PATRZĄC NA PROBLEMY z nowoczesnymi technologiami, odkrywamy, że: – w przypadku rządu wiadomo, kto zaatakował jego strony, i wiadomo, dlaczego to zrobił. Zrobili to Anonymous, czyli hakerzy zrzeszeni we wspólnym froncie, który ma zatrzymać decyzję o podpisaniu ACTA. Rząd mówi, iż nie wiadomo, kto i dlaczego go zaatakował; – w przypadku Antoniego Macierewicza nie wiadomo, kto go zaatakował i po co. Jak zwykle pan poseł mówi, że sprawa ataku jest jasna. Byli to wrogowie Polski (czyli z grubsza wszyscy oprócz Węgrów), a celem było ukrycie Prawdy.
TYLE O RÓŻNICACH. A teraz o podobieństwach. Opisane przygody ujawniają ten sam wstydliwy fakt: i rząd, i pan Macierewicz nie rozumieją współczesnego świata, albo inaczej, przedstawiciele władz i opozycji żyją w przeszłości. Spróbujmy określić jakiej.
POSEŁ ANTONI MACIEREWICZ trwa w okowach zimnej wojny. Choć równie dobrze można przyjąć, że jego dniem codziennym jest Polska porozbiorowa. Niepodległość jest tu marzeniem, codziennością walka, tylko w weekend można chwilę pokręcić głową nad przewrotnością wroga, a potem znów codzienny znój. Taka wizja świata nie jest zaskoczeniem, zaskoczeniem może być to, że sięga się po nią, by wyjaśnić problem z podłączeniem wtyczki. Dosyć to wstydliwe. Można też odnieść wrażenie, że zaplątane w to – jak zwykle – Wartości nieco się nadwyręża. Ale fakt pozostaje faktem: z panem Antonim w teraźniejszości się nie spotkamy.
A TERAZ DRUGI BOHATER DRAMATU: polski rząd. Nieco się zdziwił, tupnął nóżką (premiera), że szantażowi się nie podda. Potem pojawiły się komentarze, że głupia młodzież nie doczytała tekstu (powszechnie dostępnego), więc o co w ogóle chodzi. I tak rząd dowiódł, że dotyka go ten sam problem co posła Macierewicza. OK, może i nie lądujemy w wieku XVIII, ale w połowie XX tak. A to było dawno. Rząd najwyraźniej nie rozumie, że internet, choć określany mianem wirtualnej rzeczywistości, jest dla młodych przestrzenią jak najbardziej realnego życia. Pamiętają państwo, jak Maks i Albert w „Seksmisji" trafiają do oazy anarchistycznej wolności? Myślę, że internet jest właśnie czymś takim dla młodych – jedynym miejscem, gdzie świat jest taki, jaki chcą, by był, miejscem, do którego „ci inni” nie mają dostępu, a już z pewnością miejscem wolnym od polityki i polityków. Bo gdyby ktoś nie wiedział, to młodzież nie pasjonuje się pyskówkami Stefana Niesiołowskiego i subtelnościami różnic między Solidarną Polską a PiS. I nagle ten świat, delikatnie mówiąc, obmierzły, zapukał do azylu młodych – „Dzień dobry, to my, dorośli, przyszliśmy zaprowadzić tu swoje porządki”. Hura? No, niekoniecznie. Tak chętnie oskarżana o myślenie w kategoriach marketingu PO nie zrozumiała jednej z podstawowych potrzeb swojej przyszłej grupy docelowej, swoich przyszłych wyborców.
ŻYCIE W PRZESZŁOŚCI choć może wydawać się atrakcyjne, na dłuższą metę jest trujące. Dlatego proponuję wspólnie jeszcze raz zorganizować milenijnego sylwestra i w radosnej atmosferze pokazać politykom kalendarz, a potem kurs klikania myszką, wysyłania maili i wreszcie już pokazanie np. Facebooka i YouTube. Będzie się działo!
PS: Troską otoczyć musimy jeszcze jeden duet minionego tygodnia: Bartosz „Robot" Węglarczyk i Marek „Murzynek” Suski. Jak widać, kampania buraczana trwa w Polsce cały rok, poproszę państwa o (cienkie) brawa dla obu panów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.