To prawda, że scenariusz „Reality” został oparty na faktach?
Taka historia zdarzyła się bratu mojej żony. Rodzina namówiła go, żeby poszedł na eliminacje do „Big Brothera”. Był przekonany, że się dostał, całe życie podporządkował tej idei. Kiedy okazało się, że go odrzucono, przeżył tragedię, nie umiał wrócić do codzienności. Pomyślałem, że to dziwne wydarzenie jest kwintesencją dzisiejszej kultury masowej.
Media wyznaczają horyzont marzeń?
Włochy to dziwny kraj. Podzielony, pełen brutalnych wojen mafii, ran po XX w. Znikają dawne wspólnoty zwykłych ludzi, a łączą nas kolorowe widowiska w telewizji i tandetne koncerty. Przeraża mnie, że show-biznes sprawuje rząd dusz. Telewizja jest też furtką do kariery w polityce. Ale nie robiliśmy filmu w proteście przeciwko imperium Silvio Berlusconiego ani konkretnym programom. Interesował mnie społeczny kontekst tego zjawiska. Staram się opowiadać o współczesnym świecie. W „Gomorze” bohaterów wciąga w swoje tryby świat zbrodni. W „Reality” – świat show-biznesu.
Skąd pana zdaniem bierze się popularność reality show?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.