W skeczach kabaretu Ani Mru Mru posiedzenie rządu kończy się tym, że jeden z ministrów wyjmuje spod stołu piłkę i pyta: „To co? Haratniemy?”. W prawdziwym rządzie jest inaczej – piłkę w swoim gabinecie trzyma premier.
Czasem, gdy wchodzi do niego któryś z ministrów, on, ubrany w garnitur, krawat, stoi na środku i żongluje. Dla gościa to dobry znak: jeśli premier podbija piłkę, to zazwyczaj jest w dobrym humorze.
Na posiedzeniach Donald Tusk nie ma ani piłki, ani humoru. Z żonglera zamienia się w myśliwego, który poluje na ministrów zza długiego stołu. Jednego szczypnie, drugiemu wbije ostrą szpilę, aż w końcu capnie biedaka, który przyszedł nieprzygotowany. – Z takim delikwentem szef obchodzi się na chłodno. Nie krzyczy. Raczej sugeruje niekompetencję i lekko upokarza – opowiada jeden z członków rządu.
Więcej możesz przeczytać w 29/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.