Sześćdziesiąt trzy lata minęły od pierwszego wydania „Złego” Leopolda Tyrmanda i na pewno bywają bardziej okrągłe rocznice, aby o nim pisać. Powodem, z jakiego pochylam się po tylu latach nad „kultową” powieścią, jest prosty fakt, że właśnie w 44. roku życia po raz pierwszy przeczytałem ją od początku do końca. Dotąd zaledwie lizałem wzrokiem pierwszą scenę w aptece i myśląc sobie – „to trzeba przerobić na spokojnie” – odkładałem powieść na spokojniejsze czasy. I tak była to jedna z tych pozycji w klasyce, o której wciąż się myśli „muszę nadrobić, bo nie wypada, niech tylko przyjdzie jakiś dżdżysty, jesienny wieczór.”... I – oczywiście, zamiast w taki wieczór nagle okazuje się, że jej czas wybił teraz, w króciutkie, trwające zaledwie kilka godzin, majowe noce.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.