Gdy Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju, kilkanaście dni temu powiedział, że program 500 plus jest na kredyt, w PiS zapanowała konsternacja, a w obozie opozycji ekscytacja. Zakłopotanie partii rządzącej wynikało z faktu, że obowiązująca wersja głosi, iż pieniędzy wystarczy na wszystko, a już na program 500 plus z całą pewnością, trzeba tylko uszczelnić system podatkowy. Radość opozycji zaś dotyczyła tego, że oto ktoś z obozu władzy powiedział, jak naprawdę jest – pieniędzy nie można rozdawać bez ograniczeń, bo wszyscy pójdziemy z torbami. Być może słowa Morawieckiego o programie 500 plus były zapowiedzią przyszłego sprzeciwu w sprawie emerytur, bo nie minęło wiele dni i oto media obiegła nieoficjalna informacja o buncie trzech ministrów: rozwoju, finansów i nauki, przeciwko prostemu obniżeniu wieku emerytalnego, ze względu na jego koszta dla budżetu. Jeżeli jednak w rządzie faktycznie doszło do buntu, to takiego mikroskopijnego, bo w ubiegłym tygodniu Rada Ministrów przyjęła prezydencki projekt ustawy o obniżeniu wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, bez jakichkolwiek dodatkowych warunków, np. stażu pracy. Rząd jedynie zarekomendował Sejmowi, by obniżenie wieku emerytalnego nastąpiło najwcześniej od 1 października 2017 r. Nikt nie rozdzierał szat, nikt nie podał się do dymisji ani nie został zrugany. A więc prawdopodobnie sprzeciw wobec prezydenckiego projektu, jeżeli został w ogóle oficjalnie zgłoszony, był formalny i na tyle delikatny, że można było przejść nad nim do porządku dziennego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.