Sześć tysięcy złotych dożywotniej emerytury za pięć lat pracy. Mają do tego prawo wszyscy europosłowie. W tym także z Polski, tacy jak Paweł Piskorski, Jerzy Buzek, Ryszard Czarnecki, Dariusz Ro- Rosati, Jacek Saryusz-Wolski czy Marek Siwiec. Co prawda fundusz, który obracał m.in. ich składkami, stracił na spekulacyjnych inwestycjach 120 mln euro, jednak zgodnie z unijnym prawem, stratę tę pokryją podatnicy. – To skandal. Kiedy zwykli obywatele tracą pieniądze, nikt im ich nie zwraca – komentował Martin Schulz, przewodniczący Grupy Socjalistycznej w Parlamencie Europejskim.
W rozmowach z „Wprost" unijni parlamentarzyści podkreślają, że na swoją emeryturę sami odkładają. Nie dodają jednak, że z ich pieniędzy pochodzi tylko jedna trzecia składki – 1200 euro miesięcznie. Pozostałe 2400 euro dokładają im podatnicy. Co więcej, te 1200 euro, które rzekomo sami odkładają, nie pochodzi z ich pensji, tylko z tzw. budżetu biura (o ce expense allowance). Teoretycznie powinni je później zwrócić, ale nikt nie sprawdza, czy to robią. Europejski Trybunał Audytorów, organ badający finanse UE, wielokrotnie zwracał uwagę, by wprowadzić mechanizm kontroli. Bez efektu.
Więcej możesz przeczytać w 19/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.