Eliza Olczyk, Joanna Miziołek: Dlaczego zajęła się Pani aferą Amber Gold, a nie np. wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej?
Małgorzata Wasserman: Mam pełne zaufanie do organów, które się zajmują katastrofą smoleńską. Już nie istnieje potrzeba interwencji. Chciałabym, aby prawda o katastrofie smoleńskiej wyszła na jaw, ale wcale nie chodzi mi o zemstę. To nie jest tak, że wszystkich działaczy PO, którzy otarli się o tę sprawę, chciałabym zobaczyć w więzieniu. Nie przyszłam do Sejmu, żeby załatwiać swoje prywatne sprawy. Decyzję o kandydowaniu podjęłam dopiero wtedy, kiedy poczułam, że ta sprawa nie będzie mi przesłaniała rzeczywistości. Natomiast z punktu widzenia mojego zawodu sprawa Amber Gold wybitnie mi leży. Po prostu się na tym znam i chciałabym uczciwie wyjaśnić sprawę.
Co tu jest do wyjaśniania, skoro w sprawie oszustw dokonanych przez założycieli Amber Gold toczy się już proces?
Prokuratura zajęła się faktem popełnienia oszustwa na wielką skalę. Przeprowadziła postępowanie, uznała, że doszło do przestępstwa, napisała akt oskarżenia. Przedmiotem działania komisji będzie zupełnie co innego. Chcemy ustalić, jak to jest możliwe, że w ciągu trzech lat Marcin P. wybudował na oczach całej Polski wielką piramidę finansową? Dlaczego nikt nie interweniował, gdy Amber Gold nie złożył sprawozdania finansowego? Dlaczego urząd skarbowy nie zainteresował się, skąd Marcin P. miał 50 mln zł w gotówce na objęcie udziałów w spółce Amber Gold SA, choć zarobki obu małżonków nie wskazywały, że mogliby odłożyć tyle pieniędzy. Istotne jest też pytanie, gdzie dzisiaj są pieniądze klientów, którzy zainwestowali w Amber Gold, bo bardzo niewiele środków udało się odzyskać i zabezpieczyć. Pytania można mnożyć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.