Szykował się już do wyjścia, gdy zadzwonił redaktor, pytając, czy ma zdjęcie śliniącej się żony. – Mówił, że najlepiej by było, gdyby mąż karmił chorą łyżeczką. I koniecznie w otoczeniu dzieci. Dzieci, ku…, mają być! – wspomina tamtą scenę dziennikarz. Nie wykonał polecenia, a przełożonemu skłamał, że mąż nie zgodził się na zrobienie zdjęć.
Tamta sprawa nim wstrząsnęła, ale odszedł z „Faktu" dopiero po tym, gdy kazali mu opisać historię zamordowanej sześcioletniej dziewczynki. Dzień po jej śmierci był razem z fotoreporterem u rodziców, którzy pokazali mu zdjęcia córki, zgodzili się też, żeby ekipa przyszła na pogrzeb. Już kiedy przekraczał próg mieszkania, wiedział, że robi swoim bohaterom krzywdę. – Bo oni wierzyli, że chcę im pomóc. A potem w gazecie przeczytali swoje zwierzenia opisane w tanim, sensacyjnym tonie. Trochę tak, jakby ktoś drugi raz odebrał im dziecko.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.