KLAN SPECJALISTÓW
Dobrze, że poruszyliście temat młodych lekarzy ("Klan specjalistów"). Jestem lekarzem emigrantem. W starej unii przyjęto mnie z otwartymi ramionami. Pozwolono mi - bez żadnych warunków wstępnych - robić to, czego nauczyłem się w kraju, i nauczono tego, czego nie umiałem. Moje umiejętności nikomu nie przeszkadzają, nikt tu nie patrzy na mnie jak na konkurenta. Owszem, każdy z nas, asystentów, chce być najlepszy. Reguły gry są jasne. Na oddziale tworzymy prawdziwą drużynę, która gra do jednej bramki. A w meczu chodzi o firmę, o to, by miała większy zysk. A większy zysk to lepszy sprzęt, więcej pacjentów, a także więcej satysfakcji. Gdy pracowałem w Polsce, każdy z nas miał swoją bramkę, do której grał. A celem tak naprawdę nie był rozwój szpitala, ale zysk gabinetów, NZOZ-ów, prywatnych praktyk, do których uciekaliśmy po 15.00. Tutaj, gdzie pracuję obecnie, nikt nie umawia się z pacjentami na pozaszpitalne spotkania. Dodatkowa praca jest surowo zabroniona. Tutaj o każdej porze dnia i nocy mogę wejść do dowolnej pracowni i nigdzie nie znajdę wywieszki "sprzęt do wyłącznego użytku przez szefa". A mój szef? Mój szef wymaga pełnej lojalności i sam odpłaca się lojalnością. A wszyscy razem mamy być lojalni wobec firmy.
A w Polsce? W Polsce środowisko medyczne nauczyło się "dawać sobie radę" w takiej sytuacji, jaka jest. Nikogo już nie dziwi, że lekarz może do 15.00 pracować w państwowej firmie, a po 15.00 - w prywatnej, konkurencyjnej. Ci, którzy nie chcą lub nie są w stanie "dawać sobie rady", ci, którzy chcą normalnie pracować - wyjeżdżają. Strach pomyśleć, jaki powstanie system lecznictwa, gdy zostaną jedynie ci, którzy przywykli "dawać sobie radę" i inaczej już nie potrafią.
Nazwisko znane redakcji
BON NA ZDROWIE
Nareszcie mogłem przeczytać rzetelny i wyczerpujący artykuł o sytuacji w ochronie zdrowia - "Bon na zdrowie" (nr 20). Naprawdę, trudno się do czegoś przyczepić. Zabrakło może tylko informacji, iż pomysłodawcą, inicjatorem, pilotem, propagatorem i mecenasem opisanego racjonalnego systemu opieki zdrowotnej jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL). Ale to drobiazg.
Ryszard Kijak
wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy
Dobrze, że poruszyliście temat młodych lekarzy ("Klan specjalistów"). Jestem lekarzem emigrantem. W starej unii przyjęto mnie z otwartymi ramionami. Pozwolono mi - bez żadnych warunków wstępnych - robić to, czego nauczyłem się w kraju, i nauczono tego, czego nie umiałem. Moje umiejętności nikomu nie przeszkadzają, nikt tu nie patrzy na mnie jak na konkurenta. Owszem, każdy z nas, asystentów, chce być najlepszy. Reguły gry są jasne. Na oddziale tworzymy prawdziwą drużynę, która gra do jednej bramki. A w meczu chodzi o firmę, o to, by miała większy zysk. A większy zysk to lepszy sprzęt, więcej pacjentów, a także więcej satysfakcji. Gdy pracowałem w Polsce, każdy z nas miał swoją bramkę, do której grał. A celem tak naprawdę nie był rozwój szpitala, ale zysk gabinetów, NZOZ-ów, prywatnych praktyk, do których uciekaliśmy po 15.00. Tutaj, gdzie pracuję obecnie, nikt nie umawia się z pacjentami na pozaszpitalne spotkania. Dodatkowa praca jest surowo zabroniona. Tutaj o każdej porze dnia i nocy mogę wejść do dowolnej pracowni i nigdzie nie znajdę wywieszki "sprzęt do wyłącznego użytku przez szefa". A mój szef? Mój szef wymaga pełnej lojalności i sam odpłaca się lojalnością. A wszyscy razem mamy być lojalni wobec firmy.
A w Polsce? W Polsce środowisko medyczne nauczyło się "dawać sobie radę" w takiej sytuacji, jaka jest. Nikogo już nie dziwi, że lekarz może do 15.00 pracować w państwowej firmie, a po 15.00 - w prywatnej, konkurencyjnej. Ci, którzy nie chcą lub nie są w stanie "dawać sobie rady", ci, którzy chcą normalnie pracować - wyjeżdżają. Strach pomyśleć, jaki powstanie system lecznictwa, gdy zostaną jedynie ci, którzy przywykli "dawać sobie radę" i inaczej już nie potrafią.
Nazwisko znane redakcji
BON NA ZDROWIE
Nareszcie mogłem przeczytać rzetelny i wyczerpujący artykuł o sytuacji w ochronie zdrowia - "Bon na zdrowie" (nr 20). Naprawdę, trudno się do czegoś przyczepić. Zabrakło może tylko informacji, iż pomysłodawcą, inicjatorem, pilotem, propagatorem i mecenasem opisanego racjonalnego systemu opieki zdrowotnej jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL). Ale to drobiazg.
Ryszard Kijak
wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy
Więcej możesz przeczytać w 24/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.