W marcu 2015 r. przez wszystkie serwisy informacyjne przewinęły się materiały o problemach, na jakie natknęli się Polacy, załatwiając podstawowe sprawy urzędowe. Zmiana meldunku, wydanie aktu urodzenia czy dowodu osobistego powodowały ogromne kolejki. Wszystko za sprawą wdrożonego 1 marca 2015 r. nowego systemu rejestrów państwowych (SRP). Składają się na niego m.in. baza PESEL czy baza usług stanu cywilnego. Urzędnicy dostali też nową aplikację Źródło, która miała im dać dostęp online do tych baz z gwarancją, że znajdujące się tam dane są aktualne i referencyjne. Przedstawiciele Centralnego Ośrodka Informatyki (twórcy nowego SRP) oraz MSW – nadzorującego wtedy COI – przekonywali, że to przejściowe problemy związane z wprowadzaniem go w życie.
Jednak jest inaczej. Do tej pory zgłoszono 50 tys. problemów z funkcjonowaniem rejestrów. Najgorzej jest z bazą urzędów stanu cywilnego. Urzędy otrzymały zupełnie pustą bazę, do której docelowo powinno zostać przeniesionych 80 mln akt stanu cywilnego. Twórca systemu nie zapewnił jednak żadnej aplikacji do ich masowej migracji. Według wyliczeń ekspertów ich ręczne przenoszenie trwałoby 28 lat, a więc do 2043 r. Wiele zastrzeżeń budzi też wydajność, stabilność oraz funkcjonalność aplikacji Źródło – przeniesienie każdego aktu do nowej bazy musi zaakceptować kierownik urzędu, wprowadzając kod autoryzacyjny. W niektórych USC zaległości z wydawaniem odpisów aktów sięgają więc kilku miesięcy. Na to wszystko nakładają się błędy generowane w SRP. Bywa, że ten sam akt cywilny zapisywany jest wielokrotnie, a to oznacza, że statystyki zamiast jednego urodzenia czy zgonu będą wskazywały, że urodziło się lub zmarło kilka osób. Co więcej, w przypadku aktów urodzenia system automatycznie narzuca taki tryb pracy, że dla dzieci żywych wystawiane są akty urodzenia, jakby urodziły się martwe. W wielu urzędach w całym kraju czekają setki aktów, które trzeba unieważnić. Proste to nie będzie, bo procedury, które zajmowały kilka czy kilkanaście minut, teraz trwają kilkakrotnie dłużej. Urzędnicy narzekają na powtarzający się „błąd 500”, czyli awarię serwera, który uniemożliwia zapisanie wprowadzonych danych i wymusza przeprowadzenie całej procedury od początku. Problemy nie dotyczą jedynie gmin.
W maju ówczesna prezes GUS Halina Dmochowska alarmowała Henryka Kowalczyka, przewodniczącego Stałego Komitetu Rady Ministrów, że ma poważny problem z danymi, które spływają do urzędu. Narzekała na jakość informacji o urodzeniach, małżeństwach, zgonach oraz migracjach. Wskazywała, że zagrożone są podstawowe, strategiczne czynności funkcjonowania państwa, bo na podstawie tych danych Ministerstwo Finansów dzieli środki na subwencje i dotacje dla gmin, a także wylicza wysokość rent i emerytur. Minister cyfryzacji Anna Streżyńska w ubiegłym tygodniu poinformowała, że Centralny Ośrodek Informatyki na bieżąco będzie wprowadzał poprawki do SRP. Jest ich w sumie 350. Do listopada ma też powstać specjalna aplikacja, tzw. Migrator, która ma ułatwić USC maso we przenoszenie danych. Koszt tych działań oszacowano na 10,5 mln zł. W związku z tymi problemami niezbędna okazała się też nowelizacja prawa. Wiceszefem departamentu, który będzie nadzorował proces usprawniania tych systemów, został Piotr Gajewski, były kierownik USC w Ełku.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.