Polityką kija bez marchewki wpycha sie Serbię w ramiona Rosji
Wilk syty i owca zjedzona – chciałoby się powiedzieć po podpisaniu przez UE i Serbię umowy o stowarzyszeniu i współpracy. Holandia i Belgia cofnęły weto, warunkując ratyfikację dokumentu współpracą Serbii z trybunałem w Hadze. Choć w takiej formie porozumienie jest bardziej symbolicznym poparciem dla partii proeuropejskich w Serbii niż politycznym konkretem, to UE wysłała pozytywny sygnał do Belgradu. To może przeważyć szalę w wyborach na korzyść zwolenników Partii Demokratycznej prezydenta Borisa Tadicia. Politycy w Brukseli wreszcie zrozumieli, że polityką kija bez marchewki wpychają Serbię w ramiona Rosji i oddają Moskwie strefę wpływów na Bałkanach. Spora w tym zasługa Jacka Saryusza-Wolskiego, który w marcu 2008 r. jako pierwszy europejski polityk po proklamowaniu niepodległości przez Kosowo odwiedził Serbię. I po powrocie był pośrednikiem między serbskimi a holenderskimi politykami.
Niepewność co do współpracy z Hagą, która – według Belgradu – jest nieugięta wobec jednej strony, a zamyka oczy na albańskie czystki etniczne w Kosowie, sprawia jednak, że nawet jeśli po wyborach do władzy dojdą znów siły proeuropejskie, Serbia może zostać odesłana na odległe miejsce w europejskiej poczekalni.
Niepewność co do współpracy z Hagą, która – według Belgradu – jest nieugięta wobec jednej strony, a zamyka oczy na albańskie czystki etniczne w Kosowie, sprawia jednak, że nawet jeśli po wyborach do władzy dojdą znów siły proeuropejskie, Serbia może zostać odesłana na odległe miejsce w europejskiej poczekalni.
Więcej możesz przeczytać w 19/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.