Najlepiej niech i geje, i wszechpolacy siedzą w domach i na ulice nie wychodzą - zaproponował Roman Giertych. Propozycja sensowna, bo w centrum stolicy i tak tłoczno, ale uzasadnienie to dopiero cymes. Ano, nie powinni oni demonstrować, bo mundial. Panie wicepremierze, a z sezonem ochronnym na łosie też potrafiłby to pan skorelować?
Wszechpolacy posłuchali i nie tłukli się po ulicach. Smutno tym gejom musiało być. Toż to fajne chłopaki z tej Odzieży Wszechpolskiej są.
Babki zresztą też niczego sobie. Taka Magdalena Wiechecka - miała wszelkie kompetencje, by zostać dyrektorem Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, jest bowiem żoną ministra ryb słonowodnych. I zostałaby, ale się premier zbiesił. W informacjach prasowych na ten temat zaintrygował nas pewien szczegół. Oto na pierwszej stronie "Rzeczpos-politej" pani Wiechecka ma 28 lat, a zanim doszliśmy do strony siódmej postarzała się i ma już "niespełna 30". Szkoda, że nie piszą o niej na stronach sportowych. Dobiłaby do pięćdziesiątki i mogłaby zostać matką Wiecheckiego.
Tematem tygodnia stały się talenty wokalne Jarosława Kaczyńskiego, który fałszował podczas śpiewania hymnu. Imć Różański, rzecznik panny Krukówny, był oburzony, że pokazały to "Wiadomości". Paweł Śpiewak szydził, by Kaczyński odpowiadał za znieważenie symboli narodowych. Po prostu rwetes na pół Polski. Cóż, jednym padło na słuch, innym na mózg.
To jednak nieprawdopodobna hucpa. Dziennikarze, pierwsi do atakowania przywilejów chłopów, górników i adwokatów, teraz rozdarli się wniebogłosy, bo rząd chciał, by płacili podatki jak wszyscy, a nie tylko połowę. Pismaki nie głupki i na pierwszy szereg walki o własną kasę wysłali naukowców i artystów. I tu niespodzianka, zrównoważona jak nigdy dotąd Zyta Gilowska (choć bije to w nas straszliwie, to jesteśmy całym sercem za panią!) nie uległa. To się doigra. Poszczują ją aktorkami czy Śpiewakami?
Ano nie trzeba było. Za dziennikarzami, artystami etc. stanął Lech Kaczyński. Pomoże mu to jak umarłemu kadzidło, bo ta hałastra i tak go nienawidzi, ale prawdopodobnie uratował nam mniejsze podatki. Są takie dni w roku, kiedy wstydzimy się, że jesteśmy dziennikarzami. To jakieś 360 dni.
Trzeba przyznać, że to jednak nie szczyty dziennikarskiej bezczelności. Te nasi serdeczni koledzy osiągnęli, podnosząc lament, że Ministerstwo Sprawiedliwości zbiera informacje o wszystkich sprawach wymierzonych w dziennikarzy. Kiedy jakieś dwa miesiące temu prokuratura zbierała informacje o sędziach, to wszystko było OK, a teraz to zamach na wolność słowa. Ręce opadają. Wszystkie inne członki zresztą też.
Pod hasłem "Wszystkie gadżety są fajne, ale elektroniczne najfajniejsze" przebiegł kongres PiS. Na samym początku postanowiono przyjąć regulamin imprezy. "Zaraz wyświetli się on na telebimie" - zajawił didżej Jarosław Kaczyński, ale się nie wyświetlił (regulamin, nie Kaczyński, ten się na telebimie cały czas wyświetlał). "W tej sytuacji proponuję przyjąć go na zasadzie zaufania - zaproponował. - Kto przeciw? O, jeden głos. A nie, to pan zdjęcie robi". Rentgenowskie?
Delegaci PiS to kwiat narodu i można ich ludziom pokazać (to dowód na to, że PiS jednak różni się od PC), ale na wszelki wypadek zabroniono im zabierać głos. Sfrustrowani aktywiści, którzy zapewne przygotowali na tę okoliczność masę wierszyków i przyśpiewek, ratowali się w inny sposób. Oto po zakończeniu obrad wdrapywali się na mównicę i żywo gestykulując, z papierami w dłoni, pstrykali sobie fotki. W gronie fotoamatorów dostrzegliśmy też kilku posłów. Ot, Sejm niemy.
"Rumunia i Bułgaria, których gospodarki pędzą z prędkością 5 proc. rocznie" - rozpoczyna informację "Gazeta Wyborcza". Według tego samego pisma, pod rządami PiS polska gospodarka ledwie zipie. Przypomnijmy, że pełza ona z prędkością 5,2 proc. rocznie. A i to tylko dlatego, że mamy, nomen omen, Rumuna Petru.
[email protected]
Fot: M. Stelmach (Giertych, Gilowska, J. Kaczyński)
Wszechpolacy posłuchali i nie tłukli się po ulicach. Smutno tym gejom musiało być. Toż to fajne chłopaki z tej Odzieży Wszechpolskiej są.
Babki zresztą też niczego sobie. Taka Magdalena Wiechecka - miała wszelkie kompetencje, by zostać dyrektorem Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, jest bowiem żoną ministra ryb słonowodnych. I zostałaby, ale się premier zbiesił. W informacjach prasowych na ten temat zaintrygował nas pewien szczegół. Oto na pierwszej stronie "Rzeczpos-politej" pani Wiechecka ma 28 lat, a zanim doszliśmy do strony siódmej postarzała się i ma już "niespełna 30". Szkoda, że nie piszą o niej na stronach sportowych. Dobiłaby do pięćdziesiątki i mogłaby zostać matką Wiecheckiego.
Tematem tygodnia stały się talenty wokalne Jarosława Kaczyńskiego, który fałszował podczas śpiewania hymnu. Imć Różański, rzecznik panny Krukówny, był oburzony, że pokazały to "Wiadomości". Paweł Śpiewak szydził, by Kaczyński odpowiadał za znieważenie symboli narodowych. Po prostu rwetes na pół Polski. Cóż, jednym padło na słuch, innym na mózg.
To jednak nieprawdopodobna hucpa. Dziennikarze, pierwsi do atakowania przywilejów chłopów, górników i adwokatów, teraz rozdarli się wniebogłosy, bo rząd chciał, by płacili podatki jak wszyscy, a nie tylko połowę. Pismaki nie głupki i na pierwszy szereg walki o własną kasę wysłali naukowców i artystów. I tu niespodzianka, zrównoważona jak nigdy dotąd Zyta Gilowska (choć bije to w nas straszliwie, to jesteśmy całym sercem za panią!) nie uległa. To się doigra. Poszczują ją aktorkami czy Śpiewakami?
Ano nie trzeba było. Za dziennikarzami, artystami etc. stanął Lech Kaczyński. Pomoże mu to jak umarłemu kadzidło, bo ta hałastra i tak go nienawidzi, ale prawdopodobnie uratował nam mniejsze podatki. Są takie dni w roku, kiedy wstydzimy się, że jesteśmy dziennikarzami. To jakieś 360 dni.
Trzeba przyznać, że to jednak nie szczyty dziennikarskiej bezczelności. Te nasi serdeczni koledzy osiągnęli, podnosząc lament, że Ministerstwo Sprawiedliwości zbiera informacje o wszystkich sprawach wymierzonych w dziennikarzy. Kiedy jakieś dwa miesiące temu prokuratura zbierała informacje o sędziach, to wszystko było OK, a teraz to zamach na wolność słowa. Ręce opadają. Wszystkie inne członki zresztą też.
Pod hasłem "Wszystkie gadżety są fajne, ale elektroniczne najfajniejsze" przebiegł kongres PiS. Na samym początku postanowiono przyjąć regulamin imprezy. "Zaraz wyświetli się on na telebimie" - zajawił didżej Jarosław Kaczyński, ale się nie wyświetlił (regulamin, nie Kaczyński, ten się na telebimie cały czas wyświetlał). "W tej sytuacji proponuję przyjąć go na zasadzie zaufania - zaproponował. - Kto przeciw? O, jeden głos. A nie, to pan zdjęcie robi". Rentgenowskie?
Delegaci PiS to kwiat narodu i można ich ludziom pokazać (to dowód na to, że PiS jednak różni się od PC), ale na wszelki wypadek zabroniono im zabierać głos. Sfrustrowani aktywiści, którzy zapewne przygotowali na tę okoliczność masę wierszyków i przyśpiewek, ratowali się w inny sposób. Oto po zakończeniu obrad wdrapywali się na mównicę i żywo gestykulując, z papierami w dłoni, pstrykali sobie fotki. W gronie fotoamatorów dostrzegliśmy też kilku posłów. Ot, Sejm niemy.
"Rumunia i Bułgaria, których gospodarki pędzą z prędkością 5 proc. rocznie" - rozpoczyna informację "Gazeta Wyborcza". Według tego samego pisma, pod rządami PiS polska gospodarka ledwie zipie. Przypomnijmy, że pełza ona z prędkością 5,2 proc. rocznie. A i to tylko dlatego, że mamy, nomen omen, Rumuna Petru.
[email protected]
Fot: M. Stelmach (Giertych, Gilowska, J. Kaczyński)
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.