterze własne wersje małej czarnej. W Stanach Zjednoczonych na podobnej imprezie swoje małe czarne pokazali m.in. Oscar de la Renta i Diane von Furstenberg. Małe czarne mogą być wytworne - jak u Karla Lagerfelda, u którego ta suknia była finałową kreacją zeszłorocznego jesiennego pokazu. Mogą też być przełomowe - jak u Donny Karan, która swój sukces zawdzięcza m.in. temu, iż na pokazie debiutanckiej kolekcji w 1985 r. złożyła hołd wynalazkowi Chanel. Przede wszystkim jednak mała czarna to esencja uniwersalności. - Założysz do niej marynarkę i masz strój do pracy, założysz perły i idziesz na koktajl, narzucisz płaszcz - i możesz iść na zakupy - zachęcali sprzedawcy. Ta praktyczność przemówiła do kobiecej wyobraźni i przesądziła o wielkiej popularności sukienki. Mała czarna to dziś dwie trzecie wartości sprzedaży sukienek takich marek, jak Nine West czy Jones New York, a pokazują się w niej Christina Aguillera, Catherina Zeta Jones czy Angelina Jolie.
Długą listę sławnych zwolenniczek ma obchodzący właśnie 60. urodziny dwuczęściowy kostium plażowy bikini, wynaleziony przez Louisa Rearda. W czarnym bikini prezentuje się Charlize Theron, w błękitnym pływa Sienna Miller, a bikini ozdobione żółtymi frędzlami preferuje Scarlett Johansson. Nic dziwnego, że trzy na cztery sprzedawane modele kostiumów kąpielowych na świecie (na rynku wartym 1,3 mld dolarów rocznie) to właśnie bikini. Ich sukces tkwi także w użyteczności (można je potraktować jak bieliznę); a w swej zabudowanej wersji tuszuje nadwagę (w przeciwieństwie do kostiumu jednoczęściowego).
Trzeci tegoroczny jubilat, stringi, dziesięć lat temu zadebiutował na europejskich plażach. Dzięki stringom kobiety mogą mieć równomiernie opalone ciało i nosić modne obcisłe spodnie, pod którymi zwykłe majtki zawsze się odznaczały. Fankami stringów, które stanowią 30 proc. sprzedaży majtek, są m.in. Demi Moore (lubi stringi biodrówki marki Le Mystre), Julianne Moore i Cindy Crawford (noszą stringi Hanky Panky) czy Nicole Kidman i Madonna (lubujące się w kusych majteczkach Dolce & Gabbany).
Niedożywione telegrafistki
Początki kariery małej czarnej, bikini i stringów, mimo że dziś stanowią one kanon damskiej garderoby, nie były olśniewające. Wręcz przeciwnie, każda z tych rzeczy czekała na dobre czasy, by się spotkać ze społeczną akceptacją. W małej czarnej Chanel początkowo chodziły jedynie przedstawicielki paryskich elit, o których Paul Poiret, konkurent Chanel, mówił, że wyglądają jak niedożywione telegrafistki. W latach 30. mała czarna zyskała jednak popularność wśród klasy średniej, a szczyt tej popularności przypadł na lata 50., kiedy Audrey Hepburn wystąpiła w małej czarnej w filmach "Sabrina" i "Śniadanie u Tiffany'ego".
Prezentacja bikini w 1946 r. do dziś należy do największych skandali w historii ubioru - przez wiele miesięcy nie można było znaleźć modelki, która zgodziłaby się zaprezentować ten strój. Pierwsza odważyła się striptizerka z Casino de Paris. Bikini spodobało się mężczyznom i w ciągu miesiąca striptizerka otrzymała prawie 50 tysięcy propozycji małżeństwa. "Porządne" kobiety nie uznały jednak dwuczęściowego kostiumu. Bikini musiało poczekać do połowy lat 60. i eksplozji kultury hippisowskiej. No i musiały ten strój zacząć nosić gwiazdy filmu: Brigitte Bardot wystąpiła w bikini w obrazie "I Bóg stworzył kobietę", a Ursula Andress w "Dr No". Ta ostatnia twierdzi zresztą, że to bikini uczyniło ją sławną, a nie na odwrót. Najdłużej na akceptację czekały stringi - pierwsze pojawiły się już w 1939 r. podczas Wystawy Światowej w Nowym Jorku (po to, by nieco przykryć roznegliżowane tancerki), ale dopiero w latach 70. kobiety włożyły je w Brazylii, a w połowie lat 90. w Europie.
Stringi wolności
Mała czarna wpisała się w nurt emancypacji kobiet, które w czasie I wojny światowej zastępowały mężczyzn na budowach czy w firmach. Uznały, że skoro przejęły "męskie" zajęcia, należy im się dostęp do "męskiego" wypoczynku, jak sport. To doprowadziło do uproszczenia stroju i włożenia przez kobiety także spodni. Pojawienie się bikini w powojennej rzeczywistości Zachodu wynikało z ekonomicznej konieczności - należało wymyślić coś, na co zużyje się mało materiału (pierwsze bikini uszyto z materiału wielkości 60 cm2). Louis Reard chwalił się nawet, że bikini nie jest prawdziwe, jeśli nie da się go przewlec przez obrączkę.
Dwuczęściowy kostium zdobył popularność w latach 60., bo wpisał się w wolnościowe postulaty baby-boomersów. O ile w latach 20. stawiano na równość płci, o tyle w latach 60. na równość obywatelską. Skoro nagle można było paradować topless, wyznawać filozofię make love not war, a sfera seksualna nie podlegała już ocenom moralnym, bikini stało się niewinną częścią garderoby.
Trzecia fala demokratyzacji mody, tym razem pod znakiem stringów, miała związek z globalizacją i kulturą obrazkową. Dopiero wówczas na tak dużą skalę uwolniono modę zarówno od konwenansów (już można było zakładać trampki do eleganckiego kostiumu czy dresy do marynarki), jak i od zbędnych warstw materiału, co miało związek z kultem ciała i modą na wysportowaną sylwetkę, wcześniej kojarzoną z klasą robotniczą. Stringi okazały się idealnym strojem podkreślającym taką sylwetkę.
Kostium Jedi
Mała czarna, bikini i stringi nie przyjęły jeszcze swej ostatecznej formy. Zgrzebna mała czarna z lat 20. w kolejnych dekadach traciła na długości, by się stać mini. Sukience obcinano rękawy, potem pogłębiano jej dekolt, a gdy nie można było pogłębić go bardziej, odsłonięto plecy. Z kolei w najnowszych kolekcjach, na przykład Calvina Kleina, sukienka ma przezroczysty top.
Przezroczystych materiałów użyto i w stringach, które dziś stanowią mikroskopijny trójkącik podtrzymywany przez niewidoczne tasiemki. Kurczyło się bikini, by się stać stringami z kusym biustonoszem bez ramiączek. W latach 80. projektanci, inspirowani Madonną, usztywniali bikini metalowymi zwojami. Karierę zrobiło złote bikini, jakie w "Powrocie Jedi" George'a Lucasa nosiła Carrie Fisher. Trwały też prace nad nowymi wersjami. Monokini, wymyślone już w 1964 r., jest zresztą i dziś zbyt odważne. Skąpe majtki z cienkimi szelkami, podtrzymującymi je na ramionach, muszą jeszcze poczekać na swoje czasy. Historia mody wskazuje, że i te czasy nadejdą.
Współpraca: Magdalena Rychter
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.