Wnocy z 27 na 28 stycznia 2018 r. Franek Ż. długo słucha głośnej muzyki. Może sobie na to pozwolić. Jest sobota, nazajutrz nie idzie do szkoły. A poza tym w domu nie ma jego mamy, poszła na imprezę urodzinową koleżanki do jakiegoś lokalu. Za ścianą, w sąsiednim pokoju pracuje partner matki, znany muzyk Robert Brylewski. W pewnej chwili 16-latek wychodzi ze swojego pokoju i zauważa, że mężczyzny nie ma w mieszkaniu, a drzwi na klatkę nie są zamknięte. Mimo zaskoczenia przezornie przekręca w zamku klucz. Po chwili słyszy walenie do drzwi. Ktoś, kto to robi, przeklina, grozi chłopcu, że jeśli nie otworzy, to go zaje… – Pan pomylił adres, tu jest numer 37, proszę stąd odejść – odpowiada wystraszony Franek. Mężczyzna za drzwiami nadal złorzeczy; jego słowa są bełkotliwe, nastolatek wyławia z nich jedną informację – że w tym mieszkaniu są rodzice intruza. Chłopiec telefonuje do matki, ale ona nie odbiera (jak się później okaże, zostawiła komórkę w szatni, w kieszeni płaszcza). Następnie dzwoni do swego dziadka, opowiada mu o wszystkim, a ten, podtrzymując wnuka na duchu prawie godzinną rozmową, zawiadamia policję. Kiedy pod drzwiami mieszkania nr 37 pojawiają się funkcjonariusze z komisariatu na warszawskiej Pradze, muszą długo przekonywać spanikowanego chłopca, że już nic mu nie grozi, może ich wpuścić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.