Nic lepiej nie pokazuje patologii polskiej polityki niż to, że liderzy partii politycznych są tak nielubiani, że muszą ukrywać się przed swoimi wyborcami. Drogę przetarł Marian Krzaklewski, powołując na premiera Jerzego Buzka. Następnie był Jarosław Kaczyński z Kazimierzem Marcinkiewiczem. Ten manewr powtórzono w 2015 r. z Beatą Szydło. Dzisiaj tą samą drogą idzie Platforma Obywatelska. Grzegorz Schetyna ogłosił, że kandydatem na premiera jego ugrupowania będzie Małgorzata Kidawa-Błońska. Ale w odróżnieniu od PiS zrobił to w sposób najbardziej amatorski z możliwych. Najpierw Kidawa-Błońska – posłanka z Warszawy – została ogłoszona liderką listy we Wrocławiu. Numerem jeden w Warszawie miał być sam Schetyna. Wcześniej wykastrował listę ze znanych nazwisk, które mogłyby zagrażać jego wynikowi.
Znalazły się na niej za to osoby wierne, ale mierne. Na wysokim czwartym miejscu – ultrakonserwatywna posłanka Joanna Fabisiak, wyrzucona wcześniej z PO za głosowanie w sprawie aborcji. Schetyna dołożył jeszcze do pieca, wysyłając konserwatystę i byłego wiceprezesa PiS Kazimierza Ujazdowskiego do Senatu w stolicy – w okręgu obejmującym jedno z najbardziej liberalnych i progresywnych miejsc na mapie Polski. Wielu odebrało to jako jawną prowokację. Stowarzyszenie Obywateli RP, które było bardzo aktywne w czasie ulicznych protestów w Warszawie, postanowiło wystawić kontrkandydata – Pawła Kasprzaka. Zapowiedział, że może wycofać się ze startu, jeśli Ujazdowski zdecyduje się na debatę z nim, a sondaże pokażą, że jest mniej popularny. Ujazdowski stwierdził jednak na antenie radia TOK FM, że „debata rozbija jedność opozycji” (sic!) i nie zamierza konfrontować się z Kasprzakiem.
Władza się należy
Taktyczny unik Schetyny przychodzi jednak zbyt późno, żeby mógł przynieść rezultaty. Jeden z publicystów nazwał Kidawę-Błońską „kobietą, która dzięki elitarnemu pochodzeniu społecznemu ma papiery, żeby być premierem”. Zdradził tym samym słabość całego obozu ją popierającego. Kidawa-Błońska jest kandydatką elit, które straciły kontakt z rzeczywistością. To, że ktoś miał znanych pradziadków, ma uprawniać do najwyższych funkcji w państwie? To świadczy o feudalnym myśleniu o strukturze społecznej. Parafrazując słowa Beaty Szydło o nagrodach: władza się opozycji po prostu należy. Platforma chyba nie zauważyła, że cały zwrot w polskiej polityce odbył się pod hasłami walki z establishmentem z Warszawy. Kidawa jest dobrym kandydatem na duże miasta, ale fatalnym dla Polski powiatowej. Kim jest nowa kandydatka na premiera? Należała do ścisłego grona najbliższych współpracowników Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdy w Warszawie mafia reprywatyzacyjna rozkradała majątek wart miliardy złotych. Nie znamy żadnych jej inicjatyw politycznych, nie wiemy nic na temat jej poglądów na gospodarkę, walkę z globalnym ociepleniem czy reformę służby zdrowia. Czy uda się ją przedstawić Polakom w 30 dni? To zależy od samej Platformy, ale obserwując dotychczasowe działania tej partii trudno w to uwierzyć. PO nie była w stanie postawić dobrego nagłośnienia w czasie protestów w obronie sądownictwa, jak więc ma w miesiąc zmienić trajektorię wyborów. Ten ruch może jednak zabrać trochę głosów lewicy, która też ma problem ze znanymi i popularnymi kandydatami.
W Warszawie na pierwszych czterech miejscach KW SLD wystawia polityków, którzy w ostatnich wyborach nie zdobyli łącznie nawet 20 tys. głosów (żeby zdobyć dwa mandaty w stolicy, lewica musi zdobyć ponad 100 tys. głosów). Start popularnej Moniki Jaruzelskiej został zablokowany przez Włodzimierza Czarzastego, który obawiał się, że to ona może zdobyć mandat w stolicy, a nie ludzie z jego nadania. Jaruzelska wystartuje do Senatu, walcząc o miejsce z kandydatem PO, co może skończyć się pierwszym od dawna mandatem senackim PiS w stolicy. Opozycji w walce nie pomoże też to, że wcześniej Schetyna postanowił upokorzyć szefa swojego sztabu. Krzysztof Brejza został przesunięty na dwójkę na liście w Bydgoszczy. Jedynka przypadła Tadeuszowi Zwiefce, wielokandencyjnemu europosłowi i byłemu dziennikarzowi, który zasłynął jako bohater reportażu niemieckiej telewizji. Dziennikarze nagrali, jak Zwiefka, trzymając w ręku walizkę, podpisuje listę obecności za dzień pracy w europarlamencie i natychmiast udaje się na lotnisko, żeby rozpocząć długi weekend w Polsce. Nie wpłynęło to, jak widać, na jego dalszą karierę (którą zaczynał w Telewizji Polskiej w stanie wojennym). Brejza uniósł się honorem i postanowił wystartować do Senatu. W ten sposób PO wyalienowała jednego z najbardziej obiecujących i dynamicznych posłów opozycji.
ma zmysłu politycznego i, jak się okazuje, dyplomatycznego. Jest w polityce świeżością i dlatego PO z niej korzysta, ale w kuluarach politycy tej partii załamują nad nią ręce”. „Komentują wybitni politycy i wybitni dziennikarze”, zadrwił Tomasz Lis. Jego nerwowość nie dziwi. Kilka tygodni wcześniej na okładce „Newsweeka” obwieścił on światu, że Dulkiewicz to przyszła premier. Rzeczywistość szybko zweryfikowała te plany, a miotający się i obrażający ludzi na Twitterze Lis ewidentnie nie sprawdza się w roli spin doktora Grzegorza Schetyny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.