Włączenie Polski do Europy bezzwłocznie i bez zastrzeżeń nie sprawi, ze Polacy będą myśleć, jakby wyssali całego Žižka z mlekiem matki
Wygląd miasta był w tym czasie okropny. Przede wszystkim wszędzie błoto – na rynku, na wszystkich ulicach. Tylko główna ulica, stanowiąca część szosy wiodącej z Zamościa do Biłgoraja, była wybrukowana kocimi łbami. Tylko na głównej ulicy ułożone były wąskie chodniki z klinkieru, a poza tym gdzieniegdzie z desek. Koło wikarówki w poprzek szosy przebiegał kanał z nieczystościami, wiecznie niemożliwie śmierdzący. W całym mieście były tylko trzy studnie publiczne, ani jednego publicznego ustępu, na ulicach ani jednej latarni. W nocy, gdy nie świecił księżyc, panowały nieprzebrane ciemności. Domy na zewnątrz zaniedbane, nietynkowane, brudne. Po rynku i przyległych ulicach łaziły świnie, które zresztą były nawet pożyteczne, bo oczyszczały trochę miasto. Słowem, wszędzie brud i smród". Tak w opisie pamiętnikarza dr. Tadeusza Klukowskiego wyglądało na progu niepodległości polskie miasteczko – Szczebrzeszyn, kojarzący się nam raczej z przyjemnym brzmieniem chrząszcza w trzcinie.
Więcej możesz przeczytać w 19/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.